Przypomnijmy, że inwestor, mając na rachunku około 400 zł, kupił 10 wrześniowych opcji call na WIG20, płacąc za nie 200-krotnie więcej, niż wynosiła ostatnia wycena rynkowa. Pierwotnie zakładał, że cała operacja (wliczając spread) zamknie się w kwocie poniżej 200 zł. Po chwili okazało się, że kupił opcje za 21 739,5 zł. Jednocześnie na jego rachunku pojawiło się zobowiązanie finansowe wobec brokera do uregulowania w wysokości ponad 21 tys. zł. Sprawę opisał Radosław Chodkowski na blogu opcjenaakcje.pl. Tematem zajął się także „Parkiet".

W zeszłym tygodniu biuro maklerskie stało na stanowisku, że pechowy inwestor musi uregulować zobowiązanie. W tym tygodniu sytuacja odwróciła się o 180 stopni. Zobowiązanie wobec domu maklerskiego zostało anulowane, a saldo rachunku przywrócone do poziomu sprzed zawarcia transakcji. – Dzięki nagłośnieniu całej sprawy m.in. przez „Parkiet" ktoś poszedł po rozum do głowy i uznał, że faktycznie zlecenie to nie powinno było trafić na rynek – mówi Chodkowski. – Bez względu na to, kto zawinił, zabrakło komunikacji na linii broker–klient. Sądzę, że od samego początku instytucja prowadząca rachunek powinna dążyć do nienadawania rozgłosu całej sprawie – mówi „Parkietowi" przedstawiciel jednego z biur maklerskich, proszący o zachowanie anonimowości.