Konflikt akcjonariuszy TNK-BP staje się coraz poważniejszy. Udziałowcy rosyjskiej spółki paliwowej spierają się na temat składu zarządu. Eksperci uważają, że kłótnię może wykorzystać jeden z koncernów energetycznych, kontrolowanych przez Kreml.
Na ostatnim posiedzeniu rady nadzorczej TNK-BP przedstawiciele rosyjskich akcjonariuszy, czyli holdingów Access Industries, Alfa Group i Renowa, naciskali na odwołanie prezesa koncernu Roberta Dudleya, popieranego przez Brytyjczyków. Natomiast reprezentanci koncernu BP chcieli odwołania Germana Chana, dyrektora wykonawczego brytyjsko-rosyjskiej spółki. Do rozstrzygnięcia nie doszło. Rosjanie opuścili obrady i zerwali kworum.
Na razie nikt nie miesza się w spór akcjonariuszy trzeciego pod względem produkcji koncernu naftowego w Rosji. Specjaliści wskazują jednak, że sytuację może wykorzystać Gazprom lub Rosnieft. - Rezultatem konfliktu może być sprzedaż większościowego pakietu jednej ze spółek paliwowych, kontrolowanych przez rząd - uważa Walerij Niestierow, analityk banku inwestycyjnego Troika-Dialog. O tym, że taki scenariusz jest prawdopodobny, mogą świadczyć ostatnie kroki rosyjskiego ministerstwa spraw wewnętrznych. Urzędnicy złożyli zawiadomienie w prokuraturze o przestępstwach podatkowych dokonanych w latach 2001-2003 przez menedżerów jednej z firm naftowych.
Jak wynika z informacji dziennika "Kommiersant", chodzi właśnie o władze spółki TNK, która w tym okresie łączyła się z BP. Wśród oskarżonych mogą znaleźć się Wiktor Wekselberg, właściciel holdingu Renowa, oraz Robert Dudley. Zdaniem ekspertów, wszczęte postępowanie karne to idealny środek nacisku na akcjonariuszy TNK-BP.