Fundusze zamknięte przynoszą wyższe zyski

FIZ-y dają zarobić więcej niż fundusze otwarte. Widać to szczególnie w okresie dekoniunktury. Dlaczego? Bo mają więcej możliwości inwestycyjnych i nie są narażone na paniczne wypłaty klientów

Aktualizacja: 28.02.2017 01:54 Publikacja: 28.03.2008 09:51

Wkrótce dowiemy się, ile Investor FIZ i Opera za 3 grosze, (jedyne na polskim rynku fundusze zamknięte, które inwestują w akcje spółek z więcej niż jednego sektora) zarobiły w marcu - są wyceniane w ostatnim dniu każdego miesiąca. Jednak w okresie pomiędzy końcem stycznia a końcem lutego stopa zwrotu z Investor FIZ wyniosła 0,5 proc. I choć jest to dokładnie tyle, ile średni zysk w grupie otwartych funduszy akcji, już Opera za 3 grosze w tym samym okresie pozwoliła klientom zarobić 2,8 proc.

Przewaga wyników funduszy zamkniętych nad otwartymi ujawnia się również w dłuższym horyzoncie inwestycyjnym. W ostatnich 12 miesiącach (licząc na koniec lutego) Investor FIZ przyniósł ponad 28 proc. zysku przy średniej dla funduszy akcji krajowych -7,8 proc. Opera za 3 gorsze została uruchomiona dopiero w maju, jednak stopa zwrotu za ostatnie sześć miesięcy jest na minusie (-1,7 proc.), lecz i tak niewielkim, jeśli porównać ze średnią (na koniec lutego) dla funduszy akcji krajowych, która wyniosła -21 proc. Jednocześnie tylko dwa z nich przyniosły stratę jednocyfrową. Investor FIZ w tych samych sześciu miesiącach wypracował zysk równy 8,8 proc.

Więcej swobody

Tajemnica lepszych wyników FIZ-ów względem typowych funduszy otwartych tkwi głównie w większej swobodzie ich polityki inwestycyjnej. - Przede wszystkim jest możliwość grania na kontraktach terminowych. Szczególnie w czasie dekoniunktury sprawdzają się one lepiej niż akcje, ponieważ pozwalają zarabiać na spadkach i zabezpieczać portfel - tłumaczy Grzegorz Mielcarek, członek zarządu i zarządzający w Investors TFI. W funduszach otwartych kontrakty terminowe można wykorzystywać jedynie w ramach zabezpieczania otwartych pozycji na rynku akcji - na stosowanie ich w celach czysto inwestycyjnych ustawa nie zezwala. - "Bankowe" TFI i tak zazwyczaj z daleka trzymają się od kontraktów terminowych. Wolą wykorzystywać prostsze i tradycyjne instrumenty - dodaje Grzegorz Mielcarek. - Stosowanie bardziej wysublimowanych strategii wymaga ponadprzeciętnych umiejętności zarządzającego, bo szczególnie w tym obszarze błąd rodzi błąd - zgadza się Tomasz Korab, członek zarządu i zarządzający w Opera TFI.

Jednak rzecz nie tylko w dostępie do instrumentów pochodnych, ale również w mniej restrykcyjnych ograniczeniach co do wartości aktywów, jakie mogą być ulokowane w danej inwestycji. - Pomaga to, że dywersyfikacja może być mniejsza. Dywersyfikacja oczywiście jest dobrym rozwiązaniem, jednak nie wówczas, gdy jest wymuszona, jak to ma miejsce w przypadku funduszy otwartych - komentuje Tomasz Korab.

Co więcej, spektrum inwestycyjne jest w przypadku FIZ-ów większe. W przeciwieństwie do funduszy otwartych ich aktywa mogą być bez przeszkód lokowane na rynkach towarowych i w metalach szlachetnych oraz na rynku walutowym. - Możemy bez ograniczeń lokować na giełdach zagranicznych, gdzie płynność jest wysoka. To pozytywnie wpływa na zyski - dodaje Grzegorz Mielcarek.

Bez paniki, ale i bez płynności

Tym, co w dużym stopniu FIZ-om pozwala być efektywniej zarządzanymi, to fakt, że ich uczestnicy mogą zazwyczaj zaledwie raz w miesiącu pozbyć się nabytych wcześniej certyfikatów (odpowiedników jednostek uczestnictwa w funduszach otwartych). - Dzięki temu, że np. na początku roku nie było panicznego nagłego odpływu kapitału, aktywa Opera za 3 grosze nie musiały być wycofywane z intratnych inwestycji - potwierdza Tomasz Korab. Jednocześnie jedynie jednodniowa możliwość wyjścia z funduszu jest istotnym ograniczeniem płynności dla klientów. Co prawda, certyfikaty wielu FIZ-ów są notowane na giełdzie, a zatem teoretycznie można je sprzedać każdego dnia - jednak po pierwsze często trudno o chętnego na nie, a po drugie zazwyczaj sprzedać je trzeba z dyskontem, czyli po cenie niższej, niż gdyby odbyło się to bezpośrednio w TFI.

Pole manewru

- Dzięki temu, że fundusze nie są wyceniane codziennie, klienci, szczególnie w okresach dekoniunktury, nie mają powodów do codziennych nerwów. Często bowiem codzienne wyceny mocno się wahają, a ostatecznie w skali całego miesiąca fundusz wypada dobrze - mówi Grzegorz Mielcarek.

Comiesięczna wycena certyfikatów daje też pewne pole manewru zarządzającym. Sprawia, że pewne decyzje inwestycyjne mogą być odsuwane w czasie. Wyobraźmy sobie sytuację, w której zostały dwa dni do wyceny certyfikatów funduszu. Zarządzający przewiduje, że w długim terminie złoty się umocni, więc planuje sprzedać walutę obcą. Jednak obawiając się krótkoterminowych perturbacji na rynkach finansowych, może odłożyć nieco w czasie sprzedaż waluty, aby nie wpływać na wycenę.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy