Pedro Sanchez, socjalistyczny premier Hiszpanii, wyraźnie walczy o polityczne przetrwanie. Świadczy o tym to, że ogłosił przedterminowe wybory parlamentarne na 23 lipca, czyli na sam środek wakacji. Zapewne liczy na to, że dzięki temu mniej opozycyjnych wyborców pójdzie do urn. Decyzję o przedterminowych wyborach parlamentarnych ogłosił, gdy spływały wyniki wyborów samorządowych. To starcie jego partia PSOE wyraźnie przegrała. Zdobyła nieco ponad 28 proc. głosów, podczas gdy centroprawicowa Partia Ludowa (PP) uzyskała ich 31,5 proc. W praktyce może ona odebrać lewicy władzę w wielu regionach Hiszpanii. Koalicje z PP chce budować prawicowa partia Vox, która zdobyła 7 proc. głosów (ponaddwukrotnie więcej niż podczas poprzednich wyborów). Sondaże z ostatnich tygodni sugerują również zwycięstwo prawicy w skali ogólnokrajowej. PP ma w nich od 30 do 34 proc. poparcia, a VOX od 13 do 16 proc. Tymczasem PSOE otrzymuje poparcie od 23 do 25 proc., sprzymierzona z nią radykalnie lewicowa partia Podemos 5–6 proc., a lewicowe stronnictwo Sumar od 3,6 do 11 proc.
– Ogłaszanie przyspieszonych wyborów nie ukryje tego, co się stało. Hiszpanie powiedzieli, że mają dość i jestem wdzięczny, że ich nastroje przełożyły się na wyraźne zwycięstwo Partii Ludowej – stwierdził Alberto Nunez Feijoo, przewodniczący PP.
Zbyt wolne ożywienie
Pedro Sanchez jest premierem Hiszpanii od 2018 r. i podczas swoich rządów musiał mierzyć się m.in. z pandemią Covid-19 i towarzyszącym jej kryzysem gospodarczym. W 2020 r. PKB Hiszpanii spadł aż o 11,1 proc., w 2021 r. odbił się o 5,5 proc., w 2022 r. wzrósł o 5,5 proc., a w 2023 r. – według prognoz Międzynarodowego Funduszu Walutowego – może się powiększyć o 1,5 proc. Zebrane przez agencję Bloomberga prognozy dla wzrostu PKB na ten rok wahają się od 0,9 proc. (Capital Economics i UniCredit) do 5,5 proc. (Pantheon Macroeconomic Advisors). Groźba recesji wydaje się obecnie mała, a większość analityków spodziewa się umiarkowanego wzrostu gospodarczego. Inflacja osiągnęła szczyt w lipcu 2022 r., na poziomie 10,8 proc., a w maju 2023 r. zeszła do 3,2 proc. Wiele krajów Europy mogłoby pozazdrościć takiego wyniku Hiszpanii. Nadal kiepsko natomiast wygląda sytuacja na hiszpańskim rynku pracy. Stopa bezrobocia wzrosła tam w pierwszym kwartale do 13,3 proc. Niewiele się ona zmieniła od pandemii (w trzecim kwartale 2020 r. wynosiła 16,3 proc.). Co prawda dziesięć lat temu przekraczała 25 proc., ale okres największego jej spadku przypadł na rządy premiera Mariano Rajoya z Partii Ludowej, sprawującego władzę w latach 2011–2018. Pod względem gospodarczym rządy Sancheza mogą więc zostawiać u Hiszpanów spore poczucie niedosytu.
– Hiszpania była jednym z najciężej doświadczonych krajów strefy euro w trakcie pandemii. Co więcej, ożywienie było tam słabsze niż w innych krajach regionu. Pozostaje jedyną dużą gospodarką strefy euro, która jeszcze nie wróciła na poziom sprzed pandemii – wskazuje Adrian Prettejohn, ekonomista Capital Economics. Jego zdaniem wpływ na to miało głównie osłabienie sektora turystycznego i konsumpcji. – Konsumpcja gospodarstw domowych prezentowała się gorzej niż w strefie euro i przyczyniła się do ponad 2-procentowego spadku PKB między czwartym kwartałem 2019 r. a końcem 2022 r. To głównie skutek spadku dochodów realnych w Hiszpanii, któremu towarzyszył ich wzrost w strefie euro. Hiszpański spadek dochodów realnych jest skutkiem tego, że średnie wynagrodzenie przypadające na pracownika zmniejszyło się tam w ujęciu realnym od początku pandemii. To może być natomiast skutkiem dużych „luzów” na rynku pracy – dodaje Prettejohn.
Czytaj więcej
Gdy 20 lat temu Polacy głosowali w referendum o przystąpieniu do UE, zwolennicy akcesji często wskazywali nam Hiszpanię jako przykład kraju, który odniósł oszałamiający sukces w Unii. Hiszpania mocno skorzystała na unijnych funduszach, które pozwoliły zmodernizować jej infrastrukturę i rolnictwo. Hiszpański PKB na głowę (liczony z uwzględnieniem parytetu siły nabywczej) wynosił wówczas 26,7 tys. USD, podczas gdy polski sięgał tylko 13,3 tys. USD. Nic dziwnego więc, że gospodarka hiszpańska stanowiła wtedy przedmiot zazdrości, a wielu Polaków wybierało się do pracy w Hiszpanii.