Nie. Jak powiedziałem, nie spodziewam się recesji w USA w tym roku, ale spowolnienie wzrostu będzie wyraźne. Te czynniki, które powodowały, że gospodarka USA rosła ostatnio powyżej swojego potencjału, nie będą się utrzymywały. Skoro stopa oszczędności jest już tak nisko, to wątpliwe, aby mogła zmaleć jeszcze bardziej. To ogranicza potencjał wzrostu popytu konsumpcyjnego. Także wzrost liczby pracujących, który wynikał z poprawy wskaźników aktywności zawodowej oraz z napływu imigrantów po pandemii, jest raczej nie do utrzymania. No i wyższe stopy procentowe będą jednak stopniowo oddziaływały na gospodarkę, nawet jeśli nieco wolniej niż w przeszłości. Do tego ryzyko, że inflacja ponownie mocno wzrośnie, zdaje się maleć. Na horyzoncie widać nawet przeciwne ryzyko: że tak jak przed pandemią, inflacja spadnie poniżej celu. Skoro jako ekonomiści powszechnie niedoszacowaliśmy wzrostu cen wielu towarów po pandemii, musimy liczyć się z tym, że niedoszacowujemy potencjału do ich spadku. Tym bardziej że Chiny szukają nowego modelu wzrostu, bo ten, który mieli od globalnego kryzysu finansowego, napędzany przez sektor budowlany, ewidentnie się wyczerpał. Być może wrócą do modelu sprzed 2008 r., który bazował na eksporcie. To tworzyłoby globalną presję deflacyjną. Oczywiście, ona nie uwidoczni się w tym roku, ale Fed w swoich decyzjach musi brać pod uwagę wszystkie czynniki ryzyka, nie tylko te przemawiające za podwyższoną inflacją.
Skoro mowa o czynnikach ryzyka, część ekonomistów już włącza do swoich scenariuszy coraz bardziej prawdopodobne zwycięstwo Donalda Trumpa w listopadowych wyborach w USA. Jedną z jego zapowiedzi jest wprowadzenie 10-proc. cła na wszystkie importowane do USA towary. To, jak się zdaje, mogłoby mocno podbić inflację.
Wybory w USA to jest wydarzenie, które będzie miało znaczący wpływ na gospodarkę. Z tego powodu nie przywiązuję się zanadto do naszych prognoz na 2025 r. Gdyby Trump wygrał i rzeczywiście wprowadził powszechne cło importowe, a do tego jeszcze ograniczył mocno imigrację, nasz scenariusz inflacyjny ległby w gruzach. Rynek pracy w USA byłby znacznie ciaśniejszy, powodując presję na wzrost cen. A dodatkowo administracja Trumpa prowadziłaby prawdopodobnie jeszcze bardziej ekspansywną politykę fiskalną niż administracja Bidena.
Jaka jest pańskim zdaniem obecnie tzw. neutralna stopa procentowa w USA?
Myślę, że wynosi 2,5–3 proc. Ale minie sporo czasu, nim Fed doprowadzi swoją główną stopę do tego poziomu. Sądzę, że w tym roku obniży ją trzy razy, łącznie o 0,75 pkt proc., a w 2025 r. cztery razy, łącznie o 1 pkt proc. W rezultacie na koniec przyszłego roku stopa ta wynosiłaby 3,75 proc.