Bony skarbowe - marzec 1999 r.
W ubiegłym miesiącu zanotowano najwyższe od ponad trzech lat wartości popytu, podaży i zawartych transakcji.
Po kilku miesiącach stabilizacji i załamaniu na rynku pierwotnym bonów skarbowych w lutym, w marcu mieliśmy do czynienia z prawdziwą erupcją aktywności zarówno ze strony emitenta tych papierów, jak i inwestorów. Zanotowano najwyższe od ponad trzech lat wartości popytu, podaży i zawartych transakcji. Stało się tak mimo niezbyt korzystnych informacji o stanie polskiej gospodarki. Zwiększone zapotrzebowanie na środki ze strony budżetu zostało wykorzystane przez nabywców, którzy oferując niższe ceny w swych zleceniach doprowadzili do zwyżki rentowności bonów.Popyt, podaż i obrotyW marcu mieliśmy do czynienia z bardzo wyraźnym ożywieniem na rynku pierwotnym bonów skarbowych i to zarówno po stronie emitenta, jak i nabywców. Inwestorzy złożyli łącznie, w trakcie pięciu marcowych przetargów oferty zakupu bonów o wartości nominalnej aż 14,1 mld zł. W porównaniu z poprzednim miesiącem stanowi to wzrost o 8,81 mld zł, czyli o 168%. Nawet jeśli dokonamy porównania w stosunku do średniej miesięcznej wartości popytu w całym 1998 r., która wynosiła nieco ponad 9,9 mld zł, to i tak mamy ponad 40-proc. wzrost. Jednocześnie wartość popytu w minionym miesiącu osiągnęła wartość najwyższą od stycznia 1996 r., czyli od ponad trzech lat (wówczas wyniosła 14,18 mld zł) i drugą w historii przetargów.Trudno jednoznacznie określić przyczyny tak dużego i nieoczekiwanego zainteresowania tymi papierami. Do tej pory dynamiczny wzrost popytu na bony wiązał się z napływem na rynek pierwotny kapitału zagranicznego. Obecnie jednak, od kilku miesięcy, od ubiegłorocznego kryzysu rosyjskiego, inwestorzy zagraniczni są niemal nieobecni, a jeśli już składają zlecenia kupna, to ich wartość jest marginalna. Ich aktywność zmniejszyła się również na rynku wtórnym.Co ciekawe, zagraniczne banki nie podejmują nawet transakcji spekulacyjnych bonami, ograniczając swą aktywność jedynie do rynku walutowego. Być może oceniają, że ryzyko związane z tego typu inwestycjami jest zbyt duże i wolą operować wyłącznie na nieco bardziej obecnie płynnym rynku walutowym. Jeśli tak, to można uznać, że działania NBP mające na celu ograniczenie napływu zagranicznego kapitału spekulacyjnego odniosły jedynie połowiczny skutek. Tezę tę potwierdzają najnowsze plany RPP zmierzające do przeciwdziałania wykorzystywaniu istniejącego w Polsce systemu handlu walutami na rynku międzybankowym do transakcji spekulacyjnych.Tak więc "sprawcami" wysokiego popytu na bony były głównie polskie podmioty. Trudno zaś przypuszczać, że w marcu nastąpił gwałtowny wzrost ilości wolnych środków w systemie bankowym, które szukały ujścia na rynku bonów. NBP dość intensywnie prowadził operacje otwartego rynku, ograniczając nadmiar wolnych środków. Nie wydaje się też, aby nabywcy zmienili nagle swoją opinię o atrakcyjności rentowności osiąganej w wyniku zakupu bonów, gdyż ta była i jest obecnie stosunkowo niska. Niemal nikt nie spodziewa się też rychłej obniżki podstawowych stóp procentowych NBP, co zwykle działało stymulująco na rynek papierów dłużnych. Jedynym w miarę logicznym wytłumaczeniem tej sytuacji może być to, iż inwestorzy umiejętnie wykorzystali wzrost podaży ze strony Ministerstwa Finansów, wskazujący na znacznie zwiększone zapotrzebowanie na środki oraz informacje o znacznym stopniu realizacji planowanego deficytu budżetowego do wzmożonych zakupów, dyktując jednocześnie niższe ceny i tym samym doprowadzając do wzrostu rentowności.Rzeczywiście w marcu zapotrzebowanie na środki ze strony emitenta było znacznie wyższe niż w ciągu kilku ostatnich miesięcy. Łączna wartość bonów zaoferowanych do sprzedaży w minionym miesiącu wyniosła 6,7 mld zł. Była więc wyższa niż w lutym aż o 4,1 mld zł, czyli o nieco ponad 157%. Jednocześnie był to poziom najwyższy od grudnia 1997 r., kiedy to wartość podaży wyniosła 7 mld zł. Co ciekawe, w pierwszych dwóch miesiącach biroku mieliśmy do czynienia z dynamiczną tendencją spadkową bonów oferowanych do sprzedaży. Niewątpliwie przyczyną obecnego wzrostu był znaczny wzrost wydatków budżetowych przy jednoczesnym zmniejszeniu przychodów. Przedstawiciele rządu i banku centralnego zapewniają, że wysoki stopień realizacji deficytu budżetowego zaplanowanego na ten rok ma charakter przejściowy i nie stanowi powodu do niepokoju, jednak jak widać spowodowało to pewne perturbacje. Nie należy raczej spodziewać się dalszego wzrostu podaży bonów. Plan emisji na kwiecień opiewa na 4 mld zł, czyli jest znacznie niższy niż w marcu. Na najbliższe miesiące zapowiadana jest spora emisja euroobligacji (400 mln euro), tak więc środki pozyskane tą drogą powinny w znacznym stopniu zaspokoić potrzeby budżetu.Wzrosła również wartość zawartych transakcji. Wyniosła ona 6,73 mld zł w wartości nominalnej i 6,18 mld zł w cenach transakcji (uwzględniających dyskonto). Była więc wyższa niż w lutym o 4,12 mld zł, czyli o ponad 158% i osiągnęła poziom najwyższy od grudnia 1997 r. (wówczas wyniosła 6,85 mld zł). Ministerstwo Finansów, mimo tak dużego wzrostu, przyjęło do realizacji oferty o wartości nominalnej nieco wyższej, niż wynikało to z pierwotnego planu.Mimo tak dynamicznych zmian, stosunek popytu do podaży zmienił się jedynie nieznacznie w stosunku do lutego. W marcu popyt był nieco ponaddwukrotnie wyższy od podaży.RentownośćW marcu wzrosła dość znacznie rentowność wszystkich notowanych rodzajów bonów, przełamując trwającą od początku ubiegłego roku tendencję spadkową. Do tej pory przerywana ona była dwukrotnie - w kwietniu i we wrześniu ubiegłego roku, jednak występujące wówczas wzrosty nie były tak duże, jak obecny i miały charakter jednorazowy.W minionym miesiącu średnia rentowność papierów 8-tygodniowych wyniosła 12,55% i była wyższa niż w lutym o 0,77 punktu procentowego, czyli o 6,54% (wzrost z 11,78%). Bony te dały więc inwestorom najwyższą na rynku pierwotnym rentowność, jednak były notowane jedynie w trakcie dwóch przetargów (8 i 23 marca). Rentowność bonów 13-tygodniowych zwiększyła się z 12,01% do 12,38%, czyli o 0,36 punktu procentowego (o nieco ponad 3%). W lutym rentowność tych bonów obniżyła się aż o 9,9% (najsilniejszy spadek na rynku). Średnia rentowność bonów 26-tygodniowych wzrosła z 11,84% do 12,46%, czyli o 0,62 punktu procentowego (o 5,28%). Najbardziej dynamiczny wzrost zanotowano jednak w przypadku papierów o najdłuższym terminie wykupu, czyli 52-tygodniowych. Ich średnia rentowność zwiększyła się z 11,27% do 12,06%, a więc o 0,78 punktu procentowego, czyli o 6,95%. Mimo to jednak w dalszym ciągu charakteryzują się one najniższą rentownością na rynku pierwotnym.Struktura popytu i podażyW strukturze popytu i podaży zaszły w marcu, w porównaniu z poprzednim miesiącem, dość wyraźne zmiany. Udział popytu na bony 8-tygodniowe w popycie ogółem obniżył się z 8,2% do niecałych 4%. W tym przypadku mieliśmy do czynienia raczej z dostosowaniem się nabywców do zmniejszonej podaży tych papierów. Udział bonów 13-tygodniowych wzrósł nieznacznie: z 17,6% do 18,2%. Wyraźnie wzrosło natomiast zainteresowanie nabywców bonami 26-tygodniowymi (w reakcji na zwiększoną podaż). Ich udział zwiększył się z 8,8% do 16,4%, czyli blisko dwukrotnie. Z 65,4% do 61,5% zmniejszył się natomiast udział w popycie bonów 52-tygodniowych, osiągając poziom najniższy od września ubiegłego roku. Warto zauważyć, że z tendencją spadkową w przypadku tych papierów mamy do czynienia od trzech kolejnych miesięcy.Po stronie podaży udział papierów o najkrótszym terminie wykupu (8-tygodniowych) zmniejszył się z 8,3% do 5,9%, bonów 13-tygodniowych zaś z 19,1% do niespełna 18%. Z 7,7% do 17,8% zwiększył się natomiast udział bonów 26-tygodniowych. W przypadku bonów 52-tygodniowych zanotowano spadek udziału z 64,9% do 58,3%, czyli do poziomu najniższego od września 1998 r.
ROMAN PRZASNYSKI