Z prywatnym inwestorem Romanem Krzysztofem Karkosikiem rozmawia Grzegorz Brycki

Ostatnie zmiany akcjonariatu w Oławie sprawiły, że media zaczęły się Panem bardziej interesować. Czy nie przeszkadza to Panu?Popularność przeszkadza, choć zdaję sobie sprawę, że trudno prowadzić interesy na większą skalę bez zainteresowania mediów. Dbam jednak mimo wszystko o to, aby zachować jak najwięcej prywatności.Zarzuca się Panu wykorzystywanie rodziny do przejmowania spółek giełdowych bez ogłaszania wezwania w sposób, co prawda, legalny, ale nie do końca korzystny dla drobnych akcjonariuszy...Działam zgodnie z prawem. Skoro jest to korzystne dla mnie i legalne, to dlaczego miałbym postępować inaczej? Wiem, że niektórym może się to nie podobać. Jednak to, co pisze o mnie prasa centralna, jest i tak łagodniejsze od tego, co twierdzą lokalne media. Często nie zostawiają na mnie suchej nitki.Jak to jest z Pańską rodziną? Czy naprawdę jest taka liczna?To przesada. Mam żonę i dwóch braci. Nie mam dzieci.Od kiedy gra Pan na giełdzie?Giełdą zainteresowałem się kilka lat temu, za namową analityków. Było to w 1995 r., w czasie gdy na parkiecie panowały jak najgorsze nastroje. Postanowiłem zainwestować w Impexmetal i Boryszew. Spółki te były do tego stopnia niedowartościowane, że wydawało mi się, iż ich kursy już niżej nie mogą spaść. Traktowałem giełdę trochę jak zabawę i nie bardzo przejmowałem się, kiedy np. Impexmetal kupowany po 10 zł spadł do 9 zł. Wręcz przeciwnie ? cieszyłem się z tego, bo mogłem wtedy kupić jeszcze więcej akcji. W zasadzie mogłem przejąć wtedy całą spółkę.Chyba nie wszyscy uwierzą, że miał Pan takiego nosa, że trafił Pan idealnie w dołek?Idealnie może nie, ale prawie. Tak rzeczywiście było. Kierowałem się opiniami analityków i fundamentami. Wychodziłem z założenia, że jeśli jakaś spółka notowana jest na giełdzie po cenie odpowiadającej 20?30% jej wartości księgowej, to istnieje małe prawdopodobieństwo, że spadnie jeszcze niżej. Tak podpowiadali mi też analitycy.Czy poza Impexmetalem i Boryszewem interesował się Pan jeszcze jakimiś spółkami?Może się to wydać dziwne, ale inwestowałem przede wszystkim w te spółki. No i ostatnio w Oławę.Co zrobił Pan z Impexmetalem?Kiedy cena wzrosła z 10 zł do ponad 20 zł, trudno było się oprzeć i nie sprzedać.Czy ma Pan jakąś filozofię inwestowania?Zarabianie pieniędzy.A skąd zainteresowanie Hutą Oława?Poprosiłem analityków o wytypowanie listy spółek do potencjalnego przejęcia. Niewiele ich zostało na giełdzie, ale są. Po przeanalizowaniu liczb wybrałem Oławę.Czy analitycy, którzy dla Pana pracują, to ci sami, którzy doradzali Panu kupno Impexmetalu w 1995 r.?Nie mogę odpowiedzieć.Wracając do Huty Oława, kiedy zainteresował się Pan tą spółką?Na początku tego roku.Kiedy rozmawialiśmy kilka tygodni temu, przed WZA Oławy, na którym pierwszy raz się Pan zarejestrował, powiedział Pan, że był wtedy po raz pierwszy w siedzibie tej spółki. Trudno w to uwierzyć, że można wydać parę milionów na coś, czego się nie widziało?Ale to prawda. W Oławie pojawiłem się pierwszy raz na majowym WZA. Wcześniej nie wiedziałem nawet, jak tam dojechać. Decyzję o inwestycji w spółkę podjąłem ? jak już wcześniej powiedziałem ? po analizie tego, co dostarczyli mi analitycy.Podobnie postępuję także w innych przypadkach. Poza spółkami publicznymi, inwestuję także w niepubliczne. W ub.r. utworzyłem m.in. spółkę na bazie Fabryki Wózków Widłowych w Suchedniowie, popularnych ?raków?. Powstało tam 150 miejsc pracy. Mimo to nigdy tam jeszcze nie byłem.Jakie ma Pan plany wobec Oławy?Za wcześnie jeszcze o tym mówić. Po wstępnej analizie widać już jednak, że są w tej spółce źródła potencjalnych oszczędności. Huta mogłaby przynosić znacznie większe zyski niż do tej pory.Jak wyobraża Pan sobie współpracę obu kontrolowanych przez siebie firm, Oławy i Boryszewa. Czy w grę wchodzi fuzja?Nie wykluczam tego. Zarządy obu firm rozmawiają o korzyściach ze współpracy. Gdyby podjęto decyzję o połączeniu, trzeba by ustalić wiele dodatkowych szczegółów, jak np. parytety wymiany akcji, nowe struktury zarządu itp. Jedno jest pewne. Obie firmy skorzystają na współpracy, np. w dziedzinie sprzedaży.Gdyby nie doszło do zacieśnienia więzi między spółkami, być może sprzedałbym Oławę.Komu?Jest zainteresowanie ze strony zachodnich firm działających w tej branży.Powiedział Pan wcześniej, że przedstawiono Panu listę spółek do przejęcia. Czy zamierza Pan zatem dokonać następnej akwizycji na GPW?Tak, planuję przejęcie kolejnej spółki na GPW. Myślę, że nastąpi to dość szybko.Czy będzie to także branża chemiczna?Nie ujawnię żadnych szczegółów.Jak zamierza Pan sobie poradzić z coraz większą liczbą przedsięwzięć? Chyba coraz trudniej je kontrolować?Rzeczywiście. Chciałbym niebawem przekazać sprawy związane z zarządzaniem fachowcom. Sam zamierzam odsunąć się na bok. Wystarczy, że posiadam pakiety kontrolne i zasiadam w radach nadzorczych.Czy oznacza to, że wycofa się Pan z interesów?Tak, chciałbym wkrótce przejść na emeryturę i odpocząć. Biznesem zajmuję się od 20 lat. Chyba nadszedł czas, aby oddać stery w ręce menedżerów.Przestanie Pan inwestować na giełdzie?Może nie do końca. Giełda to wielka frajda. Jednak nie będę przeprowadzał na niej operacji takich, jak do tej pory.Co zatem zamierza Pan robić na emeryturze?Zajmę się kwiatami. Mam przy domu 10-hektarowy park i ogród, w którym rosną kwiaty.I nie będzie się Pan nudził?Skądże znowu. Kwiaty są moją pasją, chyba nawet większą niż giełda i robienie interesów. Myślę, że nie starczy mi życia, aby doprowadzić ogród do takiego stanu, jaki by mi odpowiadał. Zawsze będzie w nim można coś ulepszyć i poprawić. Niedawno np. róże. Jednak ich zapach nie do końca mi odpowiadał. Posadziłem więc nowe.Na pewno nie będę się nudził. Lubię aktywne życie. Nudno robi mi się w czasie świąt, kiedy nie ma nic do roboty. Robię wtedy wszystko, aby szybko zakończyć świętowanie i szukam jakiegoś zajęcia.Dziękuję za rozmowę.