Nieprzerwana seria wzrostowa WIG-u przedłużyła się wczoraj do trzech sesji. Dzięki temu, indeksowi udało się wspiąć na poziom najwyższy w tym miesiącu. Pytanie tylko, czy ocieplenie klimatu inwestycyjnego jest równoznaczne z definitywnym zakończeniem trendu spadkowego. Niestety, nie ma praktycznie żadnych podstaw, by tak radykalnie zmienić ocenę rynku. Podstawowe formalne kryterium średnioterminowej tendencji spadkowej pozostaje spełnione - kolejne szczyty na wykresie WIG-u są położone coraz niżej. Jedynym osiągnięciem byków jest fakt, że udało się uniknąć przełamania styczniowego dołka (w ujęciu intraday wsparcie to w ogóle nie było nawet testowane). Jest to jednak co najwyżej sygnał świadczący o słabnięciu podaży, ale w żadnym razie powód do ogłoszenia końca bessy.
Kluczowym poziomem, który oddziela bessę od hossy, jest lutowy szczyt (50 699 pkt w ujęciu intraday). Dopóki WIG nie sforsuje tej bariery, nie ma co przywiązywać wagi do wahań notowań, ponieważ są one nieistotne z technicznego punktu widzenia. Wszelkie ruchy indeksu pomiędzy marcowym dołkiem (44 933,9 pkt) a lutowym szczytem to "szum", który wprowadza co najwyżej zamieszanie na rynek. Cały czas rynek jest jeszcze na etapie, kiedy rozbudzone nadzieje mogą błyskawicznie zostać rozwiane. Ewentualna seria fatalnych danych gospodarczych z USA mogłaby szybko pokrzyżować plany byków.
Nieco inaczej obraz rynku maluje się dla inwestorów kierujących się zasadą "kupuj tanio". C/Z dla spółek z WIG-u na poziomie 12 to zachęta do stopniowego wypełniania portfela akcjami. Stopniowego - to znaczy rozłożonego przynajmniej na długie tygodnie. W przypadku takiej strategii liczyć się należy z tym, że zyski mogą nie nadejść szybko.
Warto zwrócić uwagę, że do kolejnej serii publikacji wyników kwartalnych zostało tylko półtora miesiąca. Ponieważ wzrost zysków większości spółek w kończącym się I kw. nie ulega raczej wątpliwości ze względu na szybki wzrost gospodarczy, to wraz z publikacją wyników będzie można oczekiwać dalszego spadku wskaźników wyceny.
PARKIET