Licząc miesiąc do miesiąca wyniosła 0,3 proc., po tym jak w lipcu sięgnęła 0,5 proc. Te dane były zbliżone do prognoz. Zaskoczyła jednak inflacja bazowa, czyli liczona bez uwzględnienia cen paliw i żywności. Wyhamowała ona z 0,3 proc. m./m. (4,3 proc. r./r.) w lipcu do 0,1 proc. m./m. (4 proc. r./r.) w sierpniu i była najniższa od lutego.
Ostatnie dane o amerykańskiej inflacji mogą zostać wykorzystane przez Fed jako argument za tym, że skok inflacji był w ostatnich miesiącach "tymczasowy" i związany głównie z zakłóceniami w łańcuchach dostaw związanymi z pandemią. Dane za sierpień wyraźnie bowiem wskazują, że inflacja w USA jest napędzana w dużym stopniu przez wzrost cen paliw oraz energii. Indeks cen energii wzrósł w zeszłym miesiącu o 2 proc. m./m. i o 25 proc. r./r., a ceny benzyny skoczyły o 2,8 proc. m./m. i aż o 45 proc. r./r. Kilka kategorii towarów i usług zaczęło już tanieć. Spadły ceny m.in. używanych samochodów (minus 1,5 proc. m./m.) i usług transportowych (minus 2,3 proc. m./m.).
- Opierając się na tych danych, nie powinniśmy się spodziewać presji, by Fed ograniczał skup aktywów, nawet jeśli rośnie ryzyko narastania baniek na rynkach wielu aktywów - twierdzi Greg McBride, główny analityk Bankrate.
- Wysoka inflacja powinna okazać się tymczasowa, gdyż jest problemem związanym z łańcuchami dostaw a nie z polityką pieniężną. Środki stymulacyjne związane z polityką pieniężną wzrosły, ale niekoniecznie reprezentują one pieniądze gotowe do wydania i nie są główną przyczyną inflacji w ostatnich miesiącach. Ceny powinny stać się bardziej umiarkowane, gdy problemy z łańcuchami dostaw miną. Będzie tak niezależnie od tego, jak Fed zmodyfikuje swoją politykę - uważa Aaron Anderson, szef działu analiz w firmie Fisher Investments.