Szok wywołany wynikiem referendum ws. przynależności Wielkiej Brytanii do Unii Europejskiej z czasem jednak słabł. Po południu dolar kosztował już niecałe 4 zł, czyli o niespełna 5 proc. więcej niż w czwartek. Osłabienie złotego względem innych głównych walut miało mniejszą skalę. Euro w pewnej chwili kosztowało 4,52 zł, najwięcej od końca 2011 r., ale po południu kurs ten wrócił do 4,42 zł. To oznaczało zwyżkę w porównaniu z czwartkiem o około 2 proc.
Inne waluty państw wschodzących, w tym naszego regionu, były w piątek bardziej stabilne. Jednym z wyjaśnień słabości złotego jest to, że wynik brytyjskiego referendum spowodował zwrot inwestorów ku tzw. bezpiecznym przystaniom, w tym frankowi szwajcarskiemu. A aprecjacja tej waluty – choć próbował ją ograniczać interwencjami Szwajcarski Bank Narodowy – może zwiększyć presję na rozwiązanie problemu kredytów frankowych w Polsce. Jednocześnie podnosi potencjalne koszty przewalutowania tych pożyczek. Niepewność z tym związana potęgowała przecenę złotego, spowodowaną globalnym wzrostem awersji do ryzykownych aktywów. Ze względu na to, że ta niepewność będzie się utrzymywała, część analityków wskazuje, że deprecjacja złotego może się jeszcze pogłębić, w kierunku 4,60 za euro.
Jak jednak zwrócili uwagę ekonomiści PKO BP, wynik brytyjskiego referendum będzie prawdopodobnie oznaczał, że podwyżki stóp procentowych w USA odsunęły się w czasie. A to mogłoby sprawić, że kursy euro i dolara wrócą do poziomu sprzed referendum. Ekonomiści mBanku dodają, że Brexit wydłuża też okres łagodnej polityki pieniężnej w strefie euro. To również powinno z czasem sprzyjać aprecjacji złotego, a także wzrostowi cen polskich obligacji skarbowych, które w piątek nieco potaniały (rentowność papierów dziesięcioletnich wzrosła o około 0,2 pkt proc., do 3,24 proc.).
Notowaniom polskich obligacji skarbowych sprzyjać może dodatkowo ograniczona podaż. Ministerstwo Finansów w związku z podwyższoną zmiennością na rynkach odwołało już planowany na poniedziałek przetarg zamiany obligacji i zasygnalizowało, że może zrezygnować także z kolejnych. „Znaczące zaawansowanie procesu finansowania potrzeb pożyczkowych budżetu państwa w 2016 r., które kształtuje się na poziomie 70 proc., oraz wysoki stan rezerwy płynnych środków (około 60 mld zł wg stanu na koniec maja), pozwala na ograniczenie podaży obligacji skarbowych w najbliższym okresie – czytamy w komunikacie. GS