Cała nasza branża TMT, mimo ostrej konkurencji, musi trzymać kciuki za powodzeniepierwszychofert publicznychspółek internetowych.Porażka może sprowokować kłopoty z dalszym finansowaniem tego typu przedsięwzięć. Choć karty i tak rozda Nasdaq

Giełda jest okrutna nie tylko dla tych, którzy zbytnio ufają własnym zdolnościom inwestycyjnym. Rynek potrafi doprowadzić do ruiny także tych, którzy ? ufni billboardowym sloganom ? ?powierzają swe pieniądze specjalistom?. Spece owi nie popisali się bowiem specjalnie w zeszłym roku, ulegając powszechnemu, owczemu pędowi ku ?dot.comom?. Ofiarą ich ?strategii? padli ci, którzy ? skuszeni spóźnioną wiarą w potęgę ogólnoświatowej sieci ? wybrali fundusze używające w nazwach modnych określeń: ?internet? czy ?technology?.Inwestowanie w fundusze zapatrzone na ?dot.comy? okazało się w ub.r. kiepskim pomysłem ? wynika z zestawienia Lipper Mutual Funds Quaterly, opublikowanego przez ?Barron?s?. W pierwszej dwudziestce najbardziej zyskownych w ub.r. amerykańskich funduszy nie znajdziemy żadnego, z którego nazwy wynikałoby szczególne zainteresowanie internetem. Pojawiają się za to określenia świadczące o inwestowaniu w przedsięwzięcia medyczne, biotechnologiczne i związane z ochroną zdrowia. Tymczasem ponad połowę pierwszej dwudziestki najgorszych ubiegłorocznych inwestycji stanowią właśnie fundusze z przydomkiem ?internet? czy ?tech?. Najwięksi pechowcy, podliczając efekty działalności menedżerów swoich portfeli, drą włosy z głowy. Nowa ekonomia ma dla nich bardzo gorzki smak. Kosztowała bowiem utratę nawet i 50 ? 80% pieniędzy, przeznaczonych pośrednio na jej finansowanie.Bardzo ciekawie w tym kontekście wygląda rozmowa magazynu ?Barron?s? z Jonem Burnhamem, zarządzającym największym z funduszy pozostających pod kontrolą tej znanej rodziny finansistów. Menedżer ów, mimo wieloletniego doświadczenia, również wydaje się w pewnej mierze ofiarą technologicznego szału. Choć zapewne wielu klientów innych funduszy marzyłoby o takich wynikach, jakie osiągnął. Otóż Burnham Fund zyskał w ub.r. raptem 2,1%. Rezultat znakomity, biorąc pod uwagę masakrę innych funduszy, ale rozczarowujący dla starych klientów. Burham rozpieścił ich bowiem w poprzednich latach, przyzwyczajając do systematycznych 20-procentowych rocznych przyrostów. Dlaczego jednak wspominamy o Jonie Burhamie, który ? mimo deklarowanego zainteresowania nowymi technologiami ? lokował w nie tylko 25% portfela (co i tak, przy ostrej przecenie tego segmentu, skutecznie zakłóciło tradycję wysokich stóp zwrotu)? Otóż Burnham wskazuje na Fed jako na współwinnego zawirowań na rynku. Narzeka na zbyt powolne reakcje i zbyt restrykcyjne nastawienie Zarządu Rezerwy Federalnej. Twierdzi, że zamiast mówienia o zaniepokojeniu ryzykiem recesji, Greenspan powinien wcześniej obniżyć stopy procentowe. I co ważne ? powtarza, że, mimo ubiegłorocznych rozczarowań, bardzo mocno wierzy w spółki high-tech. Jego zdaniem, kiedy tendecje rynkowe ulegną odwróceniu, to właśnie te papiery będą liderami wzrostów. Czego pozostaje życzyć przede wszystkim tym firmom, które liczą na rynek kapitałowy jako na źródło finansowania swoich śmiałych planów. U nas próbą generalną będzie na pewno oferta portalu Interia.pl i giełdowy debiut MCI Management. Sytuacja może paradoksalna, ale cała nasza branża TMT, mimo ostrej konkurencji, musi trzymać kciuki za ich powodzenie. Bo porażka może sprowokować kłopoty z dalszym finansowaniem tego typu przedsięwzięć. Ale i tak wszystko będzie zależało od tego, czy optymizm Burnhama okaże się racjonalny. Czy chcemy tego, czy nie, to Nasdaq kreuje aktualne trendy w inwestycyjnej modzie.