W styczniu 2009 roku wyszło na jaw, że Dariusz O. od kwietnia 2004 r. wielokrotnie, bez wiedzy klientów, sprzedawał ich jednostki TFI, a pieniądze przelewał na swoje konta. Potem grał nimi na giełdzie. Obrócił w ten sposób blisko dwoma milionami złotych. Kiedy sprawa wyszła na jaw, był winny klientom banku prawie milion. Bank oddał te pieniądze klientom ze swojej kasy. Z konta Dariusza O. udało mu się odzyskać tylko 123 tys. zł. Egzekucja pozostałych kwot jest utrudniona, gdyż w międzyczasie makler rozwiódł się z żoną.

Z orzeczeniem sądu I instancji nie zgodziła się prokuratura ani mecenas Tomasz Bokszczanin reprezentujący poszkodowanych, który uznał, że kara jest zbyt łagodna i istnieje ryzyko, że po okresie zawieszenia oszust przestanie spłacać dług.

Sąd apelacyjny nie zgodził się z jego argumentacją. – Kara czterech lat więzienia w zawieszeniu na sześć lat wcale nie jest łagodna – stwierdził sędzia Jerzy Skorupka cytowany przez portal Gazeta.pl. Z władzami Biura Maklerskiego BGŻ nie udało nam się skontaktować.