Tytuł odnosi się tym razem do przypadków trzech spółek: Computer Service Support, PPABank i GPRD. O pierwszej z nich była interesująca wzmianka we wczorajszym Parkiecie, a zwłaszcza uwaga o krzywdzeniu nabywców akcji podczas niedawnej oferty wskutek obecnego notowania tylko serii wcześniejszych, m.in. "B". Z kolei - podaję za prasą - Generale Bank też różnie zapłaci za walory PPAB - dwóm instytucjonalnym akcjonariuszom po ok. 40 zł, a pozostałym: mniej (ale nie mniej niż 90% tamtej ceny). W przypadku GPRD i wezwania Exbudu na akcje imienne, uprzywilejowane co do głosu na WZA bodajże w stosunku 3:1, przypomina mi się od razu casus Bestu, gdzie nabywcy także chodziło o władzę (głosy), a nie o znaczny udział w kapitale akcyjnym: posiadacze "normalnych" akcji odczuli to o tyle boleśnie, że nie doczekali się wezwania akurat na swoje walory... Pierwszy z tych przypadków warto porównać z treścią wspólnego stanowiska Rady i Zarządu Giełdy z dnia 26.11.1997 r. Z kolei trzeci może znów wywołać jakąś dyskusję na temat sensowności całego "Rozdziału 9" ustawy w jego obecnym kształcie (i to wraz z interpretacjami) - niezależnie zaś od powyższego widać chyba aż nadto wyraźnie, że postulat "akcje jednej spółki - jedna ceny, jeden głos" pozostaje u nas jedynie hasłem, idealizacją, abstrakcją. Ale pewnie miło jest takie hasło wznosić co pewien czas i przy różnych tzw. okazjach?Sama sesja była już trzecią z rzędu wzrostową, tak więc zmianę nastrojów in minus podczas ciągłych można chyba po prostu uzasadnić stwierdzeniem "co za szybko, to niezdrowo"? Od pewnego czasu widać znaczne zróżnicowanie w podejściu do poszczególnych walorów. Jest grupa spółek wzbudzających emocje, i sporo takich, których ceny ustala wprawdzie rynek, ale z jakim "zaangażowaniem", to widać choćby po wolumenie przy "maksie" (!) w górę Baumy (w poniedziałek): 36 akcji. A ten wolumen był równy "ofercie"...

.