Za nami pierwszy od połowy lutego naprawdę udany tydzień na warszawskiej giełdzie. WIG zyskał blisko 4 proc. i oddalił się od kluczowego w dłuższym terminie wsparcia, jakie na wysokości 44,5 tys. stanowi styczniowy dołek. Dziś dzieli nas od niego niecałe 6 proc. Całkiem sporo, biorąc pod uwagę, że dopiero byliśmy na krawędzi przełamania tej ważnej bariery. Niewiele, gdy zestawimy to z utrzymującą się w ostatnich 3 miesiącach zmiennością. Wskaźnik ATR, mierzący skalę wahań, za ten okres sięga 4,7 proc. Zakładając utrzymanie się zmienności o takiej sile w najbliższej przyszłości, wystarczą dwie niekorzystne sesje, byśmy znów stanęli przed groźbą sforsowania tego silnego wsparcia.
Presja na rynku
międzybankowym
Poprawę nastrojów obserwowaliśmy również na zagranicznych parkietach, i to z tym głównie trzeba wiązać zwyżkę na naszej giełdzie. Przyczynił się do niej również powrót wzrostów na rynku surowców, co miało korzystne przełożenie na postrzeganie przez inwestorów emerging markets. Z naszego punktu widzenia ta kwestia najsilniej dała się odczuć w czwartek, kiedy to praktycznie tylko mocny skok notowań KGHM pociągnął w górę indeksy. Z 1,3-proc. zwyżki WIG aż 0,46 pkt proc. przypadło tego dnia na KGHM. W przypadku WIG20 z 1,5-proc. wzrostu miedziowy kombinat odpowiadał za ponad połowę.
Korzystnie na nasz rynek oddziaływały też doniesienia makroekonomiczne, z dalszym szybkim wzrostem sprzedaży detalicznej w lutym na czele. Pozytywnie odebrana została też zapowiedź bardzo dobrych wyników PKO BP w trzech pierwszych miesiącach tego roku (ma zarobić 1 mld zł). Jednak to klimat na światowych parkietach jest tym, co pozwala inwestorom pozytywnie odczytywać takie wiadomości.