Potencjał gospodarczy nie chroni przed krachem finansowym
Mijająca dekada wykazała, że kraje dysponujące olbrzymim potencjałem ekonomicznym, takie jak Rosja czy Brazylia, nie są odporne na kryzysy finansowe. Wystarczy nieodpowiednia struktura gospodarki, wadliwa polityka budżetowa i walutowa, by pojawiło się niebezpieczeństwo niewypłacalności. Załamania takie są groźne nie tylko w skali regionalnej. Ich skutki odczuwa także gospodarka światowa oraz międzynarodowe rynki finansowe.
RosjaPrzyczyny kryzysuZastanawiając się nad przyczynami kryzysu w Rosji, autor raportu przeznaczonego dla Kongresu USA, William H.Cooper, wskazuje na dwie grupy zjawisk. Pierwsza z nich to brak równowagi budżetowej oraz niewłaściwa polityka fiskalna, które przyczyniły się bezpośrednio do krachu sprzed dwóch lat. Mniej widocznym, ale bardziej istotnym powodem kryzysu były poważne niedomagania strukturalne. Reformy ekonomiczne w Rosji nie doprowadziły bowiem do wdrożenia na pełną skalę mechanizmów rynkowych. W efekcie część gospodarki nie została objęta rozliczeniami pieniężnymi, lecz w dalszym ciągu stosowano tam swoisty barter, co utrudniało likwidację dysproporcji.Niemożność zrównoważenia wydatków budżetowych odpowiednimi wpływami zmuszała rząd przez kilka lat do pokrywania deficytu emitowanymi przez skarb państwa obligacjami. Zmniejszono wprawdzie bardzo wyraźnie inflację, z 2500% w 1992 r. do około 11% w 1997 r., ale głównie dlatego że liczni pracownicy sektora publicznego nie otrzymywali wynagrodzeń. Na domiar złego, aby pozyskać niezbędne środki, musiano przystać na niedogodne warunki, które zwiększały koszty obsługi długu publicznego do przeszło 30% wszystkich wydatków budżetowych. Co więcej, gros zadłużenia miało charakter krótkoterminowy, a jedną trzecią wierzycieli stanowili kredytodawcy zagraniczni, co zmuszało rząd do ciągłej renegocjacji warunków płatności, uzależniając Rosję od wahań na międzynarodowych rynkach finansowych.Słabnąca koniunktura i malejące rezerwyNarastający kryzys sprawił, że gwałtownie spadło zaufanie inwestorów zagranicznych do gospodarki rosyjskiej, przyczyniając się dodatkowo do pogorszenia podstawowych wskaźników ekonomicznych. Od maja 1998 r. zaczął ponownie maleć produkt krajowy brutto, zaprzepaszczając osiągnięcie sprzed roku, gdy po raz pierwszy od siedmiu lat uzyskano niewielki, wynoszący 0,8% wzrost. Natychmiastowym efektem osłabienia aktywności gospodarczej było zwiększenie bezrobocia do prawie 12% z 7% w 1994 r.Jednocześnie doszło do ponownego nasilenia inflacji, która osiągnęła w 1998 r. 84%. Towarzyszył jej szybki wzrost stóp procentowych. Na przykład oprocentowanie rosyjskich obligacji skarbowych wynosiło w sierpniu 1998 r. aż 135,3%. Wysokie stopy nie tylko ograniczyły zdolność rządu do finansowania deficytu budżetowego, ale także zahamowały aktywność inwestycyjną w sektorze prywatnym.Osłabieniu koniunktury towarzyszyły coraz większe problemy w sferze rozliczeń z zagranicą. Od lipca do września 1998 r. kurs rubla na międzynarodowym rynku walutowym spadł aż o 61%, do przeszło 16 tys. jednostek za 1 USD. Na ratunek miejscowej walucie pośpieszył bank centralny, przeznaczając na ten cel w ciągu dwóch miesięcy aż 8,8 mld USD i doprowadzając do poważnego uszczuplenia rezerw dewizowych.Niewypłacalność i program antykryzysowyKryzys finansowy osiągnął szczyt 17 sierpnia 1998 r., gdy gabinet premiera Sergieja Kirijenki zaniechał obrony kursu rubla, doprowadził do restrukturyzacji wewnętrznego długu publicznego oraz ogłosił 90-dniowe moratorium na spłaty zobowiązań zaciągniętych wobec zagranicznych banków komercyjnych. Oznaczało to de facto niewypłacalność rządu.Decyzje te osłabiły wiarygodność prezydenta Borysa Jelcyna, który kilka dni wcześniej zapowiedział utrzymanie kursu rubla. Po dymisji S. Kirijenki i sporach z Dumą nowym premierem został Jewgienij Primakow. W końcu października ogłosił on program antykryzysowy, obejmujący subsydiowanie podstawowych artykułów konsumpcyjnych, bardziej rygorystyczną kontrolę monopoli oraz wykorzystanie rezerw dewizowych, a także reorganizację bankowości i systemu podatkowego oraz zmniejszenie zaległości dotyczących płac i emerytur. Założenia te znalazły odbicie w budżecie na 1999 r., który został uznany przez MFW za nierealny i w efekcie instytucja ta zawiesiła przyznaną Rosji pomoc finansową.Wcześniej, bo w lipcu 1998 r., MFW zareagował na prośby strony rosyjskiej, koordynując pakiet pomocy o łącznej wartości 17 mld USD. Objął on nowe kredyty udzielone przez fundusz w wysokości 11,6 mld USD, które uzupełniły 4 mld USD od Banku Światowego i 1,6 mld USD od Japonii. Łącznie z przyznanymi wcześniej, a niewykorzystanymi jeszcze pożyczkami pomoc dla Rosji osiągnęła 22,6 mld USD. Do zawieszenia wypłat, rządowi w Moskwie udostępniono tylko pierwszą ratę wynoszącą 4,8 mld USD.Załamanie na światowych giełdachBezpośrednim następstwem kryzysu rosyjskiego był gwałtowny spadek notowań na międzynarodowym rynku kapitałowym. Inwestorzy uznali bowiem, że po Azji i Rosji kolej przyjdzie na Amerykę Łacińską i w efekcie może dojść do zahamowania wzrostu gospodarczego w krajach wysoko uprzemysłowionych.Masowa wyprzedaż akcji zaczęła się 27 września 1998 r. i osiągnęła szczyt cztery dni później. 30 września Dow Jones spadł o 6,4% do poziomu aż o 19,3% niższego od lipcowego rekordu. W jego ślady poszedł Nasdaq, czołowe indeksy europejskie, azjatyckie i latynoamerykańskie. Tokijski Nikkei 225 znalazł się na najniższym poziomie od 12 lat.Następstwem załamania na giełdach było osłabienie dolara w stosunku do innych czołowych walut. Jego kurs do marki spadł do najniższego poziomu od roku, a do jena ? od 11 tygodni. Kryzys rosyjski uderzył też w szereg zagranicznych instytucji finansowych, od banków po fundusze hedgingowe, które poniosły na tamtejszym rynku wielomilionowe straty wynikające z inwestycji w akcje i obligacje. Ich łączną kwotę szacowano na 8 mld USD.BrazyliaUcieczka kapitałówKryzys brazylijski potwierdził istnienie coraz silniejszych powiązań w gospodarce światowej i finansach międzynarodowych. Wprawdzie w Brazylii nie brakowało istotnych przyczyn, które doprowadziły do krachu finansowego, ale bezpośredni impuls stanowiło ogłoszenie w sierpniu niewypłacalności przez Rosję oraz dewaluacja rubla. Inwestorzy zagraniczni zaczęli wówczas masowo wycofywać kapitały. Ich odpływ przekraczał 500 mln USD dziennie i w ciągu niespełna dwóch miesięcy z Brazylii wypłynęło około 30 mld USD.Zjawisku temu towarzyszył szybki spadek notowań na giełdzie w Sao Paulo. Inwestorzy zagraniczni sprzedawali bowiem akcje brazylijskich przedsiębiorstw, aby pokryć straty poniesione na innych rynkach. W efekcie tamtejszy indeks Bovespa znalazł się we wrześniu 1998 r. na poziomie o 47% niższym niż rok wcześniej. Do prawdziwego krachu doszło 10 września, gdy wskaźnik ten stracił aż 15,8%.Tymczasem rząd prezydenta Henrique Cardoso starał się za wszelką cenę podtrzymać kurs reala, powiązanego od kilku lat z dolarem. Pragnąc zwiększyć atrakcyjność lokat w miejscowej walucie, a zarazem zahamować ucieczkę kapitałów, bank centralny podniósł o połowę, do 29,75%, i tak wysokie już stopy procentowe. Wkrótce potem ustalono je na poziomie 49,75%. Jednak i te kroki nie powstrzymały wypływającego z Brazylii strumienia dolarów. Na domiar złego, dokonane przez bank centralny interwencyjne zakupy miejscowej waluty pochłonęły pokaźną część rezerw dewizowych. Tylko w okresie od 1 do 9 września zmalały one o 12 mld USD do 55 mld USD.Deficyt budżetowy i płatniczyNiezależnie od silnych impulsów z zewnątrz, sprzyjające warunki do wybuchu kryzysu istniały od dłuższego czasu zarówno w miejscowej gospodarce, jak i w polityce finansowej rządu. Wprawdzie dzięki urzeczywistnianemu od 1994 r. planowi gospodarczemu zlikwidowano hiperinflację i ustabilizowano reala, a także posunięto naprzód proces prywatyzacji, nie zdołano jednak uzdrowić finansów publicznych. W 1998 r. deficyt budżetowy osiągnął 8,5% produktu krajowego brutto wskutek nadmiernych wydatków, zwłaszcza na administrację państwową oraz niewydolny system emerytalny. Bardzo poważne obciążenie stanowiły też nierentowne instytucje finansowe i przedsiębiorstwa, kontrolowane przez państwo ze względów politycznych. Tymczasem pozostawiający wiele do życzenia system podatkowy nie mógł zapewnić odpowiednich wpływów do budżetu, a powtarzające się deficyty zwiększały dług publiczny oraz jego obsługę.Równie poważną bolączką była nierównowaga w rozliczeniach z zagranicą. Ujemne saldo bilansu płatniczego wzrosło w 1998 r. do 4,2% PKB.Program oszczędnościowy i pomoc MFWJedynym ratunkiem było zaciśnięcie pasa i zwrócenie się o wsparcie finansowe z zewnątrz. Henrique Cardoso, któremu powierzono ponownie urząd prezydenta, przedstawił w końcu października radykalny program uzdrowienia gospodarki. Jego trzon stanowiła redukcja wydatków publicznych oraz podwyżka stawek podatkowych, mające doprowadzić do zmniejszenia deficytu budżetowego.13 listopada doszło do podpisania listu intencyjnego w sprawie pomocy finansowej, którą miał koordynować MFW. Kredytodawcy zagraniczni przeznaczyli na ten cel olbrzymią kwotę 41,5 mld USD. Złożyły się na nią udzielona przez fundusz pożyczka wynosząca 18 mld USD, którą uzupełniły kredyty Banku Światowego (4,5 mld USD), Międzyamerykańskiego Banku Rozwoju (3,4 mld USD), rządu USA (5 mld USD), Unii Europejskiej (ponad 7,5 mld USD) oraz kilku oficjalnych instytucji finansowych.Uzyskanie tak dużej pomocy było możliwe tylko dlatego, że prezydent Cardoso zdecydował się na rygorystyczne posunięcia oszczędnościowe. Połączenie tych dwóch elementów dawało realne szanse na wyprowadzenie Brazylii z kryzysu i uniknięcie błędów popełnionych przez Rosję, która nie dołożyła starań, by skutecznie uzdrowić finanse publiczne.W pierwszej połowie 1999 r. Brazylia osiągnęła nadwyżkę budżetową, bez uwzględnienia kosztów obsługi zadłużenia. Nie zdołano natomiast, wbrew umowie z MFW, utrzymać kursu reala. Walutę brazylijską zdewaluowano w styczniu 1999 r., ale rynki finansowe oceniły tę decyzję pozytywnie, gdyż wartość reala była znacznie zawyżona.Zdaniem ekspertów, przezwyciężenie kryzysu w Brazylii uchroniło przed krachem całą Amerykę Łacińską. Przedsmak tego, co mogło zdarzyć się w innych krajach tego regionu, stanowił gwałtowny spadek indeksów giełdowych w Argentynie oraz Meksyku, które 10 września 1998 r., po załamaniu w Sao Paulo, straciły odpowiednio 13,3% i 9,8%.
A.K.