Czym zastąpić franka?

Czy pieniądze Kanady, Australii, Czech lub Szwecji mogą się przyjąć jako nowe bezpieczne waluty?

Aktualizacja: 23.02.2017 13:17 Publikacja: 22.09.2011 19:31

Czym zastąpić franka?

Foto: GG Parkiet

Wzrost awersji do ryzyka uruchamia naturalny proces wycofywania kapitału z aktywów o wyższym poziomie ryzyka do tych bardziej bezpiecznych. Przez wiele lat do aktywów najbardziej bezpiecznych były zaliczone te denominowane w dolarze amerykańskim, franku szwajcarskim oraz japońskim jenie. W sytuacji gdy perspektywy światowej gospodarki stawały się pesymistyczne, a na rynkach akcji dochodziło do znacznych wyprzedaży, wymienione waluty zazwyczaj silnie zyskiwały na wartości.

Jednakże w ostatnim okresie na wizerunku walut dotychczas uznawanych za wolne od ryzyka pojawiły się pierwsze skazy, m.in. lawinowo rosnący dług publiczny USA oraz Japonii czy problemy fiskalne krajów strefy euro. Potencjał franka szwajcarskiego wyczerpał się zaś jedną decyzją Narodowego Banku Szwajcarii, który po silnej aprecjacji waluty postanowił interweniować, ustanawiając minimalny kurs wymiany franka do euro. Zmusiło to inwestorów do poszukiwań alternatyw dla tradycyjnie bezpiecznych walut.

Jakie cechy powinny wyróżniać waluty mogące być alternatywą franka, jena czy dolara? Obejmujący wiele państw kryzys zadłużeniowy sprawia, że inwestorzy główny nacisk kładą na stabilność finansów publicznych krajów, których waluty aspirują do roli bezpiecznych aktywów. Oczywiście istotną rolę grają również silne fundamenty gospodarcze, stabilna sytuacja polityczna oraz niezależność banku centralnego, który powinien prowadzić wyważoną politykę pieniężną. Wskazany jest też głęboki i płynny rynek kapitałowy, który byłby w stanie zaspokoić popyt na aktywa denominowane w bezpiecznej walucie.

Analizując wymienione powyżej czynniki można wskazać przykłady kilku walut, które mają potencjał chociażby częściowego zastąpienia w roli bezpiecznych przystani dotychczasowych walut. Najczęściej wymienianymi pretendentami są dolar australijski, kanadyjski oraz nowozelandzki lub korona czeska, norweska i szwedzka. Atutem Czech jest stabilna sytuacja finansów publicznych (dług publiczny nie przekracza poziomu 40 proc. w relacji do PKB), co potwierdzają wysokie oceny agencji ratingowych – agencja Moody's ostatnio potwierdziła rating Czech na poziomie A1. Czechy spełniają warunek stabilności politycznej i niezależności banku centralnego, który prowadzi bardzo roztropną politykę pieniężną, koncentrującą się na walce z inflacją. Jednak zachowując trzeźwe spojrzenie, trudno postawić twierdzenie, że czeska korona jest w stanie zastąpić franka. Przede wszystkim Czechy są krajem o niewielkiej gospodarce, wprawdzie otwartej, ale sprzedającej większość eksportu na jeden rynek – niemiecki. Słabsze perspektywy rysujące się przed gospodarką Niemiec mogą być dla Czech istotnym zagrożeniem, szczególnie przy założeniu silnej aprecjacji korony względem euro rzutującej na niższą konkurencyjność eksportu. Biorąc pod uwagę niewielki i niezbyt chłonny rynek kapitałowy, trudno było postawić koronę czeską na równi z frankiem szwajcarskim. Zachowanie kursu czeskiej waluty od początku września zdaje się potwierdzać taką tezę – korona osłabiła się w tym okresie w stosunku do euro o blisko 3 proc. i o około 8 proc. w stosunku do dolara.

Znacznie ciekawszą alternatywą w Europie wydają się korona norweska i szwedzka. Na korzyść obu walut przemawiają szczególnie cenione w obecnej sytuacji przez inwestorów zdrowe finanse publiczne. Norweski i szwedzki dług publiczny jest na relatywnie niskim poziomie, w poprzednim roku wyniósł odpowiednio około 49 proc. i 40 proc. w relacji do PKB. Ponadto Norwegia dysponuje możliwością systematycznego ograniczania długu dzięki regularnie osiąganej nadwyżce budżetowej, która na ten rok jest prognozowana na poziomie 12 proc. PKB. Sytuacja fiskalna Szwecji jest również zdrowa, gdyż deficyt budżetowy nie przekracza 0,3 proc. PKB. Agencje ratingowe jednogłośnie utrzymują dla Szwecji i Norwegii najwyższe możliwe oceny ratingu. Podobnie wysoko oceniana jest również wiarygodność Kanady. Minimalnie gorzej oceniane są Australia czy Nowa Zelandia. Skandynawski, kanadyjski, a nawet australijski rynek kapitałowy są oczywiście znacznie większe od czeskiego, ale czy wystarczająco duże, żeby któraś z wymienionych walut mogła zastąpić franka czy dolara? Rządy wymienionych krajów mają niskie potrzeby pożyczkowe, a w konsekwencji popyt inwestorów na bezpieczne aktywa skarbowe może nie zostać zaspokojony. Waluty wymienionych krajów łączy wysoki udział eksportu w kreacji PKB – od około 35 proc. w przypadku Nowej Zelandii do blisko 47 proc. w przypadku Norwegii i Szwecji. Ponadto waluty krajów skandynawskich mogą się wydawać już dość drogie. We wrześniu korona norweska osiągnęła najwyższy względem euro kurs w ostatnich ośmiu latach – 7,4860, a dalsza aprecjacja tychże walut może niekorzystnie wpływać na konkurencyjność eksportu. Jeśli taka sytuacja stanie się poważnym zagrożeniem dla wzrostu gospodarczego, w konsekwencji banki centralne mogą zostać zmuszone do zastosowania mechanizmów mających na celu obniżkę wartości krajowej waluty.

Na podstawie wszystkich przedstawionych czynników wydaje się, że większość z wymienionych walut będzie relatywnie silna w najbliższym czasie i może wzbudzić zainteresowanie inwestorów szukających „schronienia". Jednakże wydaje się, że żadna z nich nie odegra dominującej roli i nie zdetronizuje franka szwajcarskiego, dolara amerykańskiego czy jena jako podstawowych walut powszechnie uznawanych za bezpieczne.

Damian Knapkiewicz, Admiral Markets

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy