Sejm niemal bez sprzeciwu przyjął ustawę, która ma zwiększyć skuteczność w walce z korupcją. Została ona przyjęta po to, by dopasować polskie normy prawne do konwencji OECD, podpisanej przez Polskę. Poseł Rokita, pytany o jej skuteczność, odpowiedział bez wahania ? będzie zerowa. Krótko mówiąc, została przyjęta tylko po to, by świat odczepił się od Polski i nie zarzucał nam, że nie wypełniamy zobowiązań, które podjęliśmy w międzynarodowych organizacjach.Korupcja to problem moralny, prawny, ale przede wszystkim ekonomiczny. Zwiększa koszty transakcyjne, wypacza proces alokacji zasobów, a przez to zmniejsza szansę rozwoju kraju. Kapitał wędruje nie tam, gdzie może być wykorzystany optymalnie, lecz lokowany jest według kryteriów dyskrecjonalnych. Koszty korupcyjne w niektórych przypadkach (np. budownictwa) stanowią kilkanaście procent wartości inwestycji.W Polsce niemal każdy biznesmen jest w stanie podać wiele przykładów bezczelnego wymuszania łapówki w zamian za załatwienie formalności związanych z lokalizacją inwestycji. Część przetargów publicznych jest z góry ustawiana i odbywa się z naruszeniem procedur. Zastraszająco skorumpowane są władze lokalne, a wejście nowych firm na rynek zwykle wiąże się z koniecznością płacenia haraczu kilku urzędnikom, powiązanym z biznesmenami już funkcjonującymi na danym terenie.Wykrywalność tego procederu jest niemal zerowa, czemu sprzyjają zarówno złe przepisy, jak też niewydolność organów ścigania i sądów. Polskie prawo w ogóle nie uznaje za przestępstwo wymuszania łapówki przez działacza gospodarczego, nie będącego urzędnikiem publicznym. Tym samym prezesi spółdzielni mieszkaniowych czy państwowych przedsiębiorstw mogą w majestacie prawa wymuszać łapówki od swoich kooperantów lub przedsiębiorców chcących wynająć pomieszczenie dla swej działalności. Wielu zagranicznych inwestorów deklaruje, że nigdy więcej nie będą robić interesów w Polsce ? kraju, w którym bezczelnie wymusza się od nich łapówki.Korupcja kosztuje każdego roku budżet państwa (czyli podatników) setki milionów ? może miliardy złotych. Koszt publicznych inwestycji byłby znacznie niższy, gdyby zamówienia publiczne wygrywali najlepsi dostawcy. Doświadczenie pokazuje, że korupcja pojawia się wszędzie tam, gdzie urzędnikom pozostawia się swobodę podejmowania decyzji. Przykładem jest choćby rozdział kontyngentu na bezcłowy import zboża i innych produktów. Liberalna na pozór ustawa o działalności gospodarczej zamienia się w koszmar, gdy okazuje się, że decyzje dotyczące lokalizacji budowy, zatwierdzenia planów, zezwoleń odnoszących się do przepisów sanitarnych, przeciwpożarowych itd., podejmują urzędnicy na każdym kroku wymuszający okup.Poziom korupcji ma ścisły związek z wielkością inwestycji zagranicznych. Nic dziwnego, że Bank Światowy sporządza raporty o korupcji w poszczególnych krajach, zalecając walkę z tą patologią jako najlepszy sposób na poprawę efektywności gospodarki i zwiększenie napływu zagranicznego kapitału. Raport taki, ujawniony w końcu 1999 r., wywołał w Polsce duży rozgłos. Politycy udzielali wywiadów, stwierdzając, że są ujawnionymi faktami zaszokowani i deklarowali wolę podjęcia energicznej walki z korupcją. Potem zapadła cisza i tylko co pewien czas prasa ujawniała kolejne przypadki nadużyć, w które zamieszani byli politycy ze szczebli centralnych lub lokalnych. Wygląda na to, że w Polsce nie ma woli podjęcia rzeczywistej walki z korupcją.Wysoki poziom korupcji może być w najbliższych latach głównym czynnikiem opóźniającym rozwój Polski i utrudniającym integrację z Unią Europejską. Dlatego konieczny jest nacisk opinii publicznej, a szczególnie środowisk biznesowych na polityków i prawników, by wreszcie zaczęli traktować problem poważnie. Jest tajemnicą poliszynela, że wielu przedsiębiorców nauczyło się funkcjonować w otoczeniu korupcyjnym, wydeptało własne ścieżki do prominentów i jest w stanie wygrywać publiczne przetargi. Ale przecież nie stanowią oni większości. Ta większość musi być zainteresowana tym, by reguły gry na rynku były czyste.
Witold Gadomski publicysta ?Gazety Wyborczej?