Nowe kraje członkowskie Unii Europejskiej doświadczają ostatnio bardzo dobrej koniunktury. Przeciętny, średnioroczny wzrost gospodarczy regionu w latach 2002-2007 wyniósł 5,7 proc., co stoi w dużym kontraście z tempem wzrostu krajów Europy Zachodniej (poniżej 2 proc. rocznie w tym samym okresie). Kilka mniejszych gospodarek regionu odnotowywało w poszczególnych latach dwucyfrowe tempo wzrostu.
Jako główne czynniki wyjaśniające to zjawisko podaje się członkostwo wielu krajów regionu w Unii Europejskiej (i związane z nim fundusze strukturalne) oraz rosnące inwestycje bezpośrednie wynikające ze spadku ryzyka krajów regionu. Niemniej jednak w najnowszym raporcie (World Economic Outlook) Międzynarodowy Fundusz Walutowy zwraca uwagę na rolę tzw. petrodolarów (dochodów uzyskiwanych przez kraje eksportujące ropę naftową) w finansowaniu szybkiego rozwoju Europy Środkowo-Wschodniej. Warto bliżej przyjrzeć się tej kwestii, gdyż może mieć ona istotne konsekwencje zarówno dla regionu, jak i samej Polski.
Petrodolary? Skąd w Europie Środkowo-Wschodniej?
W wyniku wysokich cen ropy (około 100 dolarów za baryłkę, czyli pięciokrotnie więcej niż na początku dekady) kraje ją produkujące i eksportujące uzyskują olbrzymie nadwyżki finansowe, których nie są w stanie skonsumować (według szacunków, banki centralne krajów eksportujących ropę i narodowe fundusze zarządzające petrodolarami dysponowały w 2007 r. aktywami 2,5 biliona dolarów). Nadwyżki te są coraz częściej lokowane w aktywa mające zapewnić wysoki poziom zwrotu, jednak nadal duża część z nich trafia w postaci lokat do banków krajów rozwiniętych (analizy Banku Rozliczeń Międzynarodowych wskazują, że w tej właśnie formie nadwyżki dolarowe lokują głównie Rosja, Libia i Nigeria). Następnie środki te są odpożyczane do szybko rozwijających się krajów świata. Jak wskazują szacunki MFW, głównym beneficjentem tego procesu była w ostatnich latach Europa Środkowo-Wschodnia, na którą przypadało 50 proc. udzielanych kredytów.
Proces transferu środków do naszego regionu ułatwia to, że wiele banków zachodnich jest tu obecnych (w wielu krajach regionu udział kapitału zagranicznego w aktywach sektora bankowego przekracza 80 proc.). Przepływ środków odbywa się więc w formie kredytów podporządkowanych lub depozytów spółek matek lokowanych w filiach znajdujących się w Europie Środkowo-Wschodniej. Ta dostępność środków spowodowała zaostrzenie konkurencji na lokalnych rynkach kredytowych (w tym upowszechnienie się procesu pożyczania pieniędzy w walucie zagranicznej), co - w warunkach niskich stóp - zaowocowało boomem kredytowym praktycznie we wszystkich krajach regionu. Przyrosty kredytów rzędu kilkudziesięciu procent rocznie nie są w regionie niczym nadzwyczajnym. Najbardziej ekstremalnym przykładem finansowania lokalnej akcji kredytowej ze środków zagranicznych są kraje bałtyckie. W Estonii wielkość zobowiązań wobec banków zagranicznych stanowi dziś równowartość 160 proc. PKB tego kraju, na Łotwie ponad 120 proc. Ponad 100-proc. poziom przekroczony jest także w Chorwacji. Według szacunków MFW, łączne zobowiązania regionu wobec banków zachodnioeuropejskich wynoszą około 1 biliona dolarów.