Zdaniem Michała Oziembło, prezesa Żagla, nie należy się spodziewać spadku popytu na "hipoteki", chociaż pewną barierę mogą stanowić rosnące stopy procentowe.
- Nie oczekiwałbym również, aby banki zrealizowały zapowiedzi o ograniczeniu dostępności kredytów. Spodziewałbym się co najwyżej mniejszej skłonności do znaczącego przekraczania wartości nieruchomości stanowiących zabezpieczenie - ocenia prezes Oziembło.
Paweł Klita, dyrektor ds. współpracy z partnerami strategicznymi w Dom Banku, spodziewa się, że w tym roku dynamika sprzedaży hipotek wyniesie około 15 proc., a jej spadek w porównaniu z 2007 r. będzie wynikać ze stabilizacji cen na rynku nieruchomości, a nie spadku popytu na kredyty mieszkaniowe. - Ubiegłoroczny wzrost to przede wszystkim efekt zwiększenia się średniej wartości udzielanego kredytu. Powiększyła się ona o 60 proc. Jednocześnie liczba zawieranych umów kredytowych w 2007 r. wzrosła o niecałe 3 proc. w porównaniu z 2006 r. - wyjaśnia Paweł Klita. Jego zdaniem, świadczyło to o gwałtownym wzroście cen nieruchomości, a nie o rozwoju rynku kredytowego. - Teraz sytuacja jest podobna - ilość zawieranych umów jest zbliżona do ubiegłorocznej - dodaje Klita.
Zgadza się z tym prezes Pietraszkiewicz. - W 2007 r. podpisanych zostało 312 tysięcy umów kredytowych. Spodziewamy się, że w tym roku ich liczba będzie zbliżona, natomiast średnia wartość może tylko nieznacznie wzrosnąć - ocenia. Tak dzieje się m.in. w ING Banku Śląskim, gdzie w I kwartale 2007 r. średnia wartość kredytu hipotecznego wynosi 160 tys. zł, wobec 150 tys. zł rok temu.
Coraz ważniejszy pośrednik
Podczas gdy banki mówią o wzroście sprzedaży na poziomie około 10 proc. w skali roku, cele, jakie stawiają sobie pośrednicy finansowi, są znacznie bardziej wyśrubowane. - W tym roku pod względem sprzedaży chcemy sięgnąć 2 mld zł, co oznacza 60-proc. dynamikę wzrostu - mówi Aleksander Paszyński z Domu Kredytowego Notus. Jego zdaniem, I kwartał daje podstawy do optymizmu. - Pierwsze trzy miesiące to, tradycyjnie, najtrudniejszy okres. Tymczasem odnotowaliśmy wzrost sprzedaży na poziomie 35 proc., do 350 mln zł - tłumaczy Paszyński.