Hang Seng, główny indeks giełdy w Hongkongu, wzrósł co prawda w piątek aż o 2,7 proc., ale ostatnie miesiące wyraźnie nie były dla niego dobre. Od początku roku stracił 15 proc., od początku stycznia do dołka z 15 marca spadł o 21 proc., a przez ostatnie 12 miesięcy zniżkował o 21 proc. Pod presją znalazł się również dolar Hongkongu. Władza Monetarna Hongkongu (HKMA), czyli miejscowy bank centralny, dokonała w tym tygodniu pierwszej od 2019 r. interwencji walutowej. Broniła kursu na dolnym poziomie pasma wahań wynoszącym 7,85 dolarów Hongkongu za 1 USD. Agencja Bloomberga nazwała Hongkong „najbardziej obserwowanym rynkiem świata", wskazując, że odczuwa on złe skutki zacieśniania polityki pieniężnej przez Fed oraz spowolnienia gospodarczego w Chinach.

Po 2008 r. Hongkong mocno przyciągał kapitał z zagranicy generowany m.in. w ramach programów stymulacyjnych Fedu. Na jego korzyść działała bliskość gospodarki chińskiej. To sprawiło, że przez pewien czas rynek akcji w Hongkongu był drugim pod względem kapitalizacji rynkiem na świecie, a ceny nieruchomości wzrosły od 2008 r. do szczytu z sierpnia 2021 r. o 237 proc. Zacieśnianie polityki pieniężnej przez Fed, kryzys w Chinach oraz ograniczanie przez nie autonomii Hongkongu sprawiły jednak, że kapitał zaczął szybko odpływać z tej metropolii. Mówi o tym choćby spadek rezerw walutowych Hongkongu przez ostatnie pięć miesięcy. W kwietniu zmniejszyły się one o 15,9 mld USD, do 466 mld USD.

– Miasto może zrobić wiele, by stabilizować system finansowy, gdy kapitał będzie odpływać. Trudno jest jednak przewidzieć, jak bardzo nastroje pogorszą się globalnie – uważa Rujing Meng, wykładowca finansów na Uniwersytecie Hongkongu.