Detonatorem tego konfliktu było ostentacyjne zbojkotowanie przez białoruskiego prezydenta Aleksandra Łukaszenkę moskiewskiego niedzielnego szczytu Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ODKB), wojskowego sojuszu kilku postsowieckich krajów (w tym Rosji).

Łukaszenka nie pojawił się na tym spotkaniu, gdyż obwinia Kreml o dyskryminowanie białoruskich eksporterów. Rosyjskie władze na początku czerwca wydały zakaz importu mleka i produktów mlecznych z Białorusi. Oficjalnym powodem było naruszanie przez Białorusinów przepisów dotyczących handlu tymi artykułami (rozmowy dotyczące cofnięcia tej decyzji wciąż trwają). W ramach retorsji Łukaszenka zagroził wprowadzeniem kontroli paszportowej i celnej na granicy rosyjsko-białoruskiej. Bardziej jednak od tych deklaracji Kreml zdenerwował bojkot szczytu.– Komuś najwyraźniej znudziło się być prezydentem Białorusi – stwierdził jeden z przedstawicieli kremlowskiej administracji.

„Kommiersant” wskazuje, że Rosja najprawdopodobniej wróci do sprawy rozliczeń za gaz z Białorusią. Pod koniec maja radca handlowy ambasady Rosji w Mińsku Andriej Kuzniecow, stwierdził, że Białoruś nie w pełni wywiązała się z opłat za gaz dostarczony w pierwszym kwartale. – Cena surowca powinna wynosić 210 USD za 1 tys. m sześc., a Białoruś płaci 150 USD – wskazał.

Mińsk mógł „nie zauważyć” podwyżki, gdyż prezydenci Rosji i Ukrainy w marcu ustalili, że średnia cena gazu dla Białorusi wyniesie w 2009 r. 150 USD za 1 tys. m sześc. Do rozliczeń miało dojść pod koniec roku. Porozumienie prezydentów było jednak jedynie ustne. W związku z tym „Gazprom” zaprzecza, by zmieniło ono umowy. Anonimowi przedstawiciele koncernu mówią zaś, że Mińsk ma dług wobec ich firmy.