- Celem reformy Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego jest usprawnienie systemu, a nie oszczędności dla budżetu państwa - powiedział wczoraj Michał Boni, minister i szef zespołu doradców strategicznych premiera. Dodał, że rolnicy, którzy w okresie całej aktywności zawodowej opłacą składki wystarczające na sfinansowanie własnych świadczeń, powinni otrzymać bonus w postaci wyższej emerytury, podobnie jak to ma miejsce w systemie pracowniczym.
Boni uważa także, że składka emerytalna opłacana przez pracującego w gospodarstwie rolnym powinna zależeć od uzyskiwanego dochodu, ale jej maksymalna kwota nie może przekroczyć składek uiszczanych przez osoby prowadzący działalność gospodarczą. Zgodnie z projektem reformy KRUS przygotowanym w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi, wyższe składki zapłaciliby rolnicy posiadający gospodarstwa o powierzchni większej niż 50 ha. Obowiązywałaby zasada, że im większe gospodarstwo, tym wyższa składka. Na przykład właściciel 300 ha płaciłby do KRUS 370 zł miesięcznie. Obecnie wszyscy rolnicy płacą 190 zł co kwartał.
- To nie jest reforma, to jej pozory - komentuje propozycje ministerstwa Jeremi Mordasewicz z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan. Jego zdaniem, nie ma obecnie powodów, aby rolnicy byli traktowani inaczej niż reszta społeczeństwa. - Osoby prowadzące działalność gospodarczą płacą składkę w wysokości co najmniej 60 proc. średniego wynagrodzenia, czyli 783 zł - stwierdza Mordasewicz. Dodaje, że obecnie odpowiada to dochodowi 7-ha gospodarstwa. - Granica 50 ha nie ma sensu, bo w Polsce około 90 proc. gospodarstw nie ma więcej niż 15 ha powierzchni - mówi. Ekspert przypomina, że w ub.r. średni dochód z gospodarstwa rolnego przekroczył już osiągany przez gospodarstwo pracownicze. Według Mordasewicza, badania wskazują również, że w Polsce odwrotnie niż w Europie, rozwarstwienie dochodów jest większe na wsi niż w mieście.
Co roku z budżetu państwa do KRUS przekazuje się ok. 15 mld zł. Zdaniem Mordasewicza, gdyby rolnicy płacili takie same składki, jak osoby prowadzące działalność gospodarczą, zaoszczędzono by 3 mld zł rocznie. - Można przeznaczyć je na poprawę poziomu edukacji na wsi. Pojawiające się tam firmy mają kłopoty ze znalezieniem wykwalifikowanych pracowników - mówi Mordasewicz. Według niego, w trakcie nieoficjalnych rozmów z pomysłem zgodził się minister Boni oraz niektórzy politycy PSL.
PAP