Kiedy WIG20 sięgnie 4000 punktów?

Czwartkowy wystrzał indeksów przekonał, że hossa ma się dobrze. To fakt, że wyceny wielu spółek są wygórowane, ale jaka jest gwarancja, że pod wpływem masowego napływu pieniędzy na rynek nie mogą stać się jeszcze wyższe? Zanim dojdzie do solidnej korekty, mogą jeszcze minąć nawet tygodnie. Nie warto podejmować prób łapania szczytu.

Aktualizacja: 20.02.2017 05:03 Publikacja: 02.06.2007 11:06

Od dawna rosną obawy przed głęboką korektą na rynku akcji. Tymczasem ostatnie wydarzenia sugerują, że scenariusz ten znacznie odsunął się w czasie. Jeśli chodzi o WIG20, to można wręcz przyjąć, że korekta właśnie się skończyła i zaczął się nowy etap fali wzrostowej. Podstawę do takiego wniosku daje analiza techniczna. Jak widać na wykresie, czwartek przyniósł wybicie w górę z trzytygodniowego zniżkującego kanału. Wiarygodność tego ruchu potwierdzają wysokie obroty (ponad 1,3 mld zł), zdecydowanie przewyższające aktywność z poprzednich tygodni, a zwłaszcza paru sesji poprzedzających wybicie.

4000 pkt to nie bajka

Wspomniany kanał można było traktować jako korektę. Wybicie z niego jest zatem równoznaczne z jej zakończeniem. Szerokość kanału wynosiła około 190 pkt i na tyle właśnie można szacować potencjał wzrostowy wynikający z tej formacji. Oznacza to, że WIG20 ma szansę dotrzeć przynajmniej na wysokość 3780 pkt.

Wnioski są jeszcze bardziej optymistyczne, jeśli wspomniany kanał uznamy za formację flagi znajdującą się na szczycie poprzedniej fali wzrostowej. Za taką interpretacją przemawiają również obroty, które zgodnie z teorią malały, im dłużej kształtowała się flaga, a w dniu wybicia z niej doszło do skoku aktywności inwestorów.

Teoria nakazuje, by potencjał wzrostowy wynikający z flagi obliczać jako wysokość fali wzrostowej poprzedzającej powstanie tej formacji. Od marcowego dołka do dolnej linii flagi WIG20 podskoczył o około 450 pkt. To oznaczałoby, że obecnie ma szansę przekroczyć nawet do 4000 pkt. Gdyby zwyżka ta miała odbyć się w tempie takim jak w marcu i kwietniu, osiągnięcie tego poziomu docelowego zajęłoby indeksowi około półtora miesiąca. Czy jest to scenariusz realny? Od czterech lat mamy hossę, więc wspinaczka WIG20 na coraz wyższe poziomy nie byłaby zaskoczeniem.

Czy przeszkodą w realizacji takiego scenariusza nie są wyceny spółek? Jak widać na wykresie, obliczany przez nas wskaźnik cena/zysk dla WIG20 nadal jest bliżej majowego minimum niż szczytu (zarówno jeśli chodzi o wskaźnik liczony jako mediana, jak i jako średnia ważona udziałami poszczególnych firm w indeksie). To zasługa publikacji wyników kwartalnych, które na ogół obniżyły wskaźniki spółek. Chociaż C/Z dla WIG20 na poziomie ponad 21 to niemało, to czy można zakładać, że wskaźnik nie osiągnie blisko 23, tak jak na początku maja? Warto zauważyć, że C/Z powróciłby do tego poziomu wówczas, gdyby kursy spółek z WIG20 podskoczyły przeciętnie o około 10 proc. To umiejscowiłoby indeks na wysokości około 4000 pkt. Jak widać, optymistyczny scenariusz wynikający z analizy technicznej ma też pewne uzasadnienie fundamentalne (a przynajmniej nie jest to obecnie przeszkoda w trendzie wzrostowym).

Trzymanie się trendu popłaca

O ile w przypadku WIG20 mieliśmy prawdopodobnie właśnie do czynienia z zakończeniem korekty spadkowej, to na szerokim rynku kursy akcji praktycznie bez przerwy idą w górę. Wydaje się, że prognozowanie momentu zakończenia tej tendencji nie ma większego sensu. Skoro już teraz rozmiary hossy przerastają najśmielsze oczekiwania (roczna zmiana mWIG40 przekroczyła bezprecedensowy poziom 110 proc.), to dlaczego siła trendu nie miałaby się utrzymać? Oczywiście, można wskazywać narastające zagrożenia, ale w takich warunkach liczą się przede wszystkim nastroje. Dopóki pokusa realizacji zysków nie zwycięży nad strumieniem pieniędzy płynących za pośrednictwem funduszy inwestycyjnych, nie ma co oczekiwać głębokiej korekty.

W takich warunkach doskonałą receptą jest znane z analizy technicznej powiedzenie: trend jest twoim przyjacielem (trend is your friend). Zgodnie z regułami podążania za trendem nie warto próbować łapać szczytu, tzn. pozbywać się akcji w momencie, gdy wydaje się, że trend wzrostowy już nie może trwać dłużej. Wrażenie takie można odnieść już od dawna, a mimo to indeksy są coraz wyżej. Zamiast tego analiza techniczna zachęca do trzymania akcji tak długo, jak długo nie ma sygnałów zakończenia trendu. Innymi słowy, do momentu gdy korekta zacznie przeradzać się w silny spadek.

Co to znaczy "silny spadek"? Odpowiedzi na to pytanie można szukać, badając zachowanie indeksu mWIG40 (reprezentującego najmodniejszy obecnie sektor rynku - średnie spółki) w przeszłości. W ostatnich latach nie opłacało się pozbywać akcji, jeśli indeks ten spadł o mniej niż 10 proc., gdyż była duża szansa na to, że zaraz potem zacznie odrabiać straty (tak było w grudniu ub.r. i na początku maja). Z takim właśnie ryzykiem powinni liczyć się inwestorzy, którzy kupują akcje najmodniejszych obecnie średnich spółek.

Świat już nie drży o Chiny

Chiny to nieprzerwanie temat numer jeden na światowych rynkach. O tym, że akcje w Kraju Środka są przewartościowane, mówił już nawet Alan Greenspan, były szef amerykańskiego Fedu. Nieco powietrza z rosnącego bąbla spekulacyjnego starają się upuścić nawet chińskie władze. Decyzja o trzykrotnym podniesieniu podatku od obrotu akcjami sprawiła jednak, że zapachniało już krachem. W środę chiński indeks CSI 300 zanurkował prawie o 7 proc. W końcu lutego podobna przecena na giełdach w Szanghaju i Szenzhen wywołała wyprzedaż walorów na całym świecie. Tym jednak razem rynki zareagowały wyjątkowo spokojnie.

Apetyt na ryzyko nie maleje

Kurs dolara względem japońskiego jena jest obecnie uznawany za wskaźnik apetytu globalnych inwestorów na ryzyko. Zwyżka kursu USD/JPY (czyli osłabienie jena) oznacza dużą akceptację dla ryzykownych inwestycji, zaś spadek tego kursu (umocnienie jena) to sygnał ucieczki od ryzyka. To efekt masowego stosowania przez graczy strategii "carry trade". Polega ona na pożyczaniu nisko oprocentowanych jenów, ich wymianie na dolary i kupnie wyżej oprocentowanych aktywów w USA. Obecnie kurs jena cały czas spada (w piątek naruszył lutowe minimum), co oznacza, że inwestorzy zupełnie nie przejęli się zawirowaniami na chińskim rynku akcji.

Cena miedzi nieśmiało się podnosi

Notowania miedzi podnoszą się po silnej korekcie spadkowej, która w maju sprowadziła je z poziomu ponad 8300 USD za tonę do 7000 USD. Analiza techniczna na razie nie daje jasnych wskazówek, czy mamy do czynienia z trwałym powrotem lepszych nastrojów, czy też jedynie z "korektą korekty". Za kontynuacją odbicia przemawia natomiast szybki spadek zapasów czerwonego metalu w magazynach monitorowanych przez londyńską giełdę LME. Obniżyły się one z 216 tys. ton do niespełna 128 tys. ton. To pierwszy tak wyraźny spadek zapasów od 2004 r. Gdyby ta tendencja się utrzymała, to akcje KGHM miałyby szansę stać się kołem zamachowym WIG20.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy