W ostatnich dniach notowania euro w dolarach były prawdziwym rollercoasterem. Najpierw obawy o stan amerykańskiej gospodarki i oczekiwanie na podwyżkę stóp procentowych w strefie euro zepchnęły kurs dolara mocno w dół, by na początku tego tygodnia, na fali przekonania o zakończeniu cyklu obniżek kosztów pieniądza w USA, pójść mocno w górę.
Inwestorzy mają do rozwikłania nie lada zagadkę. Czym kierować się, podejmując decyzje odnośnie do kursu euro i dolara, najpopularniejszej pary walutowej na świecie? Sygnałami płynącymi z amerykańskiej gospodarki, które wskazują, że jej sytuacja znów się pogarsza, ale w mniejszym stopniu, niż przewidują analitycy? Czy też doniesieniami ze strefy euro, potwierdzającymi postępujące spowolnienie? Perspektywą podniesienia stóp procentowych w eurolandzie czy zakończenia cyklu poluzowywania polityki pieniężnej w USA? Powracającymi obawami przed spowolnieniem światowej gospodarki i dalszym kryzysem w branży finansowej, które skłaniają do poszukiwania bezpieczniejszych aktywów? A może wiarą w to, że problemy ograniczą się jedynie do Ameryki, borykającej się z kryzysem na rynku nieruchomości?
Dolar stopniowo zyskuje
Do rozstrzygnięcia pozostaje też kwestia, w jakim stopniu na kurs euro do dolara wpływa droga ropa, a w jakim ta zależność jest odwrotna - że kondycja amerykańskiej waluty oddziałuje na notowania paliw i innych surowców. W efekcie tego, że surowce są notowane w dolarach, a ten osłabiał się przez ostatnie miesiące, wpływ drogich paliw na inflację w Ameryce był większy niż w tych państwach (choćby w Polsce), których waluty umacniały się wobec amerykańskiego pieniądza. W konsekwencji odwrócenie trendu na rynku dolara potęgowałoby kłopoty z inflacją w dużej części krajów, a łagodziło je w USA. Stąd zapewne w ostatnich dniach wspierające dolara wypowiedzi przedstawicieli administracji amerykańskiej, wskazujące nawet na możliwość interwencji na rynku walutowym w celu obrony kursu. Obecny miesiąc upływa pod znakiem stopniowego umacniania się amerykańskiego pieniądza. Najmniej stracił do niego frank szwajcarski, co można tłumaczyć powrotem obaw o przyszłą koniunkturę w gospodarce i na giełdach. Atmosfera większej niepewności zazwyczaj sprzyja frankowi, który traktowany jest jako safe heaven (bezpieczna przystań na trudne czasy). Najbardziej zniżkował dolar nowozelandzki (o 4,4 proc.), euro straciło najmniej po franku szwajcarskim.
Obawy o przyszłość