Dwustuletnia historia londyńskiej giełdy dowodzi, że decydowała się ona na zmiany tylko wtedy, gdy była do nich zmuszona. Tak było z dopuszczeniem kobiet na parkiet dopiero w latach 70. ubiegłego stulecia i z reformami Big Bang narzuconymi City w 1986 r.

Nowy prezes LSE Clara Furse nie czyta historycznych książek, koncentruje się na przyszłości. ? Moja praca polega na wprowadzeniu tej firmy w następną fazę ? mówi Furse. Ta nowa faza to zwycięstwo w walce o zapewnienie LSE czołowej pozycji w jej strefie czasowej handlu akcjami europejskich spółek.Te zmiany są coraz szybsze i LSE musi stawić czoło czterem wyzwaniom, jeśli chce być dominującą europejską giełdą, a nie tylko największą. Po pierwsze, musi zakończyć przekształcanie się z czegoś w rodzaju klubu właścicieli w spółkę działającą na rzecz jej akcjonariuszy i klientów. Po drugie, musi rozwinąć własne produkty, wprowadzając na inne giełdy swoje akcje, a także instrumenty pochodne, jeśli trzeba będzie poprzez kupienie innego operatora. LSE musi też stać się bardziej dostępna dla detalicznych inwestorów i wreszcie musi pokonać biurokratyczne przeszkody i uzyskać zezwolenie na wejście na rynek amerykański.Pierwsze zadanie już jest realizowane. Wprowadzenie akcji LSE na jej własny parkiet, a być może także na inne, spodziewane jest w tym roku. Sprzedając akcje nowym inwestorom LSE pozyska sporo gotówki, a jej baza właścicielska rozszerzy się wreszcie poza 300 firm brokerskich, do których dotychczas należała. Zresztą tak już się staje, bo w piątek grupa funduszy inwestycyjnych Fidelity ujawniła, że ma 3% akcji LSE.Drugie wyzwanie jest trudniejsze i wymaga takich strategicznych posunięć, w których LSE nie ma żadnych doświadczeń. Wyszło to na jaw w ubiegłym roku, w czasie nieudanej próby utworzenia iX w wyniku fuzji z Deutsche Börse. A to wymaga od LSE większej elastyczności i zmian technologicznych. Ale nie brakuje chętnych do ścisłej współpracy.Nasdaq uważa LSE za wymarzonego partnera do utworzenia europejskiego oddziału. Euronext, giełda utworzona w wyniku fuzji Paryża, Brukseli i Amsterdamu, wysuwała już wiele propozycji, z których wszystkie, na razie, zostały odrzucone. Deutsche Börse, która niewątpliwie wyszłaby zwycięsko z fuzji iX, teraz uważa, że inny rodzaj porozumienia z Londynem też jest możliwy. I wreszcie kolejnym potencjalnym partnerem jest Virt-X, który prowadzi rynek szwajcarskich blue chips według przepisów brytyjskiej Financial Service Authority.Kupienie innej europejskiej giełdy lub fuzja na razie chyba nie wchodzą w grę po złych doświadczeniach poprzedniego zarządu, ale też dlatego, że przepisy regulujące inne rynki są o wiele bardziej restrykcyjne niż w Wielkiej Brytanii.Trzecie wyzwanie polega na zwiększeniu dostępu dla detalicznych inwestorów. Nie udało się to, mimo masowej prywatyzacji z czasów premier M. Thatcher, podczas gdy w Niemczech sama prywatyzacja Deutsche Telekom gwałtownie zwiększyła liczbę detalicznych inwestorów oraz graczy on-line. W najbliższych miesiącach LSE wprowadza międzynarodową obsługę detalicznych inwestorów, oferując im handel akcjami europejskich blue chips. Ale raczej będzie ona skierowana do brokerów obsługujących prywatnych klientów niż do samych inwestorów.I wreszcie czwarte wyzwanie stojące przed LSE to przekonanie amerykańskiego nadzoru obrotu papierami wartościowymi, by zezwolił zagranicznym operatorom na działalność na tamtejszym rynku. Nie będzie to łatwe, gdyż SEC ma opinię obrońcy interesów amerykańskich giełd. I nic nie wskazuje na to, by jej nowy prezes, którego ma powołać administracja Busha, miał zamiar zmienić tę politykę.LSE wciąż jest potężna i nadal rozwija się, o czym świadczy wzrost obrotów akcjami krajowymi i zagranicznymi w ub.r., odpowiednio o 35 i 45%. Jednak zdaniem obserwatorów, zwłaszcza brytyjskich, bez sprostania powyższym wyzwaniom nie da się zagwarantować londyńskiej giełdzie równie udanej przyszłości.

J.B.?Financial Times?