Spółka Comes, producent i dystrybutor notebooków oraz urządzeń do nawigacji satelitarnej, przyznaje, że powodem zawieszenia oferty 1,2 mln akcji serii E był "niesatysfakcjonujący" wynik book buildingu.

- Podczas budowania księgi popytu wpłynęły nieliczne oferty od inwestorów - mówi Dariusz Mirecki, szef rady nadzorczej i główny akcjonariusz Comes (posiada 68 proc. udziałów). W nadchodzącym tygodniu wrocławska spółka chce jeszcze przekonywać inwestorów do zakupu akcji. - Dochodzą do nas sygnały, że w związku z tym, że nasza oferta, która jest stosunkowo nieduża, zbiegła się w czasie z publikacją raportów kwartalnych spółek giełdowych, inwestorzy nie mieli czasu, aby dokładnie jej się przyjrzeć - mówi Mirecki. W najbliższych dniach ma się także ukazać komunikat, informujący o ewentualnym kolejnym terminie oferty. Przypomnijmy, że w minioną środę Comes miał podać cenę emisyjną. Przedział cenowy ustalono na 18-24 zł, co dawało całkowitą wartość emisji na poziomie 21,6-28,8 mln zł.

- Traktujemy zaistniałą sytuację jako przedłużenie rozmów z inwestorami. Liczymy się jednak z każdym możliwym scenariuszem. Oferta może zostać przesunięta o kilka tygodni, może też się okazać, że w ogóle do niej nie dojdzie - twierdzi Mirecki.

Przyznaje, że koszty, jakie firma poniosła do tej pory w związku z przygotowaniem oferty, idą w setki tysięcy złotych. Pieniądze z giełdy Comes chciał przeznaczyć m.in. na wzmocnienie własnej marki notebooków Aristo.