Przedstawiciele Enei, która swoją działalnością obejmuje okolice dotkniętego przerwami w dostawach prądu Szczecina, mówią, że nie biorą nawet pod uwagę tego, że straty wywołane silnymi opadami śniegu mogłyby przyczynić się do opóźnienia planowanego na ten rok debiutu spółki na GPW. Poszkodowani i towarzystwa ubezpieczeniowe twierdzą, że jest za wcześnie na podawanie konkretnych kwot, ale wiadomo, że straty będą znaczne. Kwestia tylko, czy Enea będzie musiała wypłacić odszkodowania sama, czy pokryje je ubezpieczenie.
Police nie odpuszczą
Same Zakłady Chemiczne Police, notowane na giełdzie, na przestoju spowodowanym brakiem prądu straciły przynajmniej 5 mln zł. Stocznia Szczecińska Nowa szacuje z kolei, że jej straty wyniosły około 2,2 mln zł. - Nasza firma ubezpieczona jest przez konsorcjum towarzystw, w skład którego wchodzą PZU, Warta i Hestia - mówi Rafał Kuźmiczonek, rzecznik Zakładów Chemicznych Police. - W tym momencie nasze straty to co najmniej 5 mln zł, bo tyle kosztował nas kilkunastogodzinny przestój. Obecnie trwa jeszcze rozruch niektórych instalacji. Wprawdzie te 5 mln zł to nie jest dla nas wielka kwota, ale będziemy starali się ją wyegzekwować. Być może zrobimy to bezpośrednio u Enei lub poprzez ubezpieczyciela - dodaje Kuźmiczonek.
Spółka ma swoje racje
- Oczywiście, każdy klient ma prawo do złożenia reklamacji z powodu braku dostaw prądu - mówi Paweł Oboda z Enei. Dodaje, że firma na razie nie liczy strat, a skupia się przede wszystkim na przywróceniu dostaw energii elektrycznej do wszystkich domów. Nie podjęła jeszcze decyzji o ubieganiu się o ewentualne odszkodowanie u swojego ubezpieczyciela, ale nie obawia się, że roszczenia spółek będących jej klientami mocno nadszarpną jej sytuację finansową. - Ze wstępnych analiz prawników wynika, że nagłe opady mokrego śniegu w okolicach Szczecina zaliczają się do kategorii "siła wyższa" - mówi Paweł Oboda. Według prawa energetycznego, za straty kontrahentów wywołane "siłą wyższą" spółka nie odpowiada.