Miniony tydzień przyniósł realizację jednego z dwóch scenariuszy, jakich można było się spodziewać w trakcie konsolidacji trwającej od połowy stycznia. Nieraz na łamach "Parkietu" pisaliśmy o formacji trójkąta symetrycznego, w jakim znajdował się WIG, słusznie wskazując, że jest to typowa "cisza przed burzą". Niewiadomą był co prawda kierunek wybicia (osobiście liczyłem na wyjście górą), ale wiadome było, w którym momencie będzie można mówić o takim wybiciu. Wiadomo było również, że wybicie w dół byłoby mocnym sygnałem sprzedaży.
Formacja trójkąta okazała się więc słusznym założeniem, biorąc pod uwagę siłę ubiegłotygodniowej przeceny. Jest to zresztą kolejny przypadek, kiedy analiza techniczna okazuje się bardzo użytecznym narzędziem przy ocenie kondycji rynku. Podobny charakter miało przebicie poziomów wsparcia na początku roku (wsparciami były dołki z sierpnia i listopada ub.r.), które doprowadziło do styczniowej paniki.
Technicy górą
W tym kontekście dziwić mogą słyszane niekiedy wypowiedzi niektórych zarządzających funduszami inwestycyjnymi, którzy deprecjonują znaczenie analizy technicznej, jednocześnie powołując się na analizę fundamentalną. Zastanawiające jest, jaki procent zarządzających rzeczywiście kierował się czynnikami fundamentalnymi, kupując akcje u szczytów hossy, po absurdalnie wysokich cenach.
W każdym razie wybicie WIG-u w dół z czteromiesięcznej konsolidacji dowodzi, że trend spadkowy ma się dobrze. Z czysto technicznego punktu widzenia nie ma większego sensu próba zgadywania, kiedy może dojść do odbicia. Przede wszystkim dlatego, że nie ma żadnej gwarancji, że odbicie takie trwale zmieni układ sił. W tej chwili należy zakładać, że trend spadkowy trwa i prawdopodobieństwo, że WIG znajdzie się w kolejnych miesiącach i tygodniach, jest większe, niż prawdopodobieństwo zakończenia niekorzystnej dla posiadaczy akcji tendencji. Założenie to jest zgodne z filozofią analizy technicznej, która zaleca reagować na wydarzenia na rynku (podążać za trendem), a nie próbować je przewidywać. Wspomniany trójkąt symetryczny był dobrym tego przykładem - sam w sobie nie odpowiadał na pytanie "czy to koniec spadków?", ale trafnie wskazywał, co zrobić w momencie gdy dojdzie do wybicia.