Wydawcy boją się internetowego piractwa
Najważniejszym tematem odbywającej się ostatnio w Stanach Zjednoczonych dorocznej konferencji wydawców książek nie były najnowsze dzieła znanych autorów. Jak donosi ?The Wall Street Journal? została ona zdominowana przede wszystkim rozmowami na temat ? przemysłu muzycznego!?. Uczestnicy zgodnie uznali, że niebawem ich branżę może spotkać to samo, co niedawno dotkneło przemysł fonograficzny. Obawiają się, że wkrótce internetowe spółki będą udostępniać teksty książek, podobnie jak np. Napster Inc., który rozpowszechnia nagrania muzyczne. ? Nie chcemy, aby w naszej dziedzinie miał miejsce podobny scenariusz, jak w branży fonograficznej, gdzie mimo procesów takie firmy, jak Napster odbierają część dochodów tradycyjnym koncernom działającym w tym sektorze ? mówi Peter Jovanovich, były prezes amerykańskiego stowarzyszenia wydawców, a obecnie dyrektor spółki wydawniczej Pearson Education, należącej do koncernu medialnego Pearson Plc. Zapowiedział on, że cała branża będzie skupiać się na kontrolowaniu internetowych wydawnictw i wprowadzeniu odpowiednich przepisów uniemożliwiających sieciowe piractwo w tym zakresie.Wydawcy zgodnie wskazują, że jest tylko kwestią czasu pojawienie się na rynku na wzór Napster Inc. internetowej spółki publikującej książki i chodzi tu przede wszystkim o nieautoryzowane kopie. Jednym z zagrożeń jest istniejący już w sieci program FreeNet. Pozwala on użytkownikom na ściąganie i handlowanie dowolnymi plikami, wśród których znajdują się też teksty i obrazki. Jest on nawet groźniejszy od Napstera, ponieważ istnieje bez własnego centralnego serwera, co oznacza, że bardzo trudne byłoby wyeliminowanie go z sieci. Twórca programu FreeNet Ian Clarke już zapowiada, że w ciągu kilku miesięcy sporządzi nową wersję, znacznie łatwiejszą w użyciu.Inne programy stanowiące potencjalne zagrożenie dla branży wydawniczej to np. dostarczany przez Napstera ? Wrapster, dzięki któremu internauci mogą dzielić się tekstami, plikami audio-wideo itp. oraz Gnutella, który działa podobnie jak Wrapster, tylko bez centralnego serwera.Wprawdzie podczas konferencji stwierdzono, że takie programy kopiujące nie będą miały na razie znacznego wpływu na kondycję całej branży wydawniczej (czas i wkład pracy na zeskanowanie lub wpisanie tekstu jest znacznie dłuższy niż np. skopiowanie płyty CD), jednak postanowiono dmuchać na zimne i już teraz bacznie śledzić wydarzenia w sieci. Według Andersen Consulting, do 2005 r. z internetu będzie pochodzić około 10% dochodów z wydawania książek (ok. 2,3 mld USD).
Ł.K.