Tak wynika z ankiety „Parkietu” przeprowadzonej wśród największych firm brokerskich.
– Skokowy wzrost zainteresowania ubezpieczeniami D&O dał się zauważyć w 2009 r. po nagłośnionych przez media stratach przedsiębiorstw na instrumentach pochodnych i wypłacie 15 mln zł odszkodowania z tego rodzaju umowy Hucie Metali Niezależnych Szopienice. Od tego momentu obserwujemy rosnące zainteresowanie tym produktem – mówi Aleksander Chmiel z STBU?Brokerzy Ubezpieczeniowi. Dodaje, że o D&O coraz częściej pytają członkowie rad nadzorczych spółek lub większościowi akcjonariusze.
Wzrost sprzedaży polis nie przekłada się jednak na dynamiczny wzrost wartości rynku D&O, mierzonej składką. Brokerzy szacują, że w ub.r. mogła wynieść 30–50 mln zł. Była więc podobna lub niewiele wyższa niż w 2007 r. (30 mln zł według Allianz Polska). Dlaczego?
Sylwia Kozłowska, dyrektor departamentu ubezpieczeń OC w Gras Savoye Polska, wskazuje na spadające ceny polis jako efekt ostrej konkurencji. – 5 lat temu na polskim rynku D&O zaczęły oferować takie firmy ubezpieczeniowe, jak Chubb czy HCC International. W efekcie składki spadły nawet o 50 proc. Potem na ten rynek wszedł Allianz. Niedawno zaś agent Lloyd’s of London, firma Leadenhall, oferująca takie polisy za pośrednictwem internetowych narzędzi. To ponownie się przełożyło na spadek składek o 15–25 proc. – mówi Kozłowska.
Z danych pozyskanych od brokerów wynika, że mniej niż połowa sprzedanych w 2009 i 2010 r. polis D&O została zakupiona przez spółki notowane na GPW lub NewConnect, a do wzrostu popytu na tego rodzaju ubezpieczenia przyczyniają się głównie firmy pozagiełdowe. – Prawdopodobnie wynika to z tego, że spółki notowane to w większości spółki polskie, działające lokalnie, zazwyczaj bez bogatego doświadczenia biznesowego. Tymczasem po D&O najczęściej sięgają spółki kontrolowane przez globalnych graczy, którzy mają doświadczenie i wiedzą, że tego rodzaju polisa naprawdę może się przydać – uważa Jerzy Lisiecki, szef firmy International Risk and Corporate Advisory.