Jak nowa ekonomia sponsorowała wybory prezydenckie w USA
? Jeszcze nigdy w historii USA kampanii prezydenckiej nie współfinansowało tak wielu sponsorów ? powiedział ?Handelsblattowi? Larry Markinson. Od wielu lat kieruje on instytucją o nazwie Center for Responsive Politics (CRP), której zadaniem jest śledzenie przepływu pieniędzy ze sfery gospodarki do polityki.
Jego zdaniem, podstawą rekordowych wpływów do kas poszczególnych kandydatów jest wzrost znaczenia w gospodarce firm zaliczanych do nowej ekonomii. Spółki komputerowe oraz internetowe przebojem wdarły się na czołowe miejsca list sponsorów, obok uczestniczących od lat w kampaniach prezydenckich koncernów naftowych, motoryzacyjnych i finansowych. ? Nie ma w tym nic dziwnego. Silicon Valley byłaby ślepa, gdyby zignorowała znaczenie wyborów prezydenckich ? stwierdził na łamach tygodnika ?Wirtschaftswoche? jeden z analityków pracujących na Wall Street.Z wyliczeń CRP wynika, że spółki nowej ekonomii wpompowały do kas wyborczych różnych kandydatów co najmniej 25 mln USD. W tej kwocie nie zawiera się jednak tzw. sponsoring rzeczowy. Przykładem mogą być Microsoft oraz niemiecki koncern SAP, które zaoferowały komputery oraz niezbędne oprogramowanie o wartości wielu milionów dolarów do obsługi konwencji wyborczych republikanów i demokratów.Tak jak należało się spodziewać, listę największych sponsorów z grona amerykańskich firm nowej ekonomii otwiera Microsoft Corp., która wyłożyła na ten cel ponad 3,4 mln USD. Wprawdzie, jak podkreślają analitycy, dało jej to na głównej liście dopiero 8. miejsce, ale wzrost jej finansowego zaangażowania w kampanię był najbardziej zauważalny. ? Od momentu wszczęcia dochodzenia antymonopolowego przeciwko firmie Billa Gatesa nawet najwięksi niedowiarkowie nie mają już chyba wątpliwości, jaki wpływ na naszą działalność ma rząd ? przyznał David Ellington, przyjaciel Ala Gore?a i współzałożyciel internetowej firmy Noir Net Company.O przychylność koncernów nowej ekonomii zabiegali także obaj kandydaci. Zarówno w wystąpieniach republikanina George?a Busha, jak i demokraty Ala Gore?a takie tematy, jak ochrona praw autorskich w internecie czy opodatkowanie dochodów z działalności w sieci zajmowały jedno z czołowych miejsc. Analizując finansowe wsparcie kampanii można jednak stwierdzić, że nowa ekonomia skłania się w kierunku republikanów. 2/3 ?datków? trafiło bowiem na konto sztabu George?a Busha.Jedni byli bardziej zdecydowani, inni starali się zdywersyfikować ryzyko. Np. Microsoft 60% swojego finansowego wsparcia przeznaczył dla republikanów, a 40% ? dla demokratów. Z kolei America Online ľ funduszy ofiarował Bushowi.Ilustrowane gazety prześcigały się w relacjach z imprez wyborczych organizowanych przez szefów Doliny Krzemowej i wyliczaniu tych, którzy z własnej kiesy zasilili konta poszczególnych komitetów. Np. prezes Cisco Systems John Chambers zorganizował w swojej willi specjalne party dla 170 gości (4 mln USD dla Busha). 3 mln USD wpływów z biletów wstępu z podobnej imprezy w posiadłości szefa koncernu Novell Erica Schmidta (swoim koncertem uświetnił ją specjalnie ściągnięty z Londynu Elton John) wpłynęło z kolei na konto Ala Gore?a. Michael Dell (prezes Dell Computer) indywidualnie wsparł Busha czekiem na 50 tys. USD, z kolei 360 tys. USD ofiarował sztabowi Gore?a współzałożyciel Netscape (a obecnie prezes spółki Loudcloud) Marc Andreessen.Zdaniem analityków, łączne wyniki sponsoringu to gorzka pigułka dla obozu Ala Gore?a. Przecież za prezydentury demokraty Billa Clintona (w ekipie którego Gore był wiceprezydentem) żadna z branż nie przeżyła takiego boomu jak właśnie nowa ekonomia.
W.K.