Według naszych szacunków w styczniu mogła ona sięgnąć nawet 750 mln zł.
Od września 2015 roku fundusze emerytalne więcej kupowały, niż sprzedawały, bo zarządzający wierzyli, że rynek odbije. O zakupach decydowały w głównej mierze niskie wyceny spółek, które są na bardzo atrakcyjnym poziomie. Teraz najwyraźniej ta wiara się skończyła.
– Niestety to, co się dzieje na giełdach zagranicznych, zaczyna coraz bardziej niepokoić. Jak się przeanalizuje wykres S&P, to wszystko wskazuje, że amerykański rynek wchodzi w bessę, a to źle wróży parkietowi warszawskiemu – mówi „Parkietowi" pragnący zachować anonimowość zarządzający jednego z OFE. Jak podkreśla, inwestorzy globalni bardzo nerwowo reagują na ciągle taniejącą ropę, a akcje niektórych europejskich banków są obecnie o 25 proc. tańsze niż przed rokiem.
– Dodatkowym impulsem do wyprzedaży była podwyżka stóp procentowych przez amerykańską Rezerwę Federalną w grudniu – wskazuje nasz rozmówca.
Tylko w styczniu amerykański indeks S&P500 stracił ponad 5 proc. Nie lepiej było w Europie, gdzie niemiecki indeks DAX stracił ponad 9 proc. Z kolei londyński FTSE 100 zniżkował niemal 3 proc. W efekcie globalnej bessy OFE ewidentnie przestały wychodzić za granicę. Wygląda na to, że postanowiły trzymać kupione już na światowych giełdach walory, nie zmieniając pozycji. Nasze kalkulacje wskazują, że w styczniu fundusze na aktywach zagranicznych nie wykonywały większych ruchów. Wcześniej fundusze chętnie inwestowały poza Polską, próbując w ten sposób stabilizować swoje portfele. Tylko w 2015 r. uplasowały za granicą niemal 5 mld zł.