Jeżeli ministerstwu skarbu, mimo niepewnej przyszłości notowań na warszawskim parkiecie, uda się wprowadzić w życie wszystkie prywatyzacyjne deklaracje, to do kupienia będą akcje warte w sumie około 30 miliardów złotych. Nie wiadomo jeszcze dokładnie, jaka część tych walorów trafi do obrotu giełdowego. Można jednak przypuszczać, że będzie to co najmniej dziesięć, jeśli nie kilkanaście miliardów złotych.
Rzecz w tym, że prezesi największych państwowych spółek, jeśli chcą przeprowadzić naprawdę dużą emisję, muszą za każdym razem liczyć się z co najmniej kilkoma podróżami do Londynu, a dokładnie gdzieś w okolice City. Pośrednictwa mających tam swoje siedziby banków niemal zawsze potrzebują polskie spółki, jeśli planowana jest większa oferta publiczna.
Nie wiadomo dokładnie, jaka jest maksymalna wartość emisji, którą można uplasować wyłącznie na polskim rynku. Mówi się, że chodzi o kilkaset milionów złotych. Jeśli stawką jest miliard, to istnieje już naprawdę duże ryzyko, że oferta plasowana wyłącznie w kraju, siź nie powiedzie. Za pośrednictwem warszawskiego parkietu również można, co prawda, oferować papiery zagranicznym inwestorom. Jednak aby ich zachęcić do kupna, trzeba odbyć kilka spotkań. I to raczej nie u nas. Całe szczęście, że do Londynu leci się z Warszawy tylko niecałe dwie godziny.