Z fuzji wystrzelił EURONEXT

Aktualizacja: 06.02.2017 02:17 Publikacja: 01.04.2000 10:48

Konkurencja i współpraca europejskich giełd

W ostatnich dniach byliśmy świadkami nieoczekiwanych zwrotów w procesie tworzenia paneuropejskiego rynku papierów wartościowych. Giełdy w Paryżu, Amsterdamie i Brukseli ogłosiły fuzję i utworzenie Euronextu - nowego rynku, który ma zapoczątkować integrację parkietów w naszym regionie. Nastąpiło to w przeddzień spotkania szefów ośmiu giełd europejskich, które w październiku ubiegłego roku postanowiły stworzyć wspólny rynek. W skład tej ósemki wchodzą również trzy wymienione wcześniej giełdy. Spotkanie to odbyło się w minioną środę i ustalono na nim kontynuowanie prac nad sojuszem "ósemki". Tymczasem amerykański Nasdaq konsekwentnie realizuje swoją strategię ekspansji, obejmującą również Europę. Sytuacja robi się więc coraz ciekawsza.

Od kilku lat obserwuje się wyraźne zaostrzenie konkurencji między giełdami papierów wartościowych. Szczególne wyzwania rodzi globalizacja rynków finansowych oraz rozwój technologii informatycznych. Tradycyjne systemy notowań tracą dominującą dotychczas pozycję. Maleje znaczenie giełd narodowych i lokalnych. Wyraźna jest tendencja do usprawniania systemów obrotu, udoskonalania infrastruktury technicznej, dążenia do przyciągnięcia emitentów i inwestorów oraz wprowadzania nowych instrumentów finansowych. Giełdy z różnych krajów nawiązują współpracę, porozumienia dotyczące wspólnych działań zaś mogą stanowić początek przyszłej konsolidacji. Obecnie trudno o jednoznaczną ocenę szans docelowego modelu i kształtu przyszłego, zintergowanego rynku kapitałowego. Rewolucyjne zmiany w zakresie technologii informatycznych, w połączeniu z globalizacją obrotu kapitałami, mogą wkrótce skutkować całkowitą utratą znaczenia giełd papierów wartościowych w ich dotychczasowym formalnym i organizacyjnym kształcie.Nasila się zarówno wyścig giełd, zmierzających poprzez doskonalenie i dostosowanie do potrzeb klientów systemów notowań i rozwiązań technicznych do osiągnięcia znaczącej pozycji na danym rynku lub w określonym regionie, jak i poszukiwanie partnerów do współpracy oraz przygotowanie do przyszłych aliansów. Wyraźnie dostrzegalne są próby konsolidacji, podejmowane przez czołowe giełdy świata. Procesy te jednak nie są łatwe, obfitują wręcz w nieoczekiwane zwroty, po długim nieraz okresie "narzeczeństwa" następują burzliwe rozstania, choć niekoniecznie ostateczne. Do niedawna wiele tego typu przykładów można było obserwować w Stanach Zjednoczonych, obecnie również w Europie.Nieudany sojusz Europy, czyli Euronext kontraEuroboard?Za cztery miesiące będziemy obchodzić drugą rocznicę podpisania porozumienia o współpracy między London Stock Exchange i Deutsche Boerse - największymi europejskimi giełdami. Do lipca 1998 r. trwała między nimi ostra konkurencja o prymat nie tylko na naszym kontynencie. Decyzja tych dwóch potentatów narobiła w giełdowym światku sporo zamieszania. Wkrótce po zawarciu niemiecko-brytyjskiego porozumienia, wiceprezes rady Deutsche Boerse, Rolf Breuer zaprosił do współpracy przedstawicieli giełdy paryskiej, natomiast jako kolejnych potencjalnych partnerów wymienił giełdy szwajcarską i holenderską. Chęć przystąpienia do porozumienia zgłosił prezes giełdy mediolańskiej, a przedstawiciele giełd w Amsterdamie, Brukseli, Wiedniu, Helsinkach, Sztokholmie, Madrycie i Lizbonie pozytywnie odnieśli się do inicjatywy prowadzącej do utworzenia europejskiego centrum giełdowego. Francuzi jednak poczuli się zdegustowani tym, że pierwsza przymiarka do konsolidacji odbyła się bez ich udziału i początkowo podjęli próbę utworzenia konkurencyjnego sojuszu. Wydaje się, że celem tych działań było jednak bardziej budowanie pozycji przetargowej wobec niemiecko-brytyjskiej inicjatywy niż rzeczywista próba tworzenia konkurencyjnej grupy giełd.Mimo iż jeszcze w listopadzie 1998 r. przedstawiciele Société des Bourses Francaises twierdzili, że nie widzą żadnego bodźca, by przystąpić do tworzonego sojuszu, to jednak już w grudniu weszli w skład komisji do spraw przyg wspólnego rynku wraz z giełdami z Brukseli, Amsterdamu, Frankfurtu, Londynu, Mediolanu, Madrytu i Zurychu. W maju 1999 r. zostało podpisane memorandum w sprawie rozszerzenia porozumienia London Stock Exchange i Deutsche Boerse o pozostałe sześć giełd. Przyłączenie się do tej inicjatywy rozważały także parkiety w Portugalii, Irlandii i Luksemburgu.W wyniku procesu integracji tych rynków miała powstać infrastruktura giełdowa, umożliwiająca emitentom, inwestorom i innym uczestnikom swobodne korzystanie z możliwości europejskiego rynku kapitałowego, spełniającego kryteria łatwości dostępu, efektywności i niskich kosztów. Pierwszym jego etapem miało być stworzenie możliwości dokonywania obrotu walorami najważniejszych spółek (blue chip), w następnej kolejności zaś utworzenie elektronicznego rynku, na którym byłyby notowane akcje 300 największych europejskich firm. Fakt, że do osiągnięcia tego celu tworzono spółkę, w której udziały miały objąć wszystkie uczestniczące w przedsięwzięciu podmioty, jednoznacznie wskazywał, że jest to początek tworzenia nowej giełdy, która stopniowo przejmie rolę dotychczas istniejących. Wydaje się, że nikt nie miał wątpliwości co do tego, iż proces tworzenia wspólnego rynku będzie następował szybko i bezboleśnie. Mało kto jednak spodziewał się, że inicjatywa ta zakończy się fiaskiem. Pogłoski na ten temat było słychać już od pewnego czasu. Niemal oficjalne potwierdzenie zyskały na początku marca bieżącego roku, kiedy przedstawiciel Deutsche Boerse oznajmił, że giełda ta może wycofać się z sojuszu po zakończeniu pierwotnej oferty jej akcji. Głównym powodem niepowodzenia planów sojuszu deklarowanym oficjalnie były trudności technologiczne i biurokratyczne, jednak wydaje się, że w rzeczywistości powróciły animozje typowe dla pierwszego etapu jego powstawania oraz ambicje najsilniejszych giełd wchodzących w jego skład, czyli Frankfurtu, Londynu i Paryża. Francuzi wciąż nie czuli się usatysfakcjonowani swoją rolą, Londyn ciągle pozostaje największym ośrodkiem na naszym kontynencie z tradycją nieco odbiegającą od typowej dla pozostałych rynków europejskich. Frankfurt zaś - jak się okazało - cały czas miał w zanadrzu własne plany ekspansji, dość precyzyjnie dopracowane. Świadczy o tym to, iż ujawniono nawet nazwę planowanego pod egidą Deutsche Boerse nowego ogólnoeuropejskiego rynku - Euroboard. Podobnym stopniem przygotowania wykazali się Francuzi ze swoim Euronext. Ta ostatnia inicjatywa podejrzanie kojarzy się z działaniami Paryża z 1998 r., a także z marca ubiegłego roku, kiedy giełdy w Paryżu, Mediolanie i Zurychu podpisały umowę o współpracy.Niemcy zniecierpliwieni przedłużającym się tworzeniem sojuszu na początku bieżącego roku postanowili tworzyć rynek paneuropejski we własnym zakresie. Werner Seifert, prezes Deutsche Boerse, stwierdził wówczas, że prace nad parkietem o nazwie Euroboard traktuje bardziej priorytetowo niż nad sojuszem ośmiu giełd. W skład niemieckiego europarkietu miałyby wejść: rynek blue chips, giełda instrumentów pochodnych Eurex, pozostająca w sojuszu z amerykańską CBOT, sieci handlu elektronicznego oraz izba rozliczeniowa.Powstaje więc pytanie o dalsze losy integracji giełd w naszym regionie. Wydaje się bowiem mało prawdopodobne istnienie na dłuższą metę trzech konkurencyjnych ośrodków, czyli Frankfurtu, Londynu i Paryża wraz z koalicjantami. Możemy mieć do czynienia z walką tych giełd o pozyskanie do współpracy pozostałych europejskich parkietów. Czy oznacza to kolejną próbę sił, w wyniku której wyłoni się lider konsolidacji? Czy podjęta w minioną środę deklaracja w sprawie kontynuowania prac nad przymierzem ośmiu giełd i przyśpieszenia realizacji niektórych związanych z tym działań, takich jak stworzenie do listopada wspólnego systemu informatycznego, stanowi rzeczywisty przełom, czy też jest kolejną próbą gry na czas i podtrzymywania coraz słabszych nadziei na powstanie sojuszu.Można przypuszczać, że sytuacja ta zostanie wykorzystana przez wspomniany już ekspansywny Nasdaq do decydującego wejścia na rynek europejski. Poważne zagrożenie płynie też ze strony innych platform handlu elektronicznego. Być może więc kształt przyszłego rynku giełdowego będzie dalece odbiegał od obecnych realiów i ambicji narodowych giełd, Europa zaś zostanie włączona do globalnego systemu obrotu papierami wartościowymi i innymi instrumentami finansowymi.Rozpatrując możliwe scenariusze rozwoju sytuacji, warto spojrzeć zarówno na to, co dzieje się w naszym najbliższym otoczeniu, jak i w bardziej odległych geograficznie regionach. Wiele wskazuje na to, że właśnie z innych kontynentów może przyjść silny impuls integrujący.Nordycki wspólny rynekJednym z przykładów dążeń do regionalnej intergracji giełd jest Skandynawia. W końcu 1998 r. rozpoczęły się przygotowania do połączenia sztokholmskiej giełdy papierów wartościowych ze szwedzką giełdą derywatów OM Gruppen. Stanowiło to pierwszy krok w kierunku intergracji rynków tego regionu. OM współpracuje z giełdą w Oslo i fińską giełdą opcji. Giełdy z Norwegii i Finlandii jeszcze pod koniec roku z rezerwą odnosiły się do szwedzkich planów, co tłumaczono względami ambicjonalnymi i różnicami kulturowymi. W czerwcu 1999 r. zatwierdzono połączenie giełd w Kopenhadze i Sztokholmie. Na utworzonym w ten sposób wspólnym rynku o nazwie NOREX miało być notowanych trzy czwarte firm tego regionu. Uruchomiono wspólny system elektroniczny SAX 2000. W końcu ubiegłego roku gotowość przyłączenia się do stowarzyszenia zadeklarowały giełdy w Oslo i Reykjawiku, w styczniu bieżącego roku zaś podobny zamiar ogłosiła giełda łotewska. Wcześniej także Litwa, Łotwa i Estonia podjęły próbę integracji i powołania Giełdy Bałtyckiej, jednak był to raczej tylko wstęp do przyłączenia się do rynku nordyckiego. Celem tych działań było uchronienie się tych giełd przed utratą znaczenia w związku z tworzeniem rynku paneuropejskiego i rozwojem handlu przez internet.Paneuropejskie platformyNa początku bieżącego roku OM Grupen, spółka zarządzająca szwedzką giełdą, zapowiedziała utworzenie rynku, na którym inwestorzy będą mogli handlować akcjami największych europejskich firm. Odrzuciła jednocześnie możliwość przystąpienia do sojuszu europejskich giełd i zapowiedziała próbę jego pokonania w procesie integracji rynku naszego kontynentu. Miałaby tego dokonać w wyniku współpracy z bankami inwestycyjnymi i internetowymi sieciami handlu akcjami oraz firmami sektora teleinformatycznego i medialnymi. W lutym podpisała z Morgan Stanley Dean Witter porozumienie o współpracy w tworzeniu paneuropejskiej platformy handlu akcjami. Na nowej giełdzie, której nadano nazwę Jiway, miałby się odbywać całodobowy obrót walorami 6000 firm europejskich i amerykańskich.Podobne plany ma także Tradepoint Financial Networks, który pod koniec przyszłego roku zamierza być głównym parkietem w Europie. Giełda ta zawarła w tym celu porozumienie London Clearing House i Euroclear - głównymi izbami rozliczeniowymi. Właścicielem 54% akcji Tradepoint jest konsorcjum, w skład którego wchodzą Deutsche Bank, Merrill Lynch i Dresdner Kleinwort Benson.Również Credit Suisse zapowiada uruchomienie w III kwartale 2000 r. paneuropejskiej internetowej platformy obrotu akcjami. Planów tego typu nie brakuje również na innych kontynentach. Ogólnoamerykańską giełdę elektroniczną zamierzają utworzyć Pacific Stock Exchange i Archipelago, firma zajmująca się obrotem elektronicznym. Nowa giełda o nazwie Archipelago zamierza konkurować z Nasdaq i NYSE i prowadzić obrót akcjami notowanymi na czołowych giełdach amerykańskich. To tylko na początek - w dalszych planach jest utworzenie globalnego, całodobowego systemu obrotu akcjami.Coraz bardziej ambitne plany stworzenia paneuropejskiego rynku spółek wzrostowych i zaawansowanych technologii ma też powstały w 1996 r. w Belgii Easdaq.Ekspansywny NasdaqEuropa wypada wyjątkowo blado w porównaniu z tempem i skalą ekspansji przejawianej przez amerykański Nasdaq. Ta utworzona w 1971 r. przez Krajowe Stowarzyszenie Dealerów Papierów Wartościowych (NASD) giełda w stosunkowo krótkim czasie wyrosła na niekwestionowego lidera, pokonując w 1994 r. pod względem obrotów akcjami NYSE. W listopadzie 1998 r. nastąpiło połączenie Nasdaq z AMEX, ostatnio zaś pojawiły się pogłoski o planach współpracy, a nawet połączenia Nasdaq i NYSE.Nasdaq wyraźnie dąży do globalnego panowania na rynku papierów wartościowych. Świadczą o tym jej inicjatywy, mające już bardzo konkretny kształt. Należą do nich utworzenie w ubiegłym roku joint venture z australijską giełdą derywatów ASX, plany stowarzyszeniowe z giełdami w Szanghaju i Hongkongu, utworzenie Nasdaq Japan wspólnie z drugą (po Tokio) co do wielkości w tym kraju giełdą w Osace (obrót ma ruszyć w czerwcu b.r.) i zamiar utworzenia Nasdaq Europe, który ma zacząć funkcjonować pod koniec tego roku. Co ciekawe, ta ostatnia inicjatywa powstaje przy udziale francuskiej grupy Vivendi, japońskiego Softbanku i australijskiej News Corporation (należącej do Ruperta Murdocha). Zakłada ona obrót akcjami spółek amerykańskich, japońskich i europejskich, w tym wchodzących w skład FTSE EuroTop 300.Te przedsięwzięcia są elementem szerszego planu - stworzenia globalnego systemu obrotu akcjami. W styczniu bieżącego roku ogłoszono oficjalnie rozpoczęcie jego realizacji. Porozumienie w tej sprawie podpisali przedstawiciele Nasdaq, Nasdaq Japan i indyjskiej korporacji SSI, która będzie dostawcą technologii informatycznej. Globalnym rynkiem zarządzać będzie powołana do tego celu firma IndigoMarkets. SSI wygrało konkurencję z ofertami systemów elektronicznych giełd we Frankfurcie i Paryżu.Byłby to więc poważny krok w kierunku powstania największego na świecie globalnego rynku akcji. Plan ten zyskuje dodatkowe szanse powodzenia w związku z bardzo prawdopodobnym fiaskiem sojuszu europejskiej "ósemki". Rozproszenie inicjatyw giełd naszego kontynentu wyraźnie przemawia na korzyść Nasdaq, jako integratora tego rynku.Wszyscy chcąwspółpracowaćLiczba porozumień o współpracy, zawartych w tym zakresie umów oraz wspólnych przedsięwzięć, jest bardzo duża, ich geografia zaś mocno skomplikowana. Wygląda to tak, jakby wszyscy chcieli współpracować ze wszystkimi, mimo silnej konkurencji, a nawet okresowych "wojen" (np. w zakresie opłat i prowizji). Pod tym względem najbardziej "owocne" były lata 1996-97. Niemcy najbardziej byli skłonni współpracować z Fracuzami, broniąc się przed dominacją Londynu (czy też może raczej starając się uzyskać nad nim przewagę). Francję jednak też traktowali jako poważnego konkurenta. Mimo to jednak doszło w połowie 1997 r. do rozmów w sprawie stworzenia nowoczesnej sieci elektronicznej, obsługującej operacje na obu rynkach równocześnie. Wówczas prezes giełdy paryskiej Jean Francois Theodore stwierdził: - Mimo że nie mamy wspólnych interesów, mamy wspólną filozofię działania. Później, jak się okazało, sytuacja się zmieniła. To Frankfurt i Londyn "dogadały się", Paryż zaś postawiony został w roli "mile widzianego", co prawda, ale jednak "petenta".Mniej więcej w tym samym czasie (czerwiec 1997 r.) doszło także do zawarcia porozumienia między Chicago Mercantile Exchange i giełdą paryską, umożliwiającego traderom z USA i Francji używanie jednolitego systemu elektronicznego do zawierania i rozliczania transakcji na rynku derywatów i akcji. Zaledwie kilka miesięcy później (listopad 1997 r.) przedstawiciele Liffe poinformowali o wprowadzeniu procedur umożliwiających francuskim maklerom działanie na londyńskim rynku derywatów. Stanowiło to reakcję na wcześniejsze zacieśnienie współpracy między francuską Matif, szwajcarską Soffex i niemiecką DTB.Ostatecznie jednak w większości przypadków zabrakło determinacji w realizacji tych przedsięwzięć i woli autentycznej kooperacji.Przyszłość giełdw internecieWiele wskazuje na to, że dominującą w najbliższej przyszłości formą handlu papierami wartościowymi będą transakcje zawierane przez internet. To medium może wpłynąć w zasadniczy sposób na kształt i sposób funkcjonowania giełd. Na razie prym w tej dziedzinie wiodą Stany Zjednoczone, gdzie kilkanaście procent transakcji giełdowych dokonuje się za pośrednictwem sieci. Szacuje się, że w 2002 r. będzie to już około jednej trzeciej. Wykształciło się już ponad sto rosnących w siłę internetowych biur maklerskich i firm inwestycyjnych. Należą do nich między innymi E*Trade, Charles Schwab, Fidelity Investmetns, Waterhouse Investor Serivces, Ameritrade, Quicken, Donaldson, Lufkin & Jenrettedirect, Datek, PT Disount Brokerage, Sure Trade. O ich sile i ogromnym potencjale może świadczyć choćby to, że za pośrednictwem E*Trade można zawierać transakcje o jednostkowej wartości do 50 mln dolarów, w ubiegłym roku zaś grupa ta postanowiła kupić za 1,8 mld USD bank internetowy Telebank. Wartość aktywów Charles Schwab przekroczyła w ubiegłym roku 250 mld dolarów, dziennie zaś pośredniczy w zawieraniu około 140 tys. transakcji. W tym roku przejął za 2,7 mld USD amerykański fundusz Trust, zarządzający aktywami o wartości 86 mld dolarów. Łączna liczba inwestorów korzystających z internetu jest szacowana na 8 mln i dynamicznie rośnie. Tendencja ta upowszechnia się coraz bardziej również w Europie. Według szacunków jednej z amerykańskich firm badawczych, na naszym kontynencie jest około 1,3 mln internetowych rachunków, w 2002 r. będzie ich ponad 8 mln, w 2004 r. zaś aż 14 mln. W Europie, poza ConSors Discount Broker, niemieckim Comidrect, brytyjskim Freeserve, francuskim Cortalem, obecni są niemal wszyscy amerykańscy sieciowi potentaci. Coraz większe zagrożenie dla tradycyjnych parkietów i pośredników stanowią elektroniczne sieci handlu akcjami (ECN). W Stanach Zjednoczonych funkcjonuje dziesięć tego typu platform, kojarzących, kupujących i sprzedających. Ich obroty stanowią około 30% realizowanych na Nasdaq. Tu również należy się spodziewać ostrej konkurencji i prób łączenia sił. Przykładem tego jest utworzenie w ubiegłym roku przez znaczące banki inwestycyjne - Merrill Lynch, Goldman Sachs i Bernard L. Madoff Investment spółki Primex Trading, w celu stworzenia konkurencyjnego rynku lub zawarcia sojuszu z największymi amerykańskimi giełdami. Do inicjatywy tej dołączyły Salomon Smith Barney i Morgan Stanley Dean Witter.Nasza giełda z krajaO warszawskiej giełdzie można powiedzieć, że stoi niejako na uboczu dokonujących się przemian. Trudno się zresztą dziwić, że nie jest uwzględniana w głównym nurcie procesów konsolidacyjnych. Wszak nasz rynek, mimo pozytywnych ocen, nie jest ani na tyle duży, ani atrakcyjny dla giełdowych potentatów. Nie zmienia tego faktu podpisanie w ubiegłym roku umów o współpracy z giełdami w Paryżu i Londynie. W praktyce niewiele z nich wynika. Jeśli chodzi o London Stock Exchange, to dotychczas nie udało się osiągnąć nawet planu minimum, a więc choćby uruchomienia systemu informacji o notowanych w Londynie GDR-ach polskich firm. Wydaje się, że pozycja GPW, jako partnera do współpracy, jeśli o takiej można w ogóle mówić, wzrasta w sytuacji nasilenia się walki o prymat między głównymi europejskimi parkietami. Można by więc liczyć, że Warszawa znajdzie się w orbicie wpływów Francji (wszak polska giełda tworzona była przy znacznym udziale francuskich fachowców).Nie są również podejmowane inicjatywy zmierzające do współpracy giełd z krajów o podobnym do polskiego stanie rozwoju, co mogłoby wzmocnić ich pozycję przetargową w procesie integracji z większymi rynkami. Warszawska giełda koncentruje się na staraniach o unowocześnienie technicznych i organizacyjnych aspektów funkcjonowania, czego dowodem jest planowane wprowadzenie nowego systemu WARSET. Powstaje jednak pytanie, czy działania tego typu są wystarczające, by nie znaleźć się na bocznym torze zachodzących przemian.

Opinie po ogłoszeniu planów sojuszuośmiu giełd europejskich w 1999 r.

Wiesław Rozłucki, prezes GPWTo na razie początek tego procesu. Ale na pewno do pewnej formy integracji dojdzie. Są ku temu dwie, a nawet trzy przesłanki. Po pierwsze, postęp techniczny. Skomputeryzowanie obrotu o umożliwiło handel akcjami na odległość. Nie trzeba już stać na parkiecie, aby zawrzeć transakcję. Po drugie, dyrektywa Unii Europejskiej z 1996 r. umożliwiła, by członkami giełd mogły zostawać także banki i biura maklerskie z innych krajów niż jej siedziba. [...] Albo będzie jedna duża giełda europejska, albo zintegrowana sieć giełd krajowych. Na razie realizowany jest ten drugi scenariusz. I to nawet w przypadku porozumienia giełd w Londynie i Frankfurcie, choć przewiduje ono dalej idącą współpracę. Podobnie układa się współdziałanie giełd w Amsterdamie, Brukseli i Luksemburgu. Natomiast stworzenie giełdy centralnej może napotkać m.in. problemy techniczne, czy nawet natury ambicjonalnej. [...]W ciągu najbliższych 2-3 lat z pewnością górę weźmie koncepcja sieci połączonych giełd krajowych. Jednak w dłuższej perspektywie nie wykluczam stworzenia jednej giełdy ponadkrajowej, na której byłyby notowane największe europejskie przedsiębiorstwa. Ale i tak obok tej giełdy będą funkcjonować krajowe rynki, a wszystkie te instytucje zostaną połączone wspólnym systemem informatycznym. Taki model przewiduję za jakieś pięć lat.

O fuzji giełd w Paryżu, Amsterdamie i Brukseli:

Wiesław Rozłucki, prezes GPWJeśli fuzja się uda i powstanie jednolita struktura korporacyjna, będzie to wielki sukces. W takiej strukturze widziałbym miejsce dla Warszawy.Krzysztof Wantoła, prezes Izby Domów MaklerskichPo pierwsze musimy zastanowić się, co chcemy osiągnąć. Czy lepiej jest pozostać regionalnym liderem środkowoeuropejskim, do czego już teraz upoważnia nas nasza kapitalizacja, czy też przyłączać się do silnych giełd zachodnioeuropejskich, dla których będziemy jedynie petentem.

ROMAN PRZASNYSKI

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego