Brak sesji w Stanach Zjednoczonych (Dzień Pamięci) oraz Wielkiej Brytanii spowodował, że na pozostałych rynkach dominowała wczoraj niska aktywność inwestorów. Dodatkowo nie napłynęły żadne istotne doniesienia makroekonomiczne, które mogłyby stanowić impuls do dynamicznego ruchu. Dlatego też nadal w mocy pozostają krótkoterminowe sygnały sprzedaży wygenerowane w ubiegłym tygodniu na światowych indeksach.

W przypadku francuskiego CAC40 barierą nie do przejścia dla popytu okazał się po raz kolejny poziom luki bessy ze stycznia, czyli 5100 pkt. Dopiero umocnienie się powyżej niego pozwoli stwierdzić, że jest szansa na wykrystalizowanie się trwalszego trendu wzrostowego. Obecnie jednak bardziej prawdopodobny jest scenariusz spadkowy i niewykluczony test dolnego ograniczenia konsolidacji trwającej od stycznia (4400-4500 pkt). Ze względu na niskie obroty wczorajsza sesja zakończona minimalnym wzrostem nie zmienia tej oceny. Podobnie należy interpretować zachowanie niemieckiego DAX-a, który w ubiegłym tygodniu nie dotarł nawet do kluczowego oporu przy 7250 pkt.

Wszystko to spowodowane jest tym, że po raz kolejny wracają te same obawy na rynek. Inwestorzy spodziewają się dalszych odpisów w sektorze finansowym, które dodatkowo potwierdziły wczorajsze doniesienia jednego z największych europejskich banków - UBS. Ponadto utrzymuje się przekonanie, że drożejące surowce (zwłaszcza notowana rekordowo wysoko ropa naftowa) będą miały długofalowy negatywny wpływ na wyniki osiągane przez spółki.

W takich warunkach trudno o trwałe umocnienie się indeksów powyżej kluczowych poziomów oporu. Zdyskontowanie negatywnych informacji w wycenach spółek pozwala na utrzymywanie się trendu horyzontalnego. Jednak bez napływu silnego impulsu wzrostowego każda próba przebicia górnego ograniczenia trendu bocznego musi zakończyć się niepowodzeniem.