Wczoraj WIG20 w trakcie sesji znowu ustanowił rekord wszech czasów. Dynamiczna akcja w połowie notowań wyniosła go do poziomu 3567 pkt, ale okazało się to wszystkim, na co można było wczoraj liczyć. Potem indeks notował już tylko niższe wartości, choć pod koniec dnia byki desperacko próbowały zawalczyć
o utrzymanie wcześniejszych zdobyczy. Niestety, rekordu na zamknięciu nie było. Trudno w tych okolicznościach mieć nadzieję, że będzie z tego coś więcej, niż tylko stosowna notka w annałach warszawskiej giełdy. Taka sytuacja zdarzała się w ciągu ostatniego półrocza już kilkakrotnie i zawsze przekroczenie historycznego szczytu skutkowało dość wyraźną korektą. Czy tym razem będzie inaczej, okaże się za parę dni, choć obroty raczej nie wskazują
na tworzenie się dynamicznej fali wzrostowej. Z drugiej strony niezbyt wysoka aktywność może stronie popytowej ułatwić podciągnięcie indeksu na wyższe poziomy, przy czym trwałość takiego ruchu byłaby mocno problematyczna. Dodatkowym czynnikiem ryzyka na najbliższe dni jest przerwa świąteczna, podczas której w Wielki Piątek opublikowane zostaną dane
z amerykańskiego rynku pracy. Inwestorzy liczą, że pomogą one
w określeniu kondycji amerykańskiej gospodarki, ale giełda za oceanem będzie mogła zareagować na nie dopiero