Indeks WIG wzrósł w ciągu ostatnich siedmiu tygodni o około 32%. Z tak dynamiczną i zbliżoną długością falą wzrostową mieliśmy do czynienia ostatni raz na początku 1998 roku. Warto przypomnieć, że poprzedni tak znaczny procentowy wzrost nasza giełda zanotowała 26 stycznia 1999 roku po drastycznej obniżce stóp przez RPP (WIG wzrósł o 5,6%). Po takiej sesji trudno sobie wyobrazić, żeby następne dni nie przyniosły ruchu korekcyjnego.Na tygodniowym wykresie świecowym naszego podstawowego indeksu widać bardzo wyraźnie formację, którą można zaklasyfikować do formacji odwróconej głowy i ramion. Realizacja takiego układu daje nam WIG na poziomie około 25 tysięcy punktów. Taki scenariusz przy obecnym optymizmie i głodzie na akcje nie wzbudza już cynicznego uśmiechu, jednak perspektywy długoterminowe nie są różowe. Moim zdaniem, jeszcze ten rok może należeć do byków, ale w miarę upływu czasu i narastania ogólnoświatowej presji inflacyjnej (co zakładam), będzie coraz większa ochota na wychodzenie z akcji jeszcze przed ewidentnymi znakami ze strony gospodarek (w roku poprzednim doświadczyliśmy już tego procesu, choć można go traktować jako falstart).Wczoraj w trakcie notować ciągłych opublikowano dane na temat deficytu obrotów bieżących i cen żywności. Obie cyfry były słabe, jednak nie doszukiwałbym się tutaj żadnych złowieszczych ostrzeżeń. Trafia do mnie argumentacja Stanisława Gomułki, że silny wzrost importu wynika ze zwiększonych zakupów materiałów, co jest oznaką wychodzenia z recesji.
.