Do kogo przyjdzie święty Mikołaj

Zbliża się przełom roku, a więc pojawia się pytanie, czy inwestorzy i tym razem mogą liczyć na związane z tym okresem efekty grudnia i stycznia, czyli poprawę giełdowej koniunktury

Aktualizacja: 24.02.2017 03:06 Publikacja: 26.11.2011 00:02

Do kogo przyjdzie święty Mikołaj

Foto: GG Parkiet

Skutki sierpniowych spadków, które dotknęły giełd na całym świecie, inwestorzy z GPW odczuwają do dzisiaj. WIG w ciągu kilku miesięcy stracił blisko 25 proc., a dotychczasowe próby odrobienia strat kończyły się niepowodzeniem. Optymizmem nie napawa sytuacja w strefie euro i widmo spowolnienia gospodarczego w USA. Jesteśmy w trudnym momencie, a historia pokazuje, że takie trudne momenty niekoniecznie sprzyjały zwyżkom indeksu na przełomie roku. Inwestorzy się zastanawiają, czy nieudany na razie 2011 rok (od początku roku WIG stracił prawie 21 proc.) zakończy się happy endem i pozwoli jeszcze podreperować budżet. Odpowiedzi na te pytania spróbowaliśmy znaleźć w przeszłości, badając zachowanie polskiej giełdy w ciągu ostatnich kilkunastu lat.

Optymistyczne statystyki

Aby sprawdzić, czy faktycznie grudzień i styczeń wyróżniają się na tle całego roku wyższymi stopami zwrotu, porównaliśmy zmiany WIG w poszczególnych miesiącach na przestrzeni ostatnich 15 lat. Okazuje się, że zdecydowanie najlepiej wypadł styczeń, w którym indeks zyskiwał średnio prawie 5 proc. Na drugim miejscu jest grudzień z wynikiem 4 proc. Są to wysokie stopy zwrotu, zwłaszcza w porównaniu ze średnią ze wszystkich miesięcy w badanym okresie równą 1,34 proc.

Przyglądając się bardziej szczegółowo zmianom indeksu w grudniu, chcieliśmy zweryfikować tezę, według której największy wzrost pojawia się w jego drugiej połowie. Teoretycznie się przyjmuje, że właściwy rajd świętego Mikołaja przypada na drugą część grudnia i związany jest z tzw. window dressing, czyli podciąganiem kursów przez fundusze w celu poprawy całorocznych wyników zarządzania. Z naszej analizy wynika jednak, że stopy zwrotu były przeciętnie wyższe w pierwszych 15 kalendarzowych dniach miesiąca. W tym okresie WIG rósł średnio o 2,3?proc. W drugiej części grudnia zyskiwał po około 1,5 proc.

W styczniu stopy zwrotu rozkładały się dość równomiernie. Było to odpowiednio 2,4 proc. w pierwszych 15 dniach miesiąca oraz 2,1 proc. w pozostałych. Opierając się na tym modelu, inwestorzy, którzy powiększali portfel akcji już na początku grudnia i wstrzymywali się ze sprzedażą papierów do końca stycznia, mieli najlepszą strategię. Średni zysk w takim okresie wyniósł aż 8,6 proc.

Słabiej w czasie kryzysu

Z danych historycznych wynika, że choć styczeń dawał wyższy przeciętny zysk, to jednak był on mniej pewny. Styczniowa zwyżka zdarzyła się bowiem w dziewięciu na 15 badanych okresów. W przypadku grudnia skuteczność była wyższa i wynosi aż 12 na 15. Co ciekawsze, w słabszych dla koniunktury okresach styczeń radził sobie znacznie gorzej niż grudzień zarówno pod względem zysku, jak i jego pewności.

Sprawdziliśmy zachowanie WIG w interesujących nas miesiącach w trakcie trzech najbardziej dotkliwych kryzysów ostatnich lat: azjatyckiego (1997–1998), internetowego (2000–2001) oraz rynku kredytów hipotecznych (2007–2009). Okazuje się, że w grudniu mimo niesprzyjających okoliczności indeks rósł średnio o 2,6 proc. Spadek o 1,82 proc. zaliczył tylko w 2007 roku. W styczniu był bardziej podatny na otoczenie, zawsze tracił. Przeciętny spadek wyniósł aż 6,4?proc. Okazuje się więc, że w czasie osłabienia giełdowej koniunktury tzw. efektu stycznia nie ma. W przypadku grudnia przeciętny wynik spadał, ale cały czas mogliśmy liczyć na dodatnią średnią stopę zwrotu nawet po uwzględnieniu spadku w 2007 r. Wygląda więc na to, że w czasie niesprzyjającej sytuacji gospodarczej to grudzień był bezpieczną przystanią.

Gdzie szukać zysku?

Analiza historyczna WIG pokazuje, że w panującej obecnie niepewnej sytuacji gospodarczej być może nadchodzący grudzień poprawi humory inwestorom. Pytanie tylko, na co szczególnie powinni zwrócić uwagę. Czy można na naszym rynku wyróżnić papiery, którym kalendarzowe efekty służą bardziej niż innym? Porównanie stóp zwrotu ze wskaźników WIG20 i sWIG80 w grudniu na przestrzeni ostatnich 15 lat wskazuje, że to duże spółki zachowywały się znacznie lepiej. Indeks blue chips rósł w ciągu tego miesiąca o średnio 4,1 proc., tj. o 0,6 pkt proc. więcej niż sWIG80. Można stąd wysnuć wniosek, że polscy inwestorzy preferują spółki charakteryzujące się wyższą płynnością. Aby dokładniej sprecyzować, które walory warto było mieć w swoim portfelu na początku grudnia, sprawdziliśmy, jak w interesującym nas okresie zachowywały się indeksy branżowe. Poddaliśmy analizie wskaźniki dla sektorów: bankowego, budownictwa, informatycznego, spożywczego oraz telekomunikacji. Wybór tej konkretnej piątki podyktowany był najdłuższą historią ich notowań spośród wszystkich indeksów branżowych dostępnych na GPW (notowane są od 1998 roku). Wyniki pokazują, że w grudniu najwięcej można było zarobić na spółkach informatycznych, aż 6,3 proc., oraz akcjach banków – 4,9 proc. W obu przypadkach zwyżki obserwowane były w przeważającej liczbie badanych okresów, odpowiednio 9 na 12 i 10 na 12. Zaskakujący może wydawać się fakt, że słabo w końcówce roku radził sobie sektor spożywczy – stopa zwrotu wynosiła 1,9 proc. Święta to zwykle okres żniw dla firm z tej branży, co teoretycznie powinno zachęcać inwestorów do zakupu ich akcji.

Z naszej analizy wynika więc, że inwestorzy, przygotowując się do rajdu świętego Mikołaja, szukali okazji do zarobku przede wszystkim wśród akcji dużych spółek. Dobrym wyborem były firmy o innowacyjnych profilach działalności lub banki.

Potwierdzenie zza oceanu

Krótka historia warszawskiej giełdy może podać w wątpliwość wyniki przeprowadzonej przez nas analizy. Mała liczba okresów, które można objąć badaniem, może sugerować, że uzyskane rezultaty wskazują bardziej na przypadek niż kalendarzowy efekt. Wystarczy zwrócić uwagę, że po uwzględnieniu w analizie nie 15, lecz dziesięciu ostatnich lat wyniki zmieniają się diametralnie. Średnia stopa zwrotu dla grudnia spada do 2 proc., a dla stycznia do zaledwie 0,5?proc. W związku z tym postanowiliśmy sprawdzić, jak wygląda sytuacja na amerykańskim rynku, który może się pochwalić znacznie dłuższą historią.

Przeprowadziliśmy więc analizę S&P 500, uwzględniając ostatnie 40 lat. Największy przeciętny wzrost tego indeksu obserwowany był w grudniu i wynosił 1,71 proc. Na drugim miejscu był kwiecień, w czasie którego wskaźnik zwyżkował średnio o 1,56 proc. Styczeń był trzeci w kolejności z rezultatem 1,22 proc. Na tle średniego miesięcznego wzrostu indeksu rzędu 0,65 proc., podobnie jak na rodzimym parkiecie, miesiące z przełomu roku istotnie się wyróżniają. Godny uwagi jest też fakt, że zwyżki zdarzały się z podobną częstotliwością jak na GPW – w grudniu 30?na 40 razy, a w styczniu 24 na 40. Okazuje się więc, że za oceanem grudzień dawał nie tylko największe zyski, ale też najpewniejsze. Co ciekawe, rozkład stóp zwrotu w tym miesiącu był odwrotny do obserwowanego na WIG. Dla S&P 500 druga połowa grudnia była znacznie bardziej udana – wzrost wynosił 1,45 proc. w porównaniu z 0,1?proc. w pierwszych 15 dniach.

Wygląda na to, że najbardziej rozwinięte rynki Mikołaj odwiedza regularnie w końcówce roku (grudzień dawał wzrost w 75 proc. badanych okresów). Grudniowe zwyżki nie są więc tylko przypadkową, kalendarzową anomalią, ale obserwowalnym efektem sezonowym. Oczekiwania na satysfakcjonującą stopę zwrotu polskiego indeksu w grudniu nie muszą być zatem nieuzasadnione.

Samospełniająca się przepowiednia

Kalendarzowe efekty z przełomu roku zyskały popularność już w latach 80. XX wieku, zwłaszcza za sprawą analiz statystycznych, które dowiodły ich historycznego występowania. Inwestorzy, w myśl zasady: historia lubi się powtarzać, z każdym rokiem liczą na jego udaną końcówkę i możliwy dodatkowy zysk. W związku z tym decydują się na zakup akcji już od początku grudnia. Generując większy popyt, pchają kursy w górę, czyli po części sami współtworzą kalendarzowy efekt ostatniego miesiąca roku.

Rajd Świętego Mikołaja

Wizyty świętego Mikołaja oczekuje się głównie w drugiej połowie grudnia. To wtedy duże fundusze decydują się na zakupy tych akcji, które zyskiwały na wartości, jednocześnie wyzbywając się aktywów, na których poniosły stratę. Wzmożone nabywanie akcji służy podnoszeniu ich kursu i uzyskaniu lepszych wyników zarządzania. Dzięki temu w kwartalnym raporcie fundusze mogą pokazać swoim klientom portfel składający się z atrakcyjnych, zyskownych papierów. Strategia ta nazywana jest potocznie window dressing i to ona w opinii wielu analityków odpowiada za właściwy rajd świętego Mikołaja w końcówce roku.

Optymalizacja podatkowa

Pod koniec roku inwestorzy giełdowi mogą decydować się na wyjście z nieudanych inwestycji. Sprzedają akcje, na których ponieśli straty. Celem takiego zabiegu jest realizacja straty podatkowej, która może być następnie odpisana od przyszłego dochodu i obniżyć całoroczny podatek. Wyprzedaż akcji obniża ich cenę, co sprawia, że na początku stycznia są one relatywnie tańsze. Inwestorzy decydują się na ponowny zakup, co może być przyczyną znacznego wzrostu kursu na początku roku.

Odkupienie obiecujących akcji

W celu poprawy swoich bilansów na koniec roku fundusze pozbywają się akcji, na których odnotowały stratę. Papiery te niekoniecznie były źle trafioną inwestycją, mogły bowiem dawać dobre perspektywy finansowe, ale w strategii długoterminowej. W związku z tym część z nich, tych optymistycznie rokujących, może być ponownie odkupywana przez fundusze na początku stycznia. Realizują nowe strategie inwestycyjne i przyznane limity kapitałowe, fundusze ponawiają więc kupno, przyczyniając się do zwyżek kursów w pierwszym miesiącu nowego roku.

Opinie:

Szymon Borawski-Reks, zarządzający funduszami Arka

Pomimo obiecujących historycznych danych potwierdzających występowanie tzw. efektu grudnia i stycznia opieranie swojej strategii inwestycyjnej na nim jest loterią. Ryzyko wynika przede wszystkim z przyjęcia krótkiego horyzontu inwestycyjnego, który narzuca nam spekulacyjne podejście do inwestowania. Dodatkowo ryzyko potęguje obecna sytuacja na giełdzie. Rozchwiane rynki poruszające się w takt decyzji politycznych są mało przewidywalne. Tym bardziej w takich czasach zyskuje na aktualności cytat z legendarnego inwestora Petera Lyncha „Trzeba wiedzieć, jakie akcje się posiada i dlaczego. Argument: »one muszą pójść w górę!«, to za mało". Inwestowanie obecnie w wybrane akcje jak najbardziej ma sens, ale dlatego, że wiele firm jest nisko wycenianych. Szukajmy firm z bezpiecznym bilansem, zapasem gotówki i efektywnych kosztowo, za których wzrostem kursu akcji nie będzie stał św. Mikołaj, ale ich dobry biznes. JAM

Paweł Burzyński, analityk, DM BZ WBK

Analiza zachowania polskiej giełdy w oderwaniu od zachowania rynku amerykańskiego w tym okresie jest moim zdaniem niekompletna. W opublikowanej przez nas ostatnio strategii doradzaliśmy klientom daleko idącą ostrożność, jeśli chodzi o bezgraniczną wiarę w różnego rodzaju rajdy. Nadrzędnym czynnikiem branym pod uwagę powinno być gwałtowne hamowanie gospodarek europejskich, a nie czysto statystyczne dane. Wprawdzie około 75 proc. przypadków w okresie powojennym w USA grudzień był bardzo udanym miesiącem dla posiadaczy akcji, jednak działo się tak w latach, gdy do listopada rynek dobrze się zachowywał. Obecnie – przy tak dużej chwiejności i nieprzewidywalności – rynki skazane są w krótkim terminie na błądzenie losowe. Tak długo, jak Unia Europejska nie będzie miała spójnej wizji swojej przyszłości, formułowanie średnioterminowych prognoz nie ma większego sensu. Dlatego nie próbuję przewidywać, czy efekt stycznia w tym roku wystąpi. JAM

Zbigniew Obara, analityk BM Alior Banku

Rajd świętego Mikołaja zawsze wynikał z tego, że historycznie styczeń był jednym z najlepszych miesięcy w roku. Dlatego inwestorzy masowo kupowali akcje w grudniu, by przygotować się na te zwyżki i skorzystać z nich. W związku z ostatnimi zawirowaniami na rynkach finansowych zachowania sezonowe oddały jednak pola sytuacji makroekonomicznej oraz poczynaniom banków centralnych. Światowe rynki akcji rzeczywiście są obecnie technicznie wyprzedane i oczekują na impuls, który mógłby doprowadzić do zwyżek. Dlatego nie można wykluczyć, że indeksy GPW zanotują wzrostowy grudzień, ale ewentualne zwyżki nie będą, moim zdaniem, związane z czynnikami sezonowymi, lecz z sytuacją makro i informacjami z EBC. Wydarzeniami, które mogłyby spowodować rajd świętego Mikołaja na GPW, mogłyby być poluzowanie stanowiska EBC co do skupu na rynkach obligacji krajów PIIGS i kolejny wzrost podaży pieniądza w europejskim systemie finansowym. ako

Marek Buczak, dyrektor ds. rynków zagranicznych, Quercus TFI

Efekt grudnia może wystąpić tylko w przypadku poprawy nastrojów na giełdach, czyli zasadniczo pod dwoma warunkami. Po pierwsze, konieczna byłaby poprawa światowej koniunktury. Szansa na to jest jednak ograniczona – potwierdzają to słabe odczyty wskaźników wyprzedzających, m.in. PMI. Poza tym byłby do tego niezbędny spadek cen wciąż bardzo drogich surowców (m.in. ropy naftowej, żywności). Drugi warunek to uruchomienie kwestionowanych przez wielu ekonomistów mechanizmów stymulujących (QE3 w USA, obniżka stóp procentowych w strefie euro) przez banki centralne. Wystąpienie efektu stycznia będzie zależeć od tych samych czynników. Można założyć, że im gorzej będzie w grudniu, tym większa jest szansa na pozytywne zwroty w styczniu (i odwrotnie). Na zachowania notowań spółek obecnie bardzo duży wpływ mają oczekiwania, nie tylko dotyczące samych firm, lecz także decyzji politycznych, a te są nieprzewidywalne. JAM

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy