Ponad 6 mld USD napłynęło w trzech miesiącach tego roku do funduszy inwestycyjnych skupiających się na spółkach z branży finansowej - doniosła firma Emerging Portfolio. To dwa razy więcej niż do podmiotów skoncentrowanych na przedsiębiorstwach powiązanych z rynkiem surowców, korzystających ze znakomitej koniunktury na rynku towarów.
Nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie to, że I kwartał 2008 r. był dla agresywnych inwestycji bardzo nieudany. Lokowanie w walorach z pojedyńczych sektorów jest bardziej ryzykowne niż kupno funduszy mających w portfelach papiery z różnych branż. Równocześnie notowania firm z branży finansowej w I kwartale mocno spadały. Indeks największych spółek świata z tego sektora - S&P Global 1200 Financial - stracił w tym czasie ponad 12 proc., wobec ponad 9-proc. zniżki S&P Global 1200, odzwierciedlającego kursy spółek ze wszystkich branż.
Takie decyzje inwestorów trudno odczytywać inaczej jak chęć podkupienia dołka, gdyż w dalszym ciągu brakuje jednoznacznych przesłanek zapowiadających zakończenie kryzysu w sektorze finansowym. Nie jest to dobry znak. Można byłoby oczekiwać, że kształtowaniu dołka przez notowania firm finansowych towarzyszyć będzie raczej zniechęcenie niż wyraźny optymizm co do ich przyszłości. Wskazuje to na spekulacyjne podłoże poprawy koniunktury, jaką obserwujemy od drugiej połowy stycznia.
Symptomatyczne były jednocześnie odpływy rzędu 1,2 mld USD z podmiotów lokujących w spółkach z branży paliwowej. Odzwierciedlało to obawy przed spowolnieniem gospodarczym, jego przełożeniem się na niższy popyt na paliwa i w efekcie na spadek cen.