Co lepsze aktywa

Prawa ewolucji są nieubłagane. Kto nie dostosuje się do panujących reguł, ten ginie. Trzy tygodnie temu przedstawiłem nowe zjawisko na naszej giełdzie - zmianę strategii inwestorów indywidualnych. Tę zmianę wymusili duzi inwestorzy, którzy w wielu przypadkach nie zwracali na tych małych uwagi.Kilka lat temu ukazał się artykuł mojego kolegi Tomasza Świderka, zatytułowany "Duży może więcej". Chodziło wówczas o równy dostęp do informacji. Duże banki kredytujące swoich klientów wymagają od nich kopii raportów przekazywanych do urzędów skarbowych i statystycznych. Przedstawiciele banków jako inwestorów instytucjonalnych zasiadają w radach nadzorczych, tzw. chińskie mury zaś są fikcją. Artykuł wywołał gorącą polemikę przedstawiciela Komisji Papierów Wartościowych, gdyż było to w czasach, gdy przedstawiciele tej instytucji reagowali na każdy przejaw krytyki.Kolejne lata udowodniły, iż rzeczywiście duży może więcej. Koronnym przykładem jest Ministerstwo Skarbu Państwa, które przy sprzedaży posiadanych przez siebie akcji uzyskuje znacznie wyższą cenę niż przeciętny giełdowy inwestor. Przykładem może być sprzedaż akcji Banku Przemysłowo-Handlowego niemieckiemu Bayerische Hypo- und Vereinsbank AG. O cenie, jaką uzyskał Skarb Państwa, drobny inwestor może tylko pomarzyć.Podobny charakter miała przeprowadzona przed tygodniem sprzedaż akcji Grajewa - po cenie znacznie wyższej od ceny z wcześniej ogłoszonego wezwania. Warto również odnotować, jak przeprowadzono samo wezwanie. Właściciel kontrolnego pakietu - NFI Hetman - odpowiedział na wezwanie, sprzedając akcje po nieatrakcyjnej dla zwykłych inwestorów cenie. Mógł sobie na to pozwolić, gdyż w transakcji wiązanej sprzedał niemieckiemu koncernowi Pfleiderer AG 33 proc. akcji firmy Prospan. I dzięki tej transakcji osiągnął zysk.Podobnie było w przypadku wezwania do sprzedaży akcji Morlin. Początkowo cena oferowana inwestorom nie była zbyt atrakcyjna, gdyż "konfitury" pojawiły się w równolegle przeprowadzanej transakcji - sprzedaży 33 proc. akcji Ostrołęki.I właśnie w przypadku Morlin po raz pierwszy do gry przystąpili inwestorzy indywidualni. Wówczas był to Hubert Gierowski wraz z Animeksem i Kredyt Bankiem PBI. Ryzyko tej operacji nie było duże, gdyż Animex jako inwestor branżowy mógł przejąć akcje w razie niepowodzenia. Operacja zakończyła się sukcesem i udało się uzyskać od hiszpańskiego Campofrio lepszą cenę.Powodzenie tej operacji uzmysłowiło wielu prywatnym inwestorom, jak można osiągnąć znaczne zyski na giełdzie w stosunkowo krótkim czasie. Należy skoncentrować strumień gotówki na jednej lub kilku wybranych spółkach. Jeżeli jeden inwestor ma na to zbyt małe środki - należy połączyć siły. Powstaje kooperatywa, czyli po polsku - spółdzielnia.Słowo "spółdzielnia" jest źle postrzegane na warszawskim parkiecie. Kojarzy się z manipulacją kursem i sztucznym windowaniem jego wartości. Czy takie wydarzenia miały miejsce ostatnio, w przypadku Sokołowa? Nie wiemy, ale spodziewam się postępowania w tej sprawie.A cała sprawa przebiegała zgodnie z opisanym wyżej scenariuszem. Że wszyscy chcą konsolidować branżę mięsną - wszyscy wiedzieli. Sokołów kupił zakłady w Kole i Iglomeat Dębicę i był (oraz jest) idealnym kandydatem dla dużego branżowego inwestora. Pakiet kontrolny w spółce miał BIG Bank Gdański i zdawało się, że to on rozdaje karty w tej spółce. Krążąca po rynku plotka sugerowała zaś, że akcje Sokołowa nie zostaną przez niego sprzedane po cenie niższej niż 7-8 złotych. To też wszyscy wiedzieli.Sugerowana cena była znacznie niższa od cen rynkowych. Nie powinno więc nikogo dziwić, że pojawili się inwestorzy skupujący akcje Sokołowa. Czy kupowali indywidualnie, czy kolektywnie, tego się nie dowiemy. Dla bezpieczeństwa można założyć, iż poznali się w dniu Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy w Sokołowie w maju bieżącego roku. Kiedy okazało się, że dysponują większym niż BIG-BG pakietem akcji - przeforsowali własną obecność w nowej Radzie Nadzorczej. I zaczęli własne neocjacje z potencjalnym inwestorem. Razem mogli uzyskać dużo lepszą cenę. Dla bezpieczeństwa odwołali z zarządu Sokołowa jednego z członków zarządu, który był prezesem spółki Invest-Sokołów, dysponującej pakietem akcji Sokołowa.Analitycy BIG-BG byli zbyt zajęci obroną przed wrogim przejęciem przez Deutsche Bank, żeby dostosować własną strategię do nowej sytuacji. Kiedy okazało się, że prywatni inwestorzy kończą negocjacje ze Szwedzką Federacją Farmerów, która dysponuje już udziałami w Farm Foodzie i zależnych od niego zakładach w Jarosławiu i Tarnowie, zrobili się nerwowi. Podobno to właśnie BIG-BG starał się blokować transakcje pakietowe na giełdzie, bo w informacje o tym, że przyczyną zawieszenia notowań była korekta raportu kwartalnego, raczej nikt nie wierzy. Przedstawiciele banku zapowiedzieli w prasie, że zamierzają zwiększyć swoją kontrolę nad spółką i ponownie wprowadzić do rady nadzorczej swojego przedstawiciela. I zapewne im się to uda.Jednak w tym czasie prywatni inwestorzy sprzedali Szwedom swoje walory - po cenie o 30 proc. przewyższającej cenę giełdową. W stosunkowo krótkim czasie osiągnęli znaczny zysk. Najprawdopodobniej nie dysponują już żadnymi akcjami Sokołowa i z przyjemnością pozwolą się odwołać ze swoich funkcji w radzie nadzorczej tej spółki. Co zrobi BIG-BG, jaki będzie skład nowej rady nadzorczej i jak będą przebiegały jego negocjacje z inwestorem strategicznym - to już ich nie interesuje. A gdy okaże się, że bank także sprzeda swoje akcje Szwedom po cenie wyższej od ceny giełdowej i żadnego wezwania nie będzie, okaże się również, że postępowali słusznie.Opisane teraz i przed trzema tygodniami przypadki nie są jedynymi inwestycjami prywatnego inwestora w akcje spółek publicznych. Prywatni inwestorzy pojawili się ostatnio w Delii, Drosedzie, Espebepe, Elpo, Jelfie, Krośnie czy Szeptelu. Osoby związane z AS Motors kupują akcje Pekpolu, o zamieszaniu w KrakChemi i Efekcie nie wspominając. Także środki uzyskane przez inwestorów ze sprzedaży akcji Sokołowa najprawdopodobniej wkrótce zostaną przeznaczone na zakup akcji kolejnej spółki. Jakiej? Nie wiem.

Artur Sierant