Kwietniowe posiedzenie RPP jest pierwszym od stycznia, gdy gremium to obraduje w pełnym, mocno odmienionym składzie. Jako ostatni dołączył do niego Jerzy Żyżyński, dotychczas poseł PiS. Zastąpił Annę Zielińską-Głębocką, której kadencja wygasła w lutym.

Choć Żyżyński dał się poznać jako zwolennik łagodniejszej polityki pieniężnej, pozostali członkowie RPP opowiadają się za jej stabilizacją. Powtarzają, że choć Rada ma cel inflacyjny na poziomie 2,5 proc., przedłużająca się deflacja nie stanowi przesłanki dla obniżki stóp, bo jest spowodowana czynnikami, na które krajowa polityka pieniężna nie ma wpływu. Jej łagodzenia nie uzasadnia też koniunktura w polskiej gospodarce, która w IV kwartale wyraźnie przyspieszyła.

Część ekonomistów wciąż uważa, że prędzej czy później RPP poluzuje politykę pieniężną. Grono to jednak systematycznie się kurczy. Jeszcze miesiąc temu pięć zespołów w ankiecie „Parkietu" spodziewało się obniżki stóp przed końcem II kwartału, a dziesięć przed końcem III kwartału. Obecnie tylko cztery zakładają, że pod koniec września stopy będą niższe niż dziś. Ich obniżki o 0,25 pkt proc. oczekują m.in. ekonomiści mBanku. Jak tłumaczą, w najbliższych miesiącach nowy skład RPP będzie się koncentrował na budowaniu wiarygodności, co w polskich realiach oznacza zachowawczą politykę pieniężną. Z czasem jednak w tę wiarygodność zacznie godzić bierność RPP w obliczu przedłużającej się deflacji. A warunki rynkowe (aprecjacja złotego) pozwolą na cięcie stóp. GS