Wynik netto po trzech kwartałach lepszy niż w całym 2014 r., imponujący wzrostu kursu na trudnym rynku... Jaka jest recepta na sukces?
To jest trudne pytanie. Osobiście jestem zwolennikiem koncepcji małych kroków w biznesie, czyli nie szybkie i spektakularne działania, chociaż i one niektórym przynoszą dużo korzyści, ale mozolne budowanie biznesu. Oczywiście nasze tegoroczne dokonania robią wrażenia, ale na pewno nie jest to tylko chwilowy efekt. Pracowaliśmy i pracujemy nad tym bardzo ciężko i wytrwale. Nasza długoterminowa strategia procentuje, mamy stabilny zespół menedżerski, który długofalowo patrzy na rozwój spółki i przede wszystkim mocno trzymamy się tego, co najlepiej nam wychodzi, co lubimy i na czym zarabiamy. Na dobry 2015 r. złożyły się wszystkie te czynniki. Oczywiście dodatkowo pomaga nam sytuacja gospodarcza, a w szczególności spadek bezrobocia w Polsce i regionie. To także jest dobra informacja nie tylko dla osób zadłużonych, ale również dla naszej spółki.
Rynek windykacyjny w Polsce przeszedł w ostatnich latach jednak duże zmiany. Biznes chociażby z racji pojawienia się zagranicznych firm windykacyjnych stał się bardzo wymagający.
Zgadza się, uważnie śledzimy ruchy konkurencji, zdajemy sobie sprawę z potencjału, jakim dysponują zagraniczne spółki i mamy świadomość tego, że są to mocni branżowi gracze. Wydaje mi się jednak, że lepiej grać w profesjonalnej lidze, czyli takiej gdzie każdy gracz ma wieloletnie doświadczenie rynkowe i zna się na tym biznesie. To, co obserwujemy obecnie na naszym rynku, właśnie do tego zmierza. Dla nas oznacza to, że będziemy konkurować z bardziej przewidywalnymi podmiotami. Już teraz widzimy, że na rynku jest mniej tzw. szybkich pieniędzy czy też inwestorów, którzy nie mają doświadczenia na rynku, ale pojawiają się na nim i przepłacają za pakiety wierzytelności. Dlatego spodziewamy się ustabilizowania marż i stóp zwrotu z inwestycji, a nie kupowania przez niektórych graczy portfeli po nieadekwatnie wysokich cenach. Z poważną, międzynarodową konkurencją nauczyliśmy się żyć i robić wszystko, aby być operacyjnie lepszym albo chociażby nie gorszym od tych podmiotów. Mamy w tym już spore doświadczenia, bo od lat skutecznie rywalizujemy z takimi szwedzkimi firmami, jak: Intrum, Hoist czy niemiecki EOS. I dalej chcemy mieć ponad 20-proc. udział w rynku.
Nie boi się pan, że firmy, które do nas weszły, i które dysponują dużo większą gotówką niż Kruk, będą jednak głównymi rozgrywającymi na przetargach?