Co lepsze aktywa
Początek roku to czas podsumowań. Wręczane są nagrody, statuetki, diamenty i medale. Wszyscy starają się ustanowić własne nagrody i próbują tak prezentować ich znaczenie i wagę, aby sądzono, iż wręczana jest tą najważniejszą. Ważne jest, żeby tak uważali nagradzani. Cóż po nagrodzie, gdy laureat jej publicznie nie odbierze, a co gorsza - nawet nie przyjmie.PARKIET - również ma swoją nagrodę - statuetkę "Byka i Niedźwiedzia". Przyznawane są one najlepszym spółkom. Nagrody dostają byki. A co z niedźwiedziami? W 1998 roku akcje wielu spółek przyniosły inwestorom 80% (i więcej) strat. Czy prezes takiej spółki odebrałby swoją nagrodę?Teraz powinienem napisać, kto powinien otrzymać tytuł najgorszej spółki 1998 roku. Zapewne myślisz czytelniku o Universalu. I słusznie, gdyż ta spółka na taką ocenę zasługuje. O Universalu pisałem już wielokrotnie. Teraz jego sytuację analizuje ktoś inny i za dwa tygodnie dowiemy się, jakie są wyniki tej analizy. A mogą być dotkliwe.Przy okazji, w jednym z ubiegłorocznych felietonów sugerowałem, że Universal powinien zostać zlikwidowany. Zaprzestanie działalności i sprzedaż aktywów przyniosłyby akcjonariuszom i wierzycielom więcej korzyści, niż dalsze jej funkcjonowanie. Ktoś z zewnątrz (likwidator) mógłby rozwiązać zagadkę "gdzie się podziało 200 mln złotych, czyli znikające aktywa Universalu". Tak się nie stało, sędzia zadecydował, że trzeba spółce dać szansę. Dał czas, który pozwala zarządowi "wyczyścić kwity". Sama firma funkcjonuje i nie prowadzi żadnej działalności (po sprzedaży biurowca zakończy się wynajem powierzchni biurowej), będzie sprzedawała kolejne aktywa, spłacała długi i płaciła wynagrodzenia. Czyli będzie się zwijała. Aż zniknie.Felieton jest o najbardziej pechowej spółce. Długo zastanawiałem się nad wyborem największego pechowca. W końcu tytuł przypadł KrakChemii, firmie o bardzo długim giełdowym stażu. Debiutowała na rynku w lipcu 1994 roku, wprowadzając do obrotu giełdowego akcje serii B. Emisja tych akcji składała się z dwóch transz. Jedną zamkniętą, liczącą 2,35 mln sztuk po 4,5 zł, obejmowali dotychczasowi akcjonariusze (trzy osoby fizyczne), w drugiej, otwartej, po 8,0 zł złożono zapisy na 17 tys. akcji. (Akcjonariusze w transzy otwartej nie zachowali się tak jak powinni). Giełda wówczas nie zwracała uwagi na ceny akcji w poszczególnych transzach. Stąd po debiucie, dzięki niskiej początkowo płynności akcje szybko poszły w górę. Później uprzywilejowani upłynniali swoje papiery i realizowali wolny od podatku zysk. Praktycznie wszystkie akcje w obrocie pochodziły od nich.Z emisji akcji serii B spółka pozyskała 10,7 mln zł. Plany inwestycyjne były ambitniejsze i szybko okazało się, że niezbędna jest kolejna emisja. W marcu 1995 roku uchwalono emisję akcji serii C z prawem poboru. Akcje zostały dopuszczone do publicznego obrotu w czerwcu. Cenę ustalono na 9,0 zł. Przeprowadzono ofertę, I termin poboru, II termin poboru, zainteresowanych nie było. Emisja nie doszła do skutku.Później KrakChemią zainteresował się wydział zarządzania aktywami BRE. Cena zaczęła szybować, osiągając kolejne maksima. Na jednym z WZA akcje zarejestrowały dwie żony głównych udziałowców (interesujące, dlaczego mężowie w tym samym czasie przekazali im swoje papiery), trzeci akcjonariusz oraz BRE i jego główny klient. Interesujące, że te osoby zarejestrowały również akcje na WZA Pozmeatu - innej spółki, którą upodobało sobie BRE. To może świadczyć o ściślejszych związkach firmy, akcjonariuszy oraz banku i jego klienta.Na tym walnym uchwalono emisję akcji serii C za obligacje zamienne oraz publiczną emisję akcji serii D. Emisję obligacji przeprowadziło, obsługiwało i objęło biuro maklerskie wiadomego banku. Cenę konwersji ustalono na 12,0 zł, obligacje oprocentowane zaś są w skali 10% rocznie. Do kasy KrakChemii wpłynęły środki i część z nich została przekazana w zarządzanie. Nie muszę dodawać komu.Co było dalej? Na zarządzaniu aktywami spółka straciła 48%. Sztucznie windowany kurs s zawalił i teraz akcje kosztują 4-5 zł. O konwersji obligacji można na razie zapomnieć. O emisji akcji serii D już zapomniano - emisja jakichkolwiek akcji po cenie niższej od ceny konwersji obligacji oznacza konieczność wykupienia obligacji zamiennych za 120 proc. ich ceny emisyjnej.Na szczęście ta najbardziej pechowa spośród giełdowych spółek oddała do BRE tylko 200 tys. zł, a część obligacji została skonwertowana na akcje. Może była to forma rekompensaty strat. Pozostałe obligacje trzeba wykupić do 10 września 2001 roku. Co będzie, gdy do tego czasu kurs akcji nie wzrośnie? Nie każdy ma takie szczęście jak Bytom, któremu Handlowy podarował odsetki.
ARTUR SIERANT
PS W znacznie trudniejszej sytuacji jest Novita, która ma gorsze wyniki, większą różnicę między ceną konwersji a ceną rynkową i krótszy termin do wykupu obligacji. Mimo to spółka teraz zjada ogon, kupując własne akcje przez podmiot zależny. Ale to temat na inny felieton.