Złoty bez różowych fundamentów

Pytania do Bartosza Pawłowskiego, analityka BNP Paribas

Aktualizacja: 23.02.2017 13:36 Publikacja: 16.09.2011 00:53

Złoty bez różowych fundamentów

Foto: Archiwum

W ostatnich dniach złoty sporo stracił na kryzysie strefy euro. Dlaczego inwestorzy wyprzedają polską walutę, skoro problemy są gdzieś indziej?

A skąd diagnoza, że Polska nie boryka się z problemami? Fundamenty dla złotego wcale nie wyglądają różowo. W?lipcu Polska miała 1,6 mld euro deficytu na rachunku bieżącym, co de facto oznacza, że codziennie musimy znaleźć około  70?mln euro, aby pokryć ten niedobór.

Dopóki napływa kapitał portfelowy lub inwestycje bezpośrednie, nie ma z tym problemu. Ale od pewnego czasu z inwestycjami firm jest problem, a napływ gotówki na polski rynek także nie będzie trwał wiecznie. Wtedy rynek reaguje osłabieniem złotego.

Dodatkowym problemem jest spory deficyt sektora finansów publicznych. Jeszcze rok temu wydawało się, że inwestycja w złotego jest bardzo perspektywiczna. Teraz wielu inwestorów ocenia, że popełniło błąd i zmniejszają zaangażowanie.

A może na kurs złotego wpływa już niepokój związany z nadchodzącymi wyborami?

Reklama
Reklama

Pewnym szczęściem w nieszczęściu jest to, że już niewiele chyba osób na rynku przejmuje się polskimi wyborami. Ważne będzie to, jak będzie wyglądała redukcja deficytu już po ukształtowaniu się nowego składu parlamentu i rządu.

Co musi się stać, aby złoty zyskał na wartości na dłużej?

Są dwie kluczowe rzeczy. O pierwszej – zacieśnieniu fiskalnym – już wspomniałem. Większe oszczędności budżetu pozwolą zresztą Radzie Polityki Pieniężnej dalej luzować politykę pieniężną bez ryzyka, że wpłynie to negatywnie na ceny obligacji i inflację.

Inną sprawą jest refinansowanie kredytów walutowych, jakich udzieliły polskie banki. To dziś jeden z poważniejszych problemów sektora, który wpływa na kurs euro do złotego. W końcu rynek swapów, za pomocą których banki pozyskują walutę, jest dokładnie analizowany przez inwestorów.

Wydaje się, że w tym segmencie jest miejsce dla NBP, aby zaoferował dłuższy – roczny lub dwuletni – swap na franka lub euro, na zasadach lepszych niż poprzednio. To może ułatwić życie bankom, co może się przełożyć na wycenę złotego. Nie trzeba ostrej interwencji na rynku, aby poprawić notowania waluty.

Polski rząd próbuje wykorzystać przewodnictwo w Unii Europejskiej i organizuje grupę krajów aspirujących do strefy euro mówiących jednym głosem. Na ile może to pomóc wizerunkowi Polski jako stabilnego rynku?

Reklama
Reklama

Rynki bardziej interesowałoby, gdyby te kraje zaczęły spełniać kryteria z Maastricht. Można próbować zyskiwać kapitał polityczny – wydaje się jednak, że ostatnia rzecz, jakiej strefa euro potrzebuje, to zbyt wiele głosów na temat kryzysu. Inwestorzy oczekują redukcji deficytu, a nie kolejnych słów. Można oczywiście czekać, aż strefa euro znajdzie jakieś cudowne remedium na kryzys, ale lepiej robić swoje i zmniejszać długi.

Gospodarka
Wzrost wydatków publicznych Polski jest najwyższy w regionie
Gospodarka
Hazard w Finlandii. Dlaczego państwowy monopol się nie sprawdził?
Gospodarka
Wspieramy bezpieczeństwo w cyberprzestrzeni
Gospodarka
Tradycyjny handel buduje więzi
Gospodarka
Branża piwna mierzy się z kolejnymi wyzwaniami
Gospodarka
Podatek Belki zostaje, ale wkracza OKI. Nowe oszczędności bez podatku
Reklama
Reklama