Chcemy robić biznes, a nie show-biznes

Rozmowa: Paweł Tamborski i Grzegorz Zawada, prezes i wiceprezes GPW

Aktualizacja: 06.02.2017 19:17 Publikacja: 10.09.2015 05:45

Cały czas poszukujemy nowych inwestorów i uczestników rynku – mówi Paweł Tamborski, prezes giełdy.

Cały czas poszukujemy nowych inwestorów i uczestników rynku – mówi Paweł Tamborski, prezes giełdy.

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński

Rok temu pojawiliście się panowie na giełdzie. Jak oceniacie ten czas? Co udało się już zrobić i jakie wyzwania przed Wami, a także samą GPW jeszcze stoją?

Paweł Tamborski (P.T.): Można by sądzić, że największym wyzwaniem jest dla nas obecnie konkurencja ze strony giełdy w Rumunii. Ale na poważnie, każdy rok niesie z sobą inne wyzwania. Wiemy już, jaki wpływ na nasz rynek miała reforma otwartych funduszy emerytalnych. Ale było także wiele innych wydarzeń – wojna na Ukrainie, zamieszanie w Grecji. Obecnie funkcjonujemy w ramach bardzo dynamicznego kalendarza politycznego. To wszystko ma duży wpływ na to, co się dzieje na giełdzie. Dla nas z pewnością był to bardzo pracowity rok. Poświęciliśmy go na poprawę funkcjonowania grupy kapitałowej, ale także podjęliśmy wiele działań zwiększających potencjał polskiego rynku.

Z mariażu z Wiedniem, ani też z żadnym innym rynkiem, nic jednak nie wynikło...

P.T.: Owszem, jedną z naszych pierwszych decyzji było nie angażowanie się w mariaż z Wiedniem, ale postawienie na rozwój organiczny. Chcemy, aby GPW była organizacją międzynarodową i taką właśnie jest, czego najlepszym dowodem jest 51-proc. udział inwestorów zagranicznych w obrotach na Głównym Rynku, a także obecność międzynarodowych spółek na naszym parkiecie. Cały czas pozyskujemy też nowych inwestorów i uczestników rynku. Tych inicjatyw jest naprawdę dużo.

A konkretnie?

Grzegorz Zawada (G.Z.): Przede wszystkim staramy się przetransformować naszą organizację od fabryki produktów do firmy o charakterze relacyjnym, bo taki jest kierunek rozwoju nowoczesnych giełd. Bardzo dużo czasu poświeciliśmy na budowanie relacji z naszymi klientami. Przy czym i tutaj nastąpiła zmiana. Wcześniej głównym klientem giełdy był dom maklerski, dziś poszerzyliśmy definicję podstawowych klientów o inwestorów, a także potencjalnych emitentów. W ciągu roku zorganizowaliśmy ponad 650 spotkań. Brało w nich udział ponad 70 spółek z Polski i regionu oraz blisko 230 inwestorów. Pierwszy raz w historii polskie spółki, szczególnie te mniejsze, miały okazję tak szeroko zaprezentować się międzynarodowym inwestorom podczas Polish Capital Market Day w Nowym Jorku. Podobne wydarzenie odbyło się też w Londynie, a wkrótce będziemy w Paryżu. Udało nam się również unormować relacje z domami maklerskimi. Skoncentrowaliśmy się na biznesie, a nie na show-biznesie. Mówimy „nie" dywersyfikacji za wszelką cenę. Chcemy wykorzystać nasze przewagi konkurencyjne tam, gdzie je mamy. Krótko mówiąc: nie model venture capital, który realizował poprzedni zarząd, ale giełda jako giełda.

P.T.: Do tej pory giełda nigdy nie wychodziła tak szeroko do inwestorów i potencjalnych emitentów.

Jakie są owoce tych spotkań?

G.Z.: Rosnące zainteresowanie inwestorów zagranicznych polskim rynkiem. Ich udział w obrotach wynosi już ponad połowę, zastępując mniejszą aktywność krajowych instytucji. Coraz lepiej zaczyna też funkcjonować program HVP. Generuje on już 5 proc. obrotów na rynku akcji i mniej więcej tyle samo na rynku instrumentów pochodnych. Co prawda na razie udział w nim bierze zaledwie czterech uczestników, ale to pokazuje, jak duży potencjał mają firmy działające w tym obszarze. Za chwilę będziemy mieli nowy typ uczestnika. Na początku września na naszym rynku zamierza pojawić się Hudson River Trading, który ma pełnić funkcję algorytmicznie działającego animatora. Członkiem GPW została też firma Spire, jeden z najbardziej aktywnych na świecie dostawców płynności na giełdach. Wszystko to stanowi ważny element wzmacniający krajowy rynek wobec potencjalnej konkurencji ze strony alternatywnych platform obrotu. Jesteśmy już właściwie ostatnim liczącym się rynkiem Unii Europejskiej, na którym nie zaczęły jeszcze działać MTF-y. Nadal istnieją wątpliwości podatkowe związane z nabywaniem polskich akcji na tego typu platformach. Im więcej będziemy mieć brokerów, animatorów, inwestorów i traderów, tym łatwiej będzie nam obronić dalszy rozwój GPW i rynku kapitałowego w Polsce.

Co jest więc potrzebne, żeby przyciągnąć na polski rynek firmy tradingowe?

G.Z.: Mówiąc krótko: potrzebne są dwa zasadnicze elementy, aby firmy, które chcą skorzystać z programu HVP, faktycznie zaistniały na naszym rynku. Pierwszy to uczestnik rozliczający w KDPW_CCP, co jest szczególne ważne na rynku derywatów. Tutaj też w ostatnim czasie odnieśliśmy sukces. Na naszym rynku pojawił się ABM Amro. Formalnie jest już uczestnikiem KDPW_CCP, ale jeszcze chwilę trzeba poczekać, aż rozpocznie on działalność operacyjną. Drugim elementem jest kolokacja.

Usługa kolokacji jest przecież dostępna od 2013 r....

G.Z.: Owszem, natomiast nie do końca była ona dopasowana do potrzeb klientów i musieliśmy ją dopracować. Do końca roku będziemy mieli taką usługę, jakiej oczekują międzynarodowe firmy tradingowe. Mówiąc o działaniach wspierających rynek, należy także przypomnieć o certyfikacji przez amerykański nadzór CFTC indeksu WIG20. We wrześniu mamy pierwszy zagraniczny road show po otrzymaniu tej certyfikacji i liczymy, że przełoży się to na realne wyniki.

P.T.: Nasze działania stopniowo budują skalę rynku. Cały czas mówimy jednak o pracy u podstaw, której efekty są rozłożone w czasie. Dotyczy to nie tylko nowych inwestorów, ale także emitentów. Od maja wspólnie z partnerami jeździmy po Polsce w ramach projektu „Kapitał dla rozwoju", pokazując spółkom z regionów korzyści z wejścia na giełdę. Jesteśmy też aktywni w relacjach z potencjalnymi emitentami zagranicznymi. Mamy zbudowany konkretny plan na kolejne miesiące i konsekwentnie go realizujemy.

Rzeczywistość jest brutalna. Poziom obrotów na rynku akcji, czy też kontraktów terminowych, wciąż pozostawia wiele do życzenia.

G.Z.: Owszem, były w przeszłości momenty, kiedy obroty były wyższe. Ale obecnie sytuacja nie jest najgorsza, jeśli spojrzymy na rynek w dłuższym horyzoncie. Rekordowe obroty akcjami odnotowaliśmy na GPW w 2011 r. (250 mld zł). Od 2012 r. ustabilizowały się na poziomie około 200 mld zł. Dziś trudno znaleźć jedno rozwiązanie, które sprawi, że wrócimy do szczytów pod względem obrotów. Dlatego podejmujemy wiele działań w różnych kierunkach.

Czy nowe życie w rynek może tchnąć IPO Banku Pocztowego?

P.T.: Spodziewamy się, że Bank Pocztowy to będzie ciekawa oferta, także dla inwestorów indywidualnych. Dlatego będziemy popierać skierowanie istotnej części tej oferty właśnie do nich.

Maklerzy od dłuższego czasu powtarzają, że aby zwiększyć płynność i uatrakcyjnić nasz rynek, trzeba obniżyć koszty transakcyjne. Czy jesteście na to gotowi?

G.Z.: Chcemy poprawiać atrakcyjność cenową polskiego rynku. Jesteśmy obecnie w historycznej sytuacji, kiedy możemy to zrobić bez szkody dla akcjonariuszy giełdy. Jest to związane ze zmianą ustawy o finansowaniu nadzoru. Czekamy na rozporządzenie, które doprecyzuje, jakie będą rzeczywiste opłaty ponoszone przez poszczególnych uczestników rynku. Co do zasady planujemy obniżkę opłat giełdowych. W perspektywie kilku tygodni będziemy mieli już konkretną propozycję, tak aby z początkiem przyszłego roku zaczął obowiązywać nowy cennik. Chciałbym podkreślić, że rozmowy nad propozycjami zmian w systemie opłat prowadzimy we współpracy ze środowiskiem maklerskim od początku roku. Trzeba też pamiętać, że wiele działań podnoszących konkurencyjność cenową polskiego rynku już podjęliśmy – mam tu na myśli m.in. promocje dla animatorów na rynku instrumentów pochodnych czy na akcjach spółek spoza WIG20. Również programy HVP i HVF zawierają elementy znaczącej promocji cenowej.

Spotkania z inwestorami, emitentami, rozmowy z maklerami na trudne tematy – wszystko to są działania zewnętrzne. Co natomiast zadziało się na samej GPW, od kiedy nią zarządzacie?

P.T.: W momencie, gdy pojawiliśmy się na giełdzie, grupa kapitałowa funkcjonowała jako konfederacja luźno współpracujących podmiotów. Dziś wygląda to inaczej. Integracja grupy cały czas postępuje i efekty synergii widać już w naszych wynikach. Zmierzyliśmy się z wyzwaniami rynku NewConnect. Jest to platforma, na której nam zależy i którą chcemy rozwijać, jednak musimy konsekwentnie poprawiać standardy jej funkcjonowania, żeby była atrakcyjna dla inwestorów. Pracujemy też nad uporządkowaniem struktury rynku długu, bo nie jest ona czytelna dla emitentów i inwestorów. Mieliśmy w strukturze Grupy kilka spółek, do których co roku dokładaliśmy. Podjęliśmy decyzję, że kończymy z tym i sukcesywnie to realizujemy. Musimy poprawić naszą efektywność i konkurencyjność. Należy liczyć się z tym, że w niedługim czasie mogą mieć miejsce wydarzenia, które znacząco wpłyną na nasz rynek. Dziś jesteśmy zaliczani do grupy rynków rozwijających się, ale od 2011 r. jesteśmy na tzw. liście obserwacyjnej FTSE. Musimy się liczyć z potencjalnym awansem do kategorii rynków rozwiniętych. Powinniśmy być na to gotowi, bo to może być duża szansa dla polskiego rynku.

Skoro już mowa o porządkach, musi paść pytanie o Aquis Exchange. Nie wzięliście udziału w podwyższeniu kapitału przez tę firmę. Czy to także element waszych porządków?

P.T.: Aquis wciąż buduje pozycję rynkową, ale to nie przekłada się na przychody. Do tej pory platforma nie realizuje założeń, które były podstawą do podjęcia decyzji o inwestycji w ten projekt. Nie dotyczy to tylko założeń finansowych, ale również strategicznych. Gdyby w Polsce pojawiła się konkurencja w postaci platformy MTF, to na dziś Aquis nie jest narzędziem, które można byłoby użyć do obrony naszej pozycji.

Czy to oznacza, że inwestycja w Aquis była błędem?

P.T.: Zarząd Giełdy w tym składzie nie podjąłby takiej decyzji.

Czy zarząd GPW w tym składzie nie zmieniłby także mnożnika dla kontraktów na WIG20 z 10 do 20 zł?

G.Z.: Przed podjęciem takiej decyzji trzeba było zbudować niezbędne otoczenie sprzyjające rozwojowi rynku pochodnych, a dopiero później zająć się mnożnikiem. Nasi poprzednicy zrobili zmianę, chcąc zaktywizować inwestorów instytucjonalnych. To się do tej pory nie udało, tymczasem utraciliśmy wielu inwestorów indywidualnych. Moim zdaniem stało się tak dlatego, że zabrakło innych elementów, jak chociażby narzędzi do handlu. Teraz to się zmienia. Do końca roku powinniśmy mieć wszystkie niezbędne części tej układanki i liczmy, że coś się ruszy na rynku kontraktów.

Czy sprawa mnożnika jest całkowicie zamknięta? Część rynku chce wprowadzenia mikrokontraktu głównie dla inwestorów indywidualnych?

P.T.: We wrześniu chcemy spotkać się z Komitetem Rynku Pochodnych i ponownie przedyskutować temat. Na dziś nie rozważamy jednak powrotu do tego, co było wcześniej.

Mowa także była o integracji grupy kapitałowej. Czy zakłada ona także integrację z KDPW?

P.T.: W strategii zaznaczaliśmy, że naszym celem jest integracja środowiska posttransakcyjnego. Polska jest za małym krajem, aby na rynku funkcjonowały dwa podmioty – myślę tu o KDPW i Irgit. Co prawda dziś nie ma między nimi konkurencji. Naszym celem jest stworzenie w Polsce silnego podmiotu posttransakcyjnego, który będzie w stanie sprostać rosnącej konkurencji europejskiej. Obserwujemy, co się dzieje na dużych rynkach – postępującą integrację podmiotów posttransakcyjnych, ale również, jak np. w Londynie – integrację pionową londyńskiej giełdy z izbą rozliczeniową LCH.Clearnet. Chcemy, aby polska infrastruktura rynku kapitałowego nie dała się zmarginalizować i pozostała znaczącym graczem w Europie. Wypracowaliśmy wspólnie z KDPW propozycje konkretnych rozwiązań w zakresie integracji KDPW i Irgit, które przekazaliśmy i konsultujemy z MSP i NBP – akcjonariuszami KDPW. Bez zdecydowanych działań w tym zakresie dalszy rozwój polskiego rynku kapitałowego w Polsce może być utrudniony ze względu na zagraniczną konkurencję.

Czy to oznacza, że GPW odkupi od któregoś z akcjonariuszy jedną trzecią akcji KDPW? A może chcecie mieć 100 proc. udziałów?

P.T.: Na tym etapie nie możemy nic więcej na ten temat powiedzieć. W naszym przekonaniu bardzo ścisła współpraca GPW i KDPW ma jednak głęboki sens, gdyż umożliwi poprawę konkurencyjności, siły, stabilności i bezpieczeństwa polskiej infrastruktury rynkowej.

Wielokrotnie była także mowa, że głęboki sens ma rating na rynku obligacji. Tymczasem giełdowy Instytut Analiz i Ratingu nie funkcjonuje. Co się dzieje z tym projektem?

P.T.: Projekt ten został uruchomiony dosłownie na kilka dni przed upływem kadencji poprzedniego zarządu, pewnie dlatego zabrakło czasu na jego dopracowanie. Mamy tu również, jako giełda, konflikt interesów, bo mielibyśmy jednocześnie zajmować się ratingiem papierów, których obrót sami organizujemy. Pozyskanie partnerów do tego projektu ograniczy to ryzyko i dziś mogę powiedzieć, że proces ten jest mocno zaawansowany.

Partnerów czy partnera?

P.T.: Jest więcej niż jeden scenariusz. Niedługo będziemy mogli przekazać rynkowi konkretne informacje w tej sprawie.

Od kiedy jesteście panowie na GPW, to firma w ogóle bardzo ostrożnie podchodzi do wydatków.

P.T.: Jeszcze raz powtórzę: musimy być efektywni. W praktyce oznacza to szukanie różnego rodzaju synergii, chociażby w obszarze nieruchomości, informatyki czy zakupów. Renegocjowaliśmy wiele kontraktów, bo okazało się, że można tu jeszcze dużo poprawić. Doprowadziło to w sumie do sporych oszczędności. Pieniądze te chcemy inwestować w nasze inicjatywy rozwojowe.

Poruszone zostały kwestie informatyczne. Po uruchomieniu systemu UTP była mowa, że kolejnym krokiem będzie dodanie systemu dedykowanemu rynkowi derywatów UTP – D. Czy ten pomysł jest aktualny?

P.T.: UTP-D nie będziemy wdrażać, bo nasz dostawca oprogramowania przygotowuje obecnie nową wersję systemu, która będzie obejmować także funkcjonalności UTP–D. Jest to perspektywa około dwóch lat.

Czy będzie to wymagało od was, a także całego środowiska maklerskiego, kolejnych inwestycji w technologię?

G.Z.: Wciąż trwają prace nad tym projektem w grupie Euronext, ale zdecydowanie nie będzie to tak duże wyzwanie, jakim było wprowadzenie UTP.

Na współpracę z EBOR nie było wam jednak szkoda pieniędzy...

P.T.: Ze względu na zmieniające się otoczenie biznesowe konieczne są działania poprawiające konkurencyjność polskiego rynku. Liczymy, że efektem współpracy z EBOR będzie raport wskazujący konkretne bariery i możliwości rozwoju polskiego rynku kapitałowego. Chcemy, aby powstał materiał, który w obiektywny sposób oceni konkurencyjność giełdy i całego ekosystemu rynku kapitałowego. Raport będzie gotowy na początku przyszłego roku. Na bazie tego raportu chcemy przygotować w porozumieniu z uczestnikami rynku plan konkretnych działań.

G.Z.: Cały proces prowadzi EBOR, gdyż zależało nam na tym, aby nie był to raport przygotowany na zlecenie giełdy, tylko niezależnej, renomowanej międzynarodowej instytucji.

Cały rynek przechodzi gruntowne zmiany. Widać to chociażby na przykładzie domów maklerskich, które są wchłanianie w struktury banków. Czy waszym zdaniem to właściwy kierunek?

G.Z.: Z jednej strony widzimy w tym potencjał – rozszerzenie bazy inwestorów. Z drugiej istnieje ryzyko, że produkty rynku kapitałowego będą przegrywały z produktami bankowymi. Jesteśmy gotowi wspierać banki m.in. poprzez edukację doradców bankowych w kwestiach związanych z rynkiem kapitałowym i giełdą. Prowadzimy już w tym zakresie rozmowy z kilkoma podmiotami

P.T.: Pracujemy również nad rozwojem nowych produktów, które byłyby atrakcyjne dla klientów banków. Mam tu na myśli ETF-y, które tak dobrze sprzedają się na innych rynkach.

Do ETF – ów potrzebny jest emitent...

P.T.: Ten projekt jest już mocno zaawansowany. Robimy wszystko, żeby od strony regulacyjnej i technologicznej być gotowym na te produkty. Liczę, że w przyszłym roku oferta rynkowa w tym zakresie znacznie się poszerzy.

Mówicie panowie o edukacji sprzedawców bankowych. A może trzeba edukację rozszerzyć o polityków? Czy waszym zdaniem dostrzegają oni rolę GPW i rynku kapitałowego w gospodarce?

P.T.: Dobrą informacją jest to, że każda z liczących się partii politycznych deklaruje wsparcie dla polskich przedsiębiorstw i to jest najlepsze, co dziś możemy usłyszeć. Faktem jest, że kraje, w których rynek kapitałowy jest efektywny, rozwijają się szybciej niż inne.

A co ze wsparciem inwestorów? Może np. przydałoby się wprowadzić ulgi podatkowe dla długoterminowych inwestycji?

P.T.: To jest temat na osobą rozmowę. Ważne jest, żeby wprowadzić rozwiązania, które będą promowały branie ryzyka przez osoby prywatne. Wówczas rynek kapitałowy będzie motorem rozwoju przedsiębiorczości i będzie wspierać całą polską gospodarkę.

A może będzie tak, jak mówi Jacek Socha, że jeśli się nic nie zmieni, strategia organicznego rozwoju zmieni się w strategię zwijania rynku?

P.T.: Polska gospodarka jest najszybciej rozwijającą się gospodarką w Unii Europejskiej. Tym, co ochroniło Polskę podczas ostatniego kryzysu finansowego, był silny rynek wewnętrzny i rozwinięty sektor małych i średnich przedsiębiorstw, które miały dostęp do efektywnego finansowania z krajowego rynku kapitałowego. Nadal jest sporo dobrych polskich firm z dużym potencjałem rozwoju. Z różnych przyczyn nie wybrały do tej pory giełdy, a naszym zdaniem mają dużą szansę spotkać się z zainteresowaniem polskich i zagranicznych inwestorów. Pracujemy nad tym. Jednego możecie być Państwo pewni – niesprzyjająca koniunktura nie jest dla nas pretekstem do bezczynności.

 

Gospodarka
Estonia i Polska technologicznymi liderami naszego regionu
Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku