W zeszłym roku Chiny podnosiły stopy procentowe sześciokrotnie, ale zdaniem szefa banku centralnego, konieczne mogą być kolejne podwyżki, żeby zdławić przyspieszającą inflację. Takie zapowiedzi psują nastroje na giełdzie - główny indeks chińskich akcji spadł wczoraj aż o 6,5 proc. i dotarł w pobliże tegorocznego minimum.
- Jest miejsce do dalszych podwyżek stóp procentowych - powiedział agencji Bloomberga Zhou Xiaochuan, szef chińskiego banku centralnego. Przestraszyło to lokalnych inwestorów, bo w tym roku bank jeszcze nie sięgał po ten instrument prowadzenia polityki monetarnej. Żeby walczyć z inflacją, podnosił stopy rezerw obowiązkowych, jakie banki komercyjne muszą odprowadzać od przyjętych depozytów, oraz pozwalał na szybszą aprecjację juana wzlędem innych walut.
Bank musi reagować, bo nadmierny wzrost inflacji grozi załamaniem prężnie rozwijającej się gospodarki. Według informacji "Shanghai Daily", inflacja w marcu wyniosła 8,3 proc. W całym I kwartale ceny konsumpcyjne wzrosły zaś o 8 proc. Gazeta przytoczyła te szacunki, powołując się na Liu Shiyu, wiceprezesa Ludowego Banku Chin. Według oficjalnych danych, w lutym inflacja wynosiła 8,7 proc.
Z ankiet wśród ekonomistów wynika, że Ludowy Bank Chin może podnieść w tym roku stopy przynajmniej raz. Obecnie główna stopa rocznych pożyczek wynosi 7,47 proc., natomiast depozytów 4,14 proc. - Jest miejsce do podniesienia stóp, jednak niezbyt agresywnego - skomentował Wang Qing, ekonomista z oddziału banku Morgan Stanley w Hongkongu.
Wczorajsza sesja na chińskich giełdach w Szanghaju i w Shenzhen była najgorszą od jedenastu tygodni. Indeks CSI 300, obejmujący papiery największych krajowych spółek, po 6,5-proc. przecenie znalazł się o włos od dołka z 28 stycznia. W tym roku stracił 34 proc. Inwestorzy boją się, że przez inflację gospodarka wyhamuje, a spółki będą notować gorsze wyniki finansowe.