Faksem z Gdańska

Na ogół zbliżamy się uparcie do światowych standardów, ale bywa i tak, że robimy krok w tył. Przykład? Nigdy jeszcze nie było w szerokim świecie takiej gotowości nagradzania skutecznych menedżerów wielkimi pieniędzmi i nigdy jeszcze ? w krótkich dziejach naszego rynku ? nie było takiej presji na zwalczanie płacowych kominów w Polsce.Niedawna debata publiczna wykazała, że nie jesteśmy w stanie tolerować zarobków przekraczających 6-krotność średniej. Taka jest wytrzymałość naszego postsocjalistycznego i katolickiego narodu na rozpiętości płacowe, co zresztą idzie w parze ze społeczną aprobatą dla progresywnego opodatkowania. Sejm zrobił głęboki ukłon w stronę egalitarnych nastrojów, przy pełnej świadomości wielu posłów, że robią głupstwo, ale sprzeciw oznacza polityczne samobójstwo.Stoczyliśmy zwycięską batalię z kominami płacowymi w czasie, gdy świat idzie w odwrotnym kierunku. Nie mówię tu o zawrotnych zarobkach gwiazd NBA czy transferach piłkarzy. Dwutygodnik ?Forbes? odsłania zarobki prezesów korporacji, przynajmniej w Ameryce, gdzie do dobrego tonu należy jawność w sferze spółek giełdowych.Są tam sprawy trudne do wytłumaczenia. Dlaczego dniówka Charlesa Wanga, prezesa Computer Associates (650 dolarów) sześciokrotnie przewyższa dniówkę prezesa General Electric i IBM-u? Nie wiem, ale wszyscy oni sytuują się daleko poza granicami naszej polskiej tolerancji.Z drugiej strony, amerykański świat pracy zarabia dziś przeciętnie i realnie tyle samo, ile w połowie lat 70. Rozwierają się nożyce i jest to jeden z wymiarów procesu globalizacji. Płace muszą być konkurencyjne, jeśli chce się bronić miejsc pracy w USA. Łatwość ich przeniesienia do Azji, Europy Wschodniej czy Ameryki Łacińskiej jest skutecznym straszakiem.Stąd wymuszone, a niekiedy nawet dobrowolne wyrzeczenia klasy średniej, przy rosnącej tolerancji dla szybujących zarobków ?kapitanów gospodarki?: zabiegających dzień i noc o maksymalizację ?shareholder?s value? na komplikującym się, globalnym rynku. Polska staje się nieuchronnie fragmentem tego świat. Dlatego obecny szturm na kominy płacowe należy postrzegać jako ostatni zwycięski bój zwolenników płacowej urawniłowki.

JANUSZ LEWANDOWSKI