Budżet 2000
Sejm rozpoczął dyskusję o budżecie. Według LeszkaBalcerowicza, realizacja projektu rządowego doprowadzi do wzrostu liczby miejsc pracy i przygotuje nas do członkostwa w Unii Europejskiej.Zdaniem SLD, budżet pogłębi nierówności społeczne.
Projekt będą popierać AWS i UW. PSL zapowiedziało już, że będzie przeciw. Mniejsze ugrupowania prawicowe chciały odrzucenia go już w pierwszym czytaniu.Budżet zakłada tempo wzrostu PKB w 2000 r. na poziomie 5,2%. Spadać ma też inflacja - średnioroczny wskaźnik wyniesie 5,7%. Dochody budżetu wyniosą 141,4 mld zł, wydatki 154,1 mld zł, a przy uwzględnieniu pieniędzy z UE - 156,6 mld zł. Deficyt budżetu centralnego wyniesie zatem ok. 12,7 mld zł i nominalnie będzie zbliżony do tegorocznego (12,8 mld zł). W stosunku do PKB będzie to 1,9% (2,1% w tym roku). Znacznie zredukowany ma być deficyt finansów publicznych - uzasadnienie do ustawy budżetowej podaje (L. Balcerowicz wczoraj to potwierdził) poziom 1,96% PKB w 2000 r. (2,9% PKB w br.). Wcześniej, według rządowych ocen, przyszłoroczny deficyt sektora miał wynieść 2,38% PKB. Taką przybliżoną wartość (2,4% PKB) podaje np. "Strategia finansów publicznych 2000-2010". Według tego dokumentu, 1,9-procentowy deficyt finansów publicznych zostanie osiągnięty dopiero w 2001 r.Aby realizować podstawowe priorytety rządu - czyli tworzenie nowych miejsc pracy i przygotowanie do członkostwa w UE - należy, zdaniem L. Balcerowicza, odbiurokratyzować i odpolitycznić gospodarkę oraz zmniejszać fiskalizm. - Polska gospodarka będzie poddawana stopniowej presji konkurencyjności. Na to jest tylko jedna recepta: to przedsiębiorstwa muszą być coraz bardziej konkurencyjne - mówił wicepremier. Jego zdaniem, przedsiębiorcy powinni aktywniej pracować nad zrestrukturyzowaniem swoich firm. Do tego potrzebna jest reforma prawa, które często krępuje ich działalność i zmniejszenie podatków, co spowoduje, że więcej pieniędzy będzie przeznaczanych na inwestycje. Wzrost wydajności będzie przyczyną większych dochodów budżetowych - realnie wzrosną one o 5,8% (w tym podatkowe o 4,6%). To pozwoli na zwiększenie pułapu wydatków. Np. na infrastrukturę transportową (przy uwzględnieniu środków z UE) wzrosną one realnie o 23,5%.- Ten budżet jest nieporównywalny z innymi. Będzie musiał zaabsorbować skutki reform i spełnić wymogi ustawy o finansach publicznych - mówił w imieniu AWS Henryk Goryszewski. Dodał, że poziom wzrostu PKB i inflacja zapisane w projekcie są możliwe do osiągnięcia. Posła niepokoi jednak rosnący poziom deficytu na rachunku bieżącym. Projekt zakłada, że wyniesie on w przyszłym roku 6,1% PKB (6,8% w 1999 r.).Według Leszka Millera (SLD), rządowy projekt to "budżet ewakuacji". Uważa on, że w projekcie świadomie błędnie oszacowano stan finansów publicznych - np. zamiast udzielać dotacji na niektóre cele, udziela się kredytów, które nie powiększają wydatków, i - w związku z tym - deficytu budżetowego. - Dlaczego zobowiązania te przerzuca się na następne lata? Może dlatego, że spłacać je będzie kolejna ekipa - mówił. Zdaniem posła lewicy, sytuacja państwa jest opłakana, rośnie obszar nędzy w społeczeństwie, a budżet na przyszły rok pogłębi tylko te podziały. Rząd szuka oszczędności obniżając niektóre świadczenia. Jego zdaniem, dowodem na to jest założenie zaledwie 0,3-procentowego wzrostu emerytur i rent i 1-procentowego realnego podwyższenia płac w sferze budżetowej. - SLD będzie dążyć do zasadniczej rewizji budżetu w czasie prac w komisjach - zapowiedział L. Miller.
MAREK CHĄDZYŃSKI