Wprawdzie w sektorze bankowym nastroje są słabe (WIG Banki przez rok stracił 7 proc., od początku stycznia jest 1,1 proc. na plusie), ale nie przeszkodziło to kursowi akcji ING Banku Śląskiego wspiąć się na historyczny szczyt (przez rok urósł o 23 proc., a od początku roku o 30 proc.).
Solidne fundamenty
– Uważam akcje ING BSK za istotnie przewartościowane, od dłuższego czasu mam rekomendację „sprzedaj" i nie widzę powodów, aby bank był notowany z aż tak dużą premią jak obecnie. Chociaż rozumiem, że argumentem jest wysoki wzrost sprzedaży kredytów, podczas gdy w innych podmiotach widać spowolnienie rozwoju akcji kredytowej – mówi Michał Sobolewski, analityk DM BOŚ. Obecnie akcje banku notowane są według Bloomberga ze wskaźnikiem C/Z w okolicach 17.
– Niewątpliwie bank imponuje tempem wzrostu akcji kredytowej i cały czas korzysta z olbrzymiej bazy depozytowej, dzięki czemu może bez obaw rosnąć po stronie kredytów i nie ma problemów z płynnością, nie musi się zastanawiać, skąd pozyskać finansowanie – wskazuje Andrzej Powierża, analityk DM Citi Handlowego, który jeszcze przed zwyżkami sceptycznie podchodził do wyceny ING BSK i utrzymywał rekomendację „neutralnie".
Zwraca uwagę, że na kurs banku pozytywnie wpływa fakt, że jest to jedyny z dużych banków, który nie jest państwowy (i raczej taki się nie stanie) oraz nie ma dużej ekspozycji na kredyty frankowe. – To zatem ciekawa propozycja dla inwestorów zainteresowanych rozwijającym się bankiem, którzy nie chcą brać na siebie ryzyka politycznego i frankowego – zaznacza.
Mniejsze dywidendy?
Gdzie leży problem? – Wcześniej czy później także w ING BSK wzrost musi wyhamować, bo to już jeden z większych graczy na rynku. Teraz szybko rośnie, co oznacza, że oferuje atrakcyjne dla klientów warunki, zatem może to rodzić presję na marżę odsetkową. Poza tym koszty ryzyka są na bardzo niskim poziomie i prawdopodobnie też wzrosną – mówi Sobolewski.