Z Raimondo Egginkiem, doradcą inwestycyjnym, rozmawia Grzegorz Brycki

Jak Pan ocenia wpływ drobnych akcjonariuszy na polski rynek kapitałowy?Jako znikomy, niemal żaden. Ignorowanie interesów drobnych akcjonariuszy jest normą. Nigdy nie zdecydowałbym się rozpoczynać sporu sądowego z Polifarbem Becker Dębica, gdybym był pewien, że wszystko jest w porządku.A co zmieni sprawa Stomilu Olsztyn?Jeżeli zakończy się sukcesem, będzie to przełom. Wygrana zachęci bowiem mniejszościowych akcjonariuszy do walki o swoje prawa także w innych spółkach. W Stomilu Olsztyn mamy nieformalną koalicję. Zwycięstwo z Michelinem będzie przede wszystkim wielkim triumfem ludzi, którzy do tego doprowadzili. Nie są to 2-3 osoby, ale szerokie spektrum inwestorów i instytucji. W istocie są to podmioty, które na co dzień konkurują ze sobą. Na rynku jest jednak wiele osób, które twierdzą, że się nie uda. Nie dowierzają. Rozumiem takie obawy, bo nie mieliśmy dotąd przypadków, kiedy mniejszościowi akcjonariusze wygrywali.Czy można spodziewać się podobnych przypadków jak Stomil Olsztyn?Zdecydowanie tak.Czy Pana zdaniem po walnym Stomilu uczestnicy rynku kapitałowego uświadomili sobie, że w Polsce coraz trudniej ignorować prawa mniejszych akcjonariuszy?Zaczynają to rozumieć przede wszystkim osoby, które zawodowo zajmują się giełdą. Czy dotarło to do szerokich kręgów inwestorów, tu byłbym bardziej ostrożny w opiniach. Jednak kiedy wygramy z Michelinem, jest szansa, że inwestorzy zrozumieją, że kończą się czasy, kiedy większościowi akcjonariusze dyktowali swoje warunki bez oglądania się na resztę.Czy na innych rynkach wschodzących sytuacja mniejszościowych akcjonariuszy jest podobna do tej w Polsce?Niekiedy jest gorzej. W Polsce nie było afer takich, jak w Rosji, gdzie zarządy spółek emitowały dla siebie akcje, nie pytając nikogo o zgodę. W Czechach rynek wtórny był zupełnie nietransparentny. Nie uważam jednak, żeby należało sytuację Polski w tej materii porównywać do innych rynków wschodzących. Przygotowujemy się do wejścia do Unii Europejskiej i powinniśmy porównywać się ze standardami obowiązującymi w Unii.Czy sądzi Pan, że o prawa drobnych akcjonariuszy może skutecznie walczyć Komisja Papierów Wartościowych i Giełd?Mam ogólnie krytyczne nastawienie do działań Komisji. KPWiG jest zbiurokratyzowanym organem administracji rządowej. Na marginesie, sądzę, że z moją opinią, iż jest tam biurokracja, zgodzi się nawet przewodniczący Jacek Socha.Zadaniem Komisji nie jest jednak obrona interesów drobnych inwestorów, ale zapewnienie, że wszyscy przestrzegają reguł gry. Przestrzeganie przepisów ustawy o publicznym obrocie nie oznacza, że ktoś zachowuje się etycznie i nie należy to do oceny Komisji. Spełnia ona swoje ustawowe obowiązki i tak naprawdę trudno od niej wymagać czegoś więcej. Jako ciało biurokratyczne zwyczajnie się do tego bowiem nie nadaje.Kilka miesięcy temu powstało Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych, które stawia sobie za cel obronę drobnych akcjonariuszy. Jak ocenia Pan takie inicjatywy?Obserwuję i kibicuję im. Jestem jednak dość sceptycznie nastawiony. Z banalnego powodu ? rynek kapitałowy jest brutalny. Realną władzę i możliwości wpływu mają jedynie ci, którzy dysponują pieniędzmi, co zresztą dobrze widać na przykładzie Stomilu.Znaczące pakiety akcji w spółkach należą wciąż do Skarbu Państwa. Czy może on spełniać rolę obrońcy drobnych akcjonariuszy?Skarb Państwa ma inne zadania i nie nadaje się na właściciela. Mimo, że w Stomilu dobrze się pracowało, uważam, że Skarb Państwa nie jest organizacją, która powinna spełniać rolę akcjonariusza, czy też obrońcy praw innych akcjonariuszy.Czy Pana zdaniem poza spółkami, w których główną rolę odgrywa inwestor strategiczny, mniejszościowi akcjonariusze zainteresują się także firmami kontrolowanymi przez osoby korzystające z uprzywilejowanych akcji?Jest to mało prawdopodobne, ze względu na wielkość tych spółek oraz przepisy prawa. Stomil ma dużą kapitalizację, jest uwzględniany w indeksach. Małe spółki lepiej omijać. Trudno przykładowo udowodnić akcjonariuszowi posiadającemu 80% głosów, który wypłaca sobie 10 razy większą pensję od poziomów uznanych za ?przyzwoite?, że działa na niekorzyść spółki.Dziękuję za rozmowę.